Obudziłam się przed wschodem słońca, co w zimie nie jest trudne. Rozciągnęłam się i wyszłam tymczasowego obozowiska watahy. Zdziwił mnie fakt, iż większość spała. Poszłam w kierunku wyjścia i co zobaczyłam? Pudełko! Pudełko na samym środku wejścia! „Co osamotnione pudełko robi w tym miejscu?” pomyślałam. „Przecież nie pojawiło się ot, tak”. Ostrożnie je otworzyłam, a moim oczom ukazał się nietypowy widok…
- Jajo? – zapytałam na głos. Kilka wilków się poruszyło, ale nikt nie zwrócił uwagi na mnie i znalezisko. Jajo było niewielkie białe w różnobarwne kropki. Miało średnie warunki, w pudełku było sianko i trochę gałązek. „To zdecydowanie robota wilczych łapek… Kto był takim draniem i zostawił samotne jajo w pudle przy wilczej jaskini?” Nie wiedziałam, co zrobić z jajem, więc postanowiłam przy nim pomachać moim amuletem. „Nie świeci, więc nie może mi zagrażać”. Uradowana tym faktem wzięłam jakiś skrawek materiału, na którym leżałam, zrobiłam Torbę i napchałam do niej sianka, które znalazłam. Ostrożnie włożyłam jajo do przygotowanej rzeczy i przewiesiłam przez głowę. Tak przygotowana poszłam złapać ryby na śniadanie. Zjadłam i poszłam po mojego brata i przyjaciela, aby się poznali. Natknęłam się na nich przy przerębli po drugiej stronie jeziora. Poleciałam tam i zauważyłam, że ze sobą rozmawiają. „Czyżbym o czymś nie wiedziała? Brat chce mnie chajtać, czy co?!”
- Cześć chłopaki! - zawołałam. Dopiero teraz zwrócili na mnie uwagę.
- Hej mała!
- Siemka, Vi! Co tam masz? - zapytał Ayoko, wskazując na torbę.
- Dobrze, że pytasz. To jajo. Tylko nie wiem czyje. Weugo, znasz się na tym. Czyje to jajo? - zapytałam brata i pokazałam jajo.
- Nie mam stuprocentowej pewności co do rasy, ale bez wątpienia to smocze jajo.
- CO?! - wykrzyknęłam równocześnie z Ay.
- Czemu się dziwicie? Przecież po wojnie można by się tego spodziewać. - Odparł.
- Ale Smocze Jajo? Przecież to małe coś nas spali albo zje zaraz po wykluciu!
- Ayoko! - wydarłam się na towarzysza. - Przecież to nie może być duży smok, bo jest małe jajo - powiedziałam spokojniej i ciszej.
- Sis?
- Tak, Weugo?
- Mówiłaś Alie?
- Nie. Musi wiedzieć? Przecież na chwilę obecną nic się nie dzieje.
- Tak, musi wiedzieć. To może być kluczowe w kwestii naszych mocy.
- Ja myślę, że to kwestia Smoczego Ostrza… - Ay przypomniał o swojej obecności z bardzo ciekawym faktem, a konkretnie zagadką.
- Ayoko? Możesz iść do swojej opiekunki? Muszę porozmawiać z Vi na osobności. - Zapytał w miarę kulturalnie mój brat.
- Jasne jak słońce. Do zobaczenia! - Ay się pożegnał i poszedł, a ja zostałam z moim bratem. „Zarąbiście! Teraz się w tatulka zmieni i da mi cały wykład o odpowiedzialności i smokach. Po prostu super!” pomyślałam i spojrzałam w oczy brata, które miały w sobie tę iskrę ciekawości i nadziei.
- Słucham. Co chcesz mi powiedzieć?
- Nie widziałem dziś Alfy, więc możemy pójść do niej, jak wykluje się smok i określimy jego rasę.
- Jej! - krzyknęłam pełna radości. Po chwili się ogarnęłam.
- Podsumujmy, co wiemy o jaju. - Wyciągnął swoją małą smoczą księgę i zaczął szperać w niej, powtarzając fakty…
- Jajo jest niewielkie. Około 15 cm wysokości, w najszerszym punkcie średnica wynosi około 5 cm. Jest białe w tęczowe kropki. - Powtarzałam bez przerwy po bracie, ale po chwili coś mnie zaczęło grzać. Mając na myśli coś mówiłam o jaju. Położyłam jajo na śniegu. Bo po chwili zaczęło mnie palić. Potrąciłam brata i kazałam patrzeć na jajo. Po chwili śnieg wokoło jajka zaczął się topić, a skorupka zaczęła pękać. „Vi, Oto cud narodzin!” pomyślałam. Przed nami był…
Cudowny mały smoczek. Miał skrzydełka i duże oczka. Ku mojemu zdziwieniu był szary…
Mały był dość głośny. Więc posłałam brata po coś, co mógłby zjeść. Ostrożnie podeszłam do malucha. Nie uciekł ani nic. Po prostu się na nie patrzył swoimi dużymi i słodkimi oczkami. Przestał wrzeszczeć i po chwili znalazł się na mojej łapie. Patrzył się jak niebieskie wzorki na mojej sierści świecą i gasną. „Jak dobrze, że ta zdolność nie znikła razem z moimi mocami”. Pomyślałam i patrzyłam się na słodziutkiego malucha. Mały zaczął się bawić moim naszyjnikiem. Po chwili podszedł mój kochany braciszek. W tym Momocie smok zrobił coś, czego żaden z nas się nie spodziewał. *puf* powstał dymek, a po chwili ze smoka i mojego ochronnego naszyjnika został tęczowy pyłek.
Parzyłam z otwartym pyszczkiem na to, co się stało. Mój brat ekspert i alchemik. Pozbierał ten pyłek do 10 probówek, które jakimś dziwnym trafem miał przy sobie. Zaniósł je do obozowiska i gdzieś tam schował. Nadal nie rozumiem jak z takiego małego smoka i mojego naszyjnika został tęczowy pyłek. Poszłam do mojego brata. Położyłam się koło niego i leżałam. W tym momencie nic mnie nie obchodziło. W moich myślach krążył mały smok, jajo i tęczowy pyłek. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
- Jajo? – zapytałam na głos. Kilka wilków się poruszyło, ale nikt nie zwrócił uwagi na mnie i znalezisko. Jajo było niewielkie białe w różnobarwne kropki. Miało średnie warunki, w pudełku było sianko i trochę gałązek. „To zdecydowanie robota wilczych łapek… Kto był takim draniem i zostawił samotne jajo w pudle przy wilczej jaskini?” Nie wiedziałam, co zrobić z jajem, więc postanowiłam przy nim pomachać moim amuletem. „Nie świeci, więc nie może mi zagrażać”. Uradowana tym faktem wzięłam jakiś skrawek materiału, na którym leżałam, zrobiłam Torbę i napchałam do niej sianka, które znalazłam. Ostrożnie włożyłam jajo do przygotowanej rzeczy i przewiesiłam przez głowę. Tak przygotowana poszłam złapać ryby na śniadanie. Zjadłam i poszłam po mojego brata i przyjaciela, aby się poznali. Natknęłam się na nich przy przerębli po drugiej stronie jeziora. Poleciałam tam i zauważyłam, że ze sobą rozmawiają. „Czyżbym o czymś nie wiedziała? Brat chce mnie chajtać, czy co?!”
- Cześć chłopaki! - zawołałam. Dopiero teraz zwrócili na mnie uwagę.
- Hej mała!
- Siemka, Vi! Co tam masz? - zapytał Ayoko, wskazując na torbę.
- Dobrze, że pytasz. To jajo. Tylko nie wiem czyje. Weugo, znasz się na tym. Czyje to jajo? - zapytałam brata i pokazałam jajo.
- Nie mam stuprocentowej pewności co do rasy, ale bez wątpienia to smocze jajo.
- CO?! - wykrzyknęłam równocześnie z Ay.
- Czemu się dziwicie? Przecież po wojnie można by się tego spodziewać. - Odparł.
- Ale Smocze Jajo? Przecież to małe coś nas spali albo zje zaraz po wykluciu!
- Ayoko! - wydarłam się na towarzysza. - Przecież to nie może być duży smok, bo jest małe jajo - powiedziałam spokojniej i ciszej.
- Sis?
- Tak, Weugo?
- Mówiłaś Alie?
- Nie. Musi wiedzieć? Przecież na chwilę obecną nic się nie dzieje.
- Tak, musi wiedzieć. To może być kluczowe w kwestii naszych mocy.
- Ja myślę, że to kwestia Smoczego Ostrza… - Ay przypomniał o swojej obecności z bardzo ciekawym faktem, a konkretnie zagadką.
- Ayoko? Możesz iść do swojej opiekunki? Muszę porozmawiać z Vi na osobności. - Zapytał w miarę kulturalnie mój brat.
- Jasne jak słońce. Do zobaczenia! - Ay się pożegnał i poszedł, a ja zostałam z moim bratem. „Zarąbiście! Teraz się w tatulka zmieni i da mi cały wykład o odpowiedzialności i smokach. Po prostu super!” pomyślałam i spojrzałam w oczy brata, które miały w sobie tę iskrę ciekawości i nadziei.
- Słucham. Co chcesz mi powiedzieć?
- Nie widziałem dziś Alfy, więc możemy pójść do niej, jak wykluje się smok i określimy jego rasę.
- Jej! - krzyknęłam pełna radości. Po chwili się ogarnęłam.
- Podsumujmy, co wiemy o jaju. - Wyciągnął swoją małą smoczą księgę i zaczął szperać w niej, powtarzając fakty…
- Jajo jest niewielkie. Około 15 cm wysokości, w najszerszym punkcie średnica wynosi około 5 cm. Jest białe w tęczowe kropki. - Powtarzałam bez przerwy po bracie, ale po chwili coś mnie zaczęło grzać. Mając na myśli coś mówiłam o jaju. Położyłam jajo na śniegu. Bo po chwili zaczęło mnie palić. Potrąciłam brata i kazałam patrzeć na jajo. Po chwili śnieg wokoło jajka zaczął się topić, a skorupka zaczęła pękać. „Vi, Oto cud narodzin!” pomyślałam. Przed nami był…
Cudowny mały smoczek. Miał skrzydełka i duże oczka. Ku mojemu zdziwieniu był szary…
Mały był dość głośny. Więc posłałam brata po coś, co mógłby zjeść. Ostrożnie podeszłam do malucha. Nie uciekł ani nic. Po prostu się na nie patrzył swoimi dużymi i słodkimi oczkami. Przestał wrzeszczeć i po chwili znalazł się na mojej łapie. Patrzył się jak niebieskie wzorki na mojej sierści świecą i gasną. „Jak dobrze, że ta zdolność nie znikła razem z moimi mocami”. Pomyślałam i patrzyłam się na słodziutkiego malucha. Mały zaczął się bawić moim naszyjnikiem. Po chwili podszedł mój kochany braciszek. W tym Momocie smok zrobił coś, czego żaden z nas się nie spodziewał. *puf* powstał dymek, a po chwili ze smoka i mojego ochronnego naszyjnika został tęczowy pyłek.
Parzyłam z otwartym pyszczkiem na to, co się stało. Mój brat ekspert i alchemik. Pozbierał ten pyłek do 10 probówek, które jakimś dziwnym trafem miał przy sobie. Zaniósł je do obozowiska i gdzieś tam schował. Nadal nie rozumiem jak z takiego małego smoka i mojego naszyjnika został tęczowy pyłek. Poszłam do mojego brata. Położyłam się koło niego i leżałam. W tym momencie nic mnie nie obchodziło. W moich myślach krążył mały smok, jajo i tęczowy pyłek. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.