- Dziękuję.. - powiedziała, wtulając się w mój bark. Okropnie się czułem, że nie mogłem jej pomóc. To musi być straszne, nic nie słyszeć...
- I pamiętaj, Miśka. Cokolwiek by się stało, cokolwiek byś zrobiła. Zawsze możesz na mnie polegać. - wyszczerzyłem się, na co ta się zaśmiała.
- Cieszę się.. - odparła.
Chwilę tak trwaliśmy, wtuleni w siebie. To jedyne, co mogłem dla niej zrobić. Być przy niej, przytulić. Nie powiem nic, bo palnę jeszcze coś głupiego. Misia wstała, mówiąc, że idzie po coś do przekąszenia. Przytaknąłem głową, grzecznie na nią czekając. Niedługo potem, przyszła ze sporym kawałkiem sarny. Spojrzałem to na mięso, to na Misię, zdziwiony.
- No niezłe miała udziska.. - mruknąłem, oglądając udziec z każdej strony. W odpowiedzi, Misia zachichotała, stawiając przede mną smakowity kąsek. Sama stanęła z drugiej strony.
- No, to smacznego! - uśmiechnęła się, a po chwili zaczęliśmy jeść.
Spożywaliśmy naszą sarnę w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. Nie mówiliśmy nic, chyba żadne z nas nie chciało rozpocząć rozmowy pierwsze. Gdy po sarnie została sama, dokładnie obgryziona z resztek mięsa kość, zaczęło nam się nudzić. Niby mogliśmy o czymś porozmawiać, ale o czym? Na dworze nadal padało, zimno się zrobiło. Był przeciąg. Ognisko niewiele dawało, więc pozostało nam nic innego, jak siedzieć blisko siebie i patrzeć w ścianę...
Misiu? Wybacz, że tak długo czekałaś. :/