- Czy... czy możesz mnie wysłuchać? - pod lekko podniesionymi powiekami zobaczyłam wbity we mnie wzrok wilka, czy raczej wilczycy. - To ja, Shante.
- Shante? No być może - podniosłam się na przednich łapach. - Stało się coś?
- Nie... nie do końca. Przysyła mnie Issue. Ma dla ciebie propozycję.
- Propozycję, tak? - zapytałam, robiąc wredny uśmieszek. - To słucham cię, Shante.
Wzięła głęboki oddech.
- Issue chciałby, abyś... em... wypróbowała z nim nowy wehikuł.
- Wehikuł czasu, jak rozumiem? - rzuciłam na nią podejrzliwe spojrzenie. - No nie wiem, nie wiem, czy mam na to ochotę. Średnio wspominam ostatni mój wypad w przeszłość i nie potrzebuję do tego jeńców.
Zaczęłam wymyślać górnolotne wymówki - jak to ja - tylko po to, by pokazać swoją pozycję. Ostatecznie pomyślałam, że przyjemnie będzie spoglądać na ewentualną katastrofę nowego sprzętu Issue. Bo w końcu, co innego mogę robić w taki dzień jak dziś?
Podeszłam bliżej do wadery ze zdecydowaną odpowiwdzią "zgadzam się". Shante wybałuszyła oczy.
- Issue zapłaci ci za fatygę.
- Nie potrzebuję darów ni litości, poradzę sobie bez jego jałmużny - odparłam. - Gdzie on jest z tą jego "maszynerią"?
- Na plaży, chodź ze mną.
Niechętnie podążyłam za wilczycą ku zbliżającej się klęsce.
Issue? takie krótkie wyszło