jeszcze chwilę wcześniej. Czuł się jak odurzony, a jego głowa wydawała mu się niezwykle ciężka,
jednak po zamruganiu kilkukrotnie powiekami wróciła mu jasność myślenia. Kiedy zorientował się, w jakim położeniu się znaleźli razem z Harytią, przeklął pod nosem i zatrząsł głową, myśląc.
– Co teraz zrobimy? – zapytała wadera.
Wraz z tym pytaniem do basiora dotarł ryzykowny, choć mający szanse na ogromne powodzenie
pomysł. Wyprostował się momentalnie, w oczach pojawił się błysk, a ogon zamachał ledwo
zauważalnie.
– Opowiedz mi jak najwięcej o tej grupce. Tylko cicho, żeby nas nie usłyszeli.
Jaskinia znajdowała się prawdopodobnie na zboczu góry, więc by się do niej dostać, trzeba było się
wspiąć. Blade promienie słońca i jasne, szare niebo zaglądało do środka jak sprzymierzeniec członków WSO, mając zamiar cieniem nowego przybysza powiadomić ich o obecności kogoś jeszcze.
– Czcili demona Jaetao i codziennie się do niego modlili, oddając mu cześć. Uważali, że wysyła im
tajne zadania, bo gdy rozpalali ogień na środku swej kryjówki, z płomieni wylatywały nadpalone
kartki zapisane runami. W ich wyobrażeniach demon ma czarne, wielkie skrzydła, oczy czerwone i
straszne, masywną sylwetkę i otacza go ciemna mgła, którą rozwiewa w razie potrzeby. – wadera
zaczęła szeptem, ale jej głos drżał. Najwyraźniej wspomnienia dopadły ją szybciej, niż sądziła.
– Dobra, nie musisz mówić więcej, bo widzę, że nie jest to dla ciebie przyjemny temat. – odrzekł
basior, widząc wdzięczne spojrzenie Harytii. – Posłuchaj, mówiłaś wcześniej, że ich magia jest silna,
prawda? A jeśli nasza jest gdzieś wokół, to może uda nam się ich wykorzystać tak, by choć trochę
swojej nam oddali. Poza tym, twoja nie działa od niedawna, co może nam ułatwić całą sprawę.
Hermes podekscytowany starał się mówić szeptem. Wilczyca powoli zaczynała rozumieć jego plan i
odbierać od niego pozytywne odczucie.
– Gdybyśmy mieli nasze moce choć na chwilę, moglibyśmy stanąć z nimi do walki fair. – powiedzie
działa.
– Tak! Ponadto jestem demonem. Między innymi pod wpływem silnego gniewu zmieniam się w
swoją demoniczną postać, która plus minus pokrywa się z Jaetao. Moje oczy zawsze są czerwone,
pojawiają się u mnie skrzydła i czarny dym. Od biedy można go uznać za mgłę.
Hermes odszedł jak najdalej, by sprawdzić, jak mocny jest metal, z którego zrobiono obroże dla
niego i wadery. Niestety był gruby i solidny, jednak luźno wisiał na ich szyjach. No może do momentu, gdy łańcuch się skończył, a basior został przyduszony przez żelazo. Jeszcze kilka razy się szarpnął, jednak chwilę później wrócił do wadery i usiadł obok niej. Wiedział, że w postaci demona z łatwością zniszczy obrożę. Harytia też się tego domyślała.
– Musimy ich prowokować przy każdej okazji. Dasz radę? – spytał.
Wadera nieznacznie kiwnęła głową, widząc cień wydłużający się wraz z pojawieniem się sylwetki
dwóch czarnych wilków. Przybysze podnieśli łby i ze złośliwym uśmiechem zbliżyli się do członków WSO. Gdy podeszli bliżej, Hermes zauważył, że jeden z nich jest tak naprawdę ciemnobrązowy, a na
brodzie ma biały prześwit. Drugi, zgodnie z przewidywaniami, miał czarne jak smoła futro i żółte
tęczówki.
– Witajcie, drodzy szpiedzy. Wybaczcie niedogodności, ale to ze względów bezpieczeństwa. –
odezwał się ten pierwszy.
Hermes spojrzał na sklepienie, wysoko zadzierając głowę, co było jawną oznaką ignorancji. Spojrzał
na formacje skalne zwisające z sufitu i zaczął cicho gwizdać. No więc fazę pierwszą – lekceważenie – czas zacząć.
Harytio, a Ty jak zirytujesz członków sekty? :3