31 maja 2016

Od Nathing cd. Eskandera

Jezioro lśniło w docierających tu nie wiadomo skąd promieniach słońca lekko niebieskawą zielenią. Zanurzyłam łapę w wodzie. Była ciepła, co mnie zaskoczyło. Powoli weszłam głębiej. Kiedy stałam już po łokcie* w zbiorniku ruszyłam truchtem coraz bardziej mocząc swoje futro. Eskander popłynął za mną. W pewnym momencie przestałam dotykać dna i... biegłam dalej. Przyjemnie było tak unosić się w tej dziwnej substancji.
Wynurzyłam się na przeciwległym brzegu i otrząsnęłam z płynu, który szybko zniknął z mojej sierści - teraz dziwnie puszystej. Eskander dotarł tam tuż za mną. Uśmiechał się dziwnie, jakby starał się nie wybuchnąć śmiechem i nagle uświadomiłam sobie, że muszę wyglądać jak mała, owłosiona kulka.
- Co jest kolejnym punktem programu? - spytałam.
- Zależy co wolisz - odparł, dodając swoje trzy grosze - Nie wiedziałem, że lubisz kąpiele.
Spojrzałam mu w oczy, starając się nie wyglądać zbyt groźnie.
- Ja też nie.
Nie odpowiedział, więc zmieniłam temat:
- Teraz chyba najodpowiedniejsza byłaby polana. Wspominałeś o jakiejś...?
- Chodź - obrócił się i ruszył.
Podczas drogi utrzymywaliśmy ciszę. Nie nazwałabym tego milczeniem, zachowaliśmy się tak automatycznie.
Melancholijna, wolna przestrzeń wśród drzew, porośnięta trawą, pełna małych, srebrnych motylków... Jednym słowem: moja bajka. Miałam wrażenie, że oszaleję z niewypowiedzianej euforii. Kręciłam się, padałam na trawę, biegałam i robiłam różne podobne rzeczy zachwycając się najmniejszym drobiażdżgiem, a basior przyglądał się temu z nieskrywanym już zupełnie uśmieszkiem.

Eskander?

*u psów i wilków łokcie są tuż przy tułowiu

Od Cavalerii CD Hana

Stałam jak wryta i wpatrywałam się w ścianę. Nie ważne, wyszłam i poszłam pozałatwiać trochę zakurzonych spraw. Zapomniałam, wszystkie są pozałatwiane. Nie mam ochoty nic robić. Chcę mi się tylko i wyłącznie spać. Poszłam do jaskini i miałam ochotę zatopić się w swoich snach. I tak się stało. Zasnęłam kamiennym snem, i bólem głowy.

~~~~~~~~~~~
Popołudnie, 16:40

Ze snu wyrwały mnie mdłości. Rzuciłam się na zewnątrz i się no cóż, zrzygałam. Podniosłam głowę i otarłam pysk. Członkowie naszej watahy przechodzili tuż obok mnie i kierowali swoje spojrzenia w moją stronę. Jakby nigdy nie widzieli wilka, który nie za dobrze się czuł. Dobra to teraz przejdę się umyć. Moja sierść była posklejana i nie ułożona.
Gdy wyszłam spod prysznica od razu poczułam powiew świeżości. O nie, znowu chęć wymiotowania. Nie fajna sprawa, zrobiłam to co było trzeba i wyszłam. Skierowałam się w stronę jaskini Hannibala zobaczyć czy się ogarnął. Może ma przy okazji jakieś leki na wymioty i bóle głowy, no i przy okazji na rozdrażnienie. Ptaki, które ćwierkały wkurzały mnie na każdym kroku. Z miłą chęcią pozabijałabym je wszystkie.
- Cześć Darkna
- Hej Cav i- odpowiedziała wadera.
- Jak po wczorajszej imprezie?
- Ledwo co żyje, non stop rzygam - warknęłam.
- No sporo się działo - zaśmiała się. Zrobiłam duże oczy i odeszłam. Doszłam do jaskini.
- Han?! - Krzyknęłam, ponieważ nigdzie nie widziałam basiora. Wilk wszedł do jaskini drzwiami wejściowymi. W jego domu o dziwo było czyściutko. Basior z resztą też był ogarnięty.
- Masz jakieś leki?
- Na co?
- Hmmm.... rzyganie, ból głowy i rozdrażnienie?
- W ciąży jesteś? - Zaniósł się śmiechem.
- No chyba nie...
Basior wyjął z szafki proszki i mi je podał. Od razu je zażyłam.

Hannibal?

30 maja 2016

Od Hannibal'a CD opowiadania Cavalerii

Impreza była naprawdę świetna. Wszyscy bardzo dobrze się bawili, chodź trochę mnie to nudziło. Usiadłem nawalony na kanapie obok Cavalerii.
- Wisz słodziutka, jak żem sie nachloł? Tero idy spać. - Mruknąłem. Strasznie kręciło mi się w głowie, bolał mnie brzuch. O mało co się nie zżygałem od tego wszystkiego. Język plątał mi się strasznie więc postanowiłem już się nie odzywać.
- Hannibal, idź się połóż. - Powiedziała Cavaleria mierząc mnie wzrokiem. Przechyliłem nieprzytomnie łeb, i ruszyłem krzywo w stronę sypialni. Łóżko było zajęte. Prychnąłem i usiadłem na kanapie. Chwilę później, urwał mi się film...

*NASTĘPNEGO RANKA*

Obudził mnie jakiś ptak za oknem. Rozejrzałem się po pokoju, a mój wzrok zatrzymał się na pogrążonej w śnie, leżącej na mnie Cavalerii. Przewróciłem oczami i cicho ją podniosłem. Odłożyłem waderę na łóżku i przykryłem pościelą.
- Zajeb**cie. Mam kaca, spóźniłem się do pracy. Ku**a! Miałem być za dwadzieścia siódma, a jest dziesiąta! - Warknąłem cicho, patrząc na zegarek. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę. Po śniadaniu, wyszedłem na dwór, i starałem się unikać Cavalerii. Ale to się musiało stać.
- Hannibal? - Usłyszałem za sobą sfrustrowany głos wadery.
- Tak, to ja. - Odwróciłem się.
- Co ja robiłam na twoim łóżku, w twoim domu?! - Dopytywała się.
- Wiesz skarbie, nie jestem w stanie odpowiedzieć na wszystkie twe pytania. - Mruknąłem. - Ale za to ja chciałbym zapytać co ty robiłaś na mnie.
Cavaleria stanęła jak wryta.
- Nic nie pamiętam. - Powiedziała.
Uśmiechnąłem się podle, i zniknąłem za krzakami. I tak mnie znalazła, w mojej jaskini.
- Nie uciekaj. I tak cię znajdę. - Westchnęła. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją. Ale nie do mnie należy takie zachowanie. Za chwilę zniknąłem za ścianą swej sypialni.

Cavaleria?

29 maja 2016

Od Eskandera cd. Nathing

Wadera uniosła na mnie swoje szare oczy i przez chwilę milczała, przyglądając mi się. Była chuda i mała, nawet mniejsza ode mnie. Wyglądała na dumną, pewną siebie wilczycę, która wie, czego chce, ponadto umie o siebie zadbać. Mój wzrok powędrował na zabrudzoną podłogę. Warstwa kleistego, bordowego płynu pokrywała znaczną jej powierzchnię, a drobne odłamki szkła można było dostrzec praktycznie wszędzie.
- Nie trzeba, sama obejrzę tereny. - zamrugałem kilkakrotnie, przenosząc wzrok na szarooką waderę, która wciąż się we mnie wpatrywała.
- Na pewno? Mógłbym Ci wszystko wyjaśnić, poopowiadać co i jak... Poza tym taki dostałem rozkaz. - skrzywiłem się, po chwili jednak posyłając jej ciepły uśmiech.
- Tak, na pewno. Rozejrzę się, przecież się nie zgubię.
Westchnąłem w duchu, mimowolnie zaczynając stukać pazurami o ziemię. Jeszcze raz przyglądnąłem się waderze, nie dochodząc jednak do żadnych nowych wniosków. 
- Co to? - spytałem, kierując wzrok na ciemną posokę, która pokrywała znaczną część jaskini.
- Nic. - odparła, po czym, zapewne widząc mój pytający wzrok, dodała - Nie bój się, nie krew.
- To chyba dobrze. - odparłem, tak jakby od niechcenia - Z tego, co mi wiadomo, jesteś wojowniczką, a nie uzdrowicielką czy magiem.
- A co to ma do rzeczy?
- Noszenie krwi w fiolkach nie jest w twoim zawodzie zbyt normalne, czyż nie?
Poza tym, owa ciecz pachnie zbyt słodko jak na krew, ma zbyt kleistą konsystencję i coś za bardzo się błyszczy.
Wadera, która automatycznie zaczęła przyglądać się tajemniczej - przynajmniej dla mnie - substancji, subtelnie, aczkolwiek zauważalnie, przekręciła oczami. Nie wydało mi się to jednak lekceważące, bardziej przypominało to zwykłe znudzenie tematem. Chrząknąłem, lekko przekręcając łeb i powoli ruszając ku wyjściu.
- Może jednak skusisz się na mały spacer?
- Nawet nie wiem, jak masz na imię.
Zmarszczyłem brwi, chwilowo popadając w zamyślenie. 
- Czyżbym się nie przedstawił? - pomyślałem na głos, a wadera wciąż stała w miejscu, nieskora do rozmowy. - Eskander, młody strateg, miło mi.
Skinęła głową, ruszając do przodu. Sukces!
- To gdzie chcesz najpierw iść? Polana, centrum, jezioro?

Nathing?
<przepraszam, że tak długo...>

Od Cavalerii CD Hannibala

- Cóż, z miłą chęcią - odpowiedziałam i pomachałam Darknie na pożegnanie. Basior zamówił i zapłacił za drinka. Nawet nie mrugnęłam, a już piłam napój. Wilk patrzył na mnie jakby czegoś wyczekiwał. Alfa naszego stada siedziała na kanapie i bacznie obserwowała towarzystwo. Coś mi tutaj nie pasowało. Mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje... i miałam rację, nad nami krążył dziwny ptak z trzema oczami.
- Hannibal, popatrz...
- Na co, chodź tańczyć!
- Coś lata w twojej jaskini, durniu - powiedziałam i zerwałam się z miejsca. Moje oczy stawały się czerwone, a ja zaczęłam wymawiać dziwne słowa. Wzywałam demony. Nie wiedziałam kto to, wiedziałam, że to wróg. Za 30 sekund będą się tutaj walały części tego wielkiego ptaka. Wilki nie zwracali na mnie uwagi, bawili się na całego. Jedynie alfa mnie cały czas obserwowała. Zginął, ptak zginął.
- Co to było?
- Nie wiem Han, wiem, że to był wróg - powiedziałam ze śmiałym spojrzeniem na zakrwawiony sufit. 
- Przytul mnie... proszę - nie wierzyłam w to co mówię. Wilk bez wahania przysunął się do mnie. Ja z całej siły zaczęłam się wtulać w gęste futro basiora. Nie mam siły do niczego, nie ważne, że jestem znowu młoda i pełna siły, ale to tylko fizycznie. Odsunęłam się od wilka.
- Dziękuje Hannibalu...
- Za co?
- Po prostu za to, że jesteś- zrobiło się za słodko. - Chodź tańczyć! - Ruszyliśmy w dziki tłum. Wszyscy się świetnie bawili, taaa ciekawe co będzie jutro...

Hannibal?

Od Jokera CD Darkna

Ciemna wadera zaprowadziła mnie pod stary dąb. Chyba chciała mnie na coś nabrać.... znowu... Cóż, w końcu ją lubię. I jak tu jej nie odpuścić.
- Po co my tu przyszliśmy? - Zapytałem się Dany.
- Pogadać. Co już nie wolno? - Podniosła brew.
- Wolno, wolno. - Szybko stwierdziłem i skinąłem głową.
- Berek! Gonisz. - Pyrgnęła mnie wadera i pobiegła na południe.
- Zaraz cię złapie! - Poleciałem za nią. Miała przewagę gdyż miała skrzydła. Biegaliśmy po wrzosowisku. Wadera upadła.
- Darkna! Nic ci nie jest?
- Nie, nic.
- To... gonisz! - Spojrzałem na nią szczerząc się. Trochę chyba jak walnięty.
- Jo. Odwala ci?
- Nom. - Uśmiechnąłem się robiąc zeza.
- Jesteś walnięty.
- Wiem...
- Wiesz co?
- Co?
- Ja...
- ...Cię...
- ...Lubię. - Dokańczaliśmy po sobie. Jak by nas splątały pnącza losu. Miałem uczucie jakbyśmy byli sobie przeznaczeni.
- To jak, gonisz mnie?
- Pewnie! - Wadera rzuciła się na mnie jak na zwierzynę. Zaczęliśmy się turlać po wilgotnej trawie. Spadaliśmy tak ok. 18 metrów. W końcu skończyliśmy.
- Joker, ale z ciebie super gość.
- Dzięki. Ty też niczego sobie.
- Hih.
- Idziemy do mnie?
- Ok. - Poszliśmy do mnie. Tam zjedliśmy porządny obiad i napiliśmy się.
- Dlaczego nie lubisz jak cię nazywają Dana?
- Długo opowiadać...
- Powiesz mi jutro.
- Nie, mogę teraz. - Wadera opowiedziała mi wszystko co do joty.
- Fascynujące. - Wsłuchiwałem się w jej słowa. - Pięknie opowiadasz.
- Dzięki.
- Darkna.
- Tak?
- Czy...
- Czy...?
- Wyjdziesz za mnie?

Darkna? Tak, to moje oświadczyny. xd

Od Nathing

Śnieg. Przede mną jedynie połać bieli, płatki powoli opadają na ziemię. Pięknie. Melancholijnie.
Przeszłam przez polanę zostawiając okrągłe wgłębienia w idealnie równej warstwie. No i gdzie on się podział?
Pryknęłam cicho, co mogło być zaczątkiem psiknięcia. Pięknie. Tylko tego mi brakowało.
Nie wiem czemu akurat mnie posłali na oprowadzenie nowego, sama praktycznie byłam nowa. Miałam ochotę zapomnieć o tym całym Davidzie i wrócić do ciepłej, pustej jaskini. Nie mogłam jednak mu tego zrobić. Tylko teraz muszę się znaleźć odpowiedź na pytanie: Gdzie on, u licha, jest?
Pomiędzy drzewami mignęła mi błękitna kitka. ,,Inwazja niebieskich lisów" - pomyślałam ironicznie przyglądając się jak spomiędzy drzew wyłania się czarny basior.
- Witaj - zaczęłam z pełną parą. Najwyraźniej dopiero teraz mnie zauważył, ale nie dał po sobie poznać zaskoczenia. - Mam oprowadzić cię po watasze. Zaprowadzę cię najpierw do Jeziora.
Patrzył na mnie ze stoickim spokojem wciąż stojąc w miejscu.
- Idziemy - zakomendowałam, obracając się w odpowiednią stronę. Im szybciej skończymy tym wcześniej znajdę się w swojej jamie - Masz już jaskinię? - zapytałam.
- Jaskinię? - powtórzył nieco chrapliwym głosem.
No przecież. Będę musiała go tam zaprowadzić.
- Pokarzę ci.
Zwykle nie byłam tak otwarta na innych, ale zależało mi żeby zdominować sytuację i odpowiednio szybko oprowadzić go po terenach. Szłam więc przed siebie raźnym krokiem mając nadzieję, że nie będzie nas spowalniał.
Skręcaliśmy właśnie ostro przy jednej ze skał, gdy coś zmusiło mnie do gwałtownego zahamowania. Przed nami szczerzyła się ciemna postać, jakby zbudowana z mroku. Może opis tego nie pokazuje, ale wyglądała naprawdę groźnie i raczej nie była do nas przyjaźnie nastawiona. Z krzaków wypadła Darkna i właśnie miałam się jej zapytać, co się dzieje, kiedy stwór rzucił się w moją stronę.
,,Tak się nie będziemy bawić" pomyślałam uaktywniając swoją moc. Moje oczy zaczęły świecić...

Darkna? David?

28 maja 2016

Od Hannibal'a CD Cavalerii

Uśmiechnąłem się krzywo i parsknąłem śmiechem.
-A to nie ma przypadkiem jakichś skutków ubocznych? - Zapytałem.
-Nie wiem! Chodź! Mam ochotę popływać, zrobić coś głupiego! - Darła się i podskakiwała. Przewróciłem oczami i usiadłem na tyłku.
-Pojebało cie że o tej porze będę pływał. - Mruknąłem.
-Jeju no chodź! Zróbmy coś! Pobiegamy, cokolwiek!
-Chcesz to idź droga wolna! - Odwróciłem się i ruszyłem przed siebie.
-Dobra czekaj.
Zatrzymałem się i bokiem spojrzałem na suczkę szyderczym wzrokiem. Uśmiechnąłem się złowieszczo, i czekałem na to co powie.
-Może zrobimy imprezę? - Przechyliła łeb.
-Nie bądź śmieszna. Jutro idę do pracy. - Westchnąłem. - Ale fajnie by było się trochę upić...
-Tak! Dobry pomysł! - Uśmiechnęła się.
-To widzimy sie u ciebie w jaskini za godzinę. Zwołam paru znajomych, ogarnę się i przyjdziemy. - Rzuciła i zniknęła za krzakiem. No brawo Hannibal! Sprawiłeś sobie kłopoty. Szybko znalazłem się w jaskini. Zdążyłem posprzątać i przygotować mini "bar".  Dobrze że w szafkach były jeszcze dwie zgrzewki piwa. Godzinę później, jak było ustalone zjawiła się Cavaleria z X, Longmą, Oleandrem, David'em, Naturą i Darkną. Później przyszedł jeszcze pan alfa, Zero, aby sprawdzić co sie u nas dzieje, ale i tak został. Odpaliłem muzykę i wszyscy zaczęli tańczyć. Szukałem Cavalerii, która gadała z Darkną przed jaskinią.
-Cavi, mogę Cię prosić? - Zapytałem.
-Tak, jasne.
Odeszliśmy kawałek od tłumu, i zacząłem :
-Nie wiem czy to sie dobrze skończy. - Mruknąłem.
-Wszystko okej, nigdy sie nie bawiłeś? - Zapytała  wkurzona. Aby załagodzić sytuacje, postanowiłem że podsunę się do niej. Przybliżyłem swój nos do jej, tak, aby zostały max 2 cm.
-Zawsze tak zajebiście się bawiłem, że nie wyobrażasz tego sobie. Ale wiesz, lepiej uważać na swoje poczynania. Nie raz wpadłem z jakąś dziwką, i nie najlepiej sie to skończyło. - Warknąłem. Podniosłem łeb i odwróciłem się.
-Chodź, stawiam ci drinka. - Powiedziałem.

Cavaleria?

27 maja 2016

Oleander cd. Longma

- Przez poznania do Śmierci?
- Tak. Ale moim ulubionym wersem jest Przez śmierć do nieśmiertelności. 
- Jesteś młoda, nie powinnaś myśleć o takich rzeczach. 
- Mam już 6 lat Oleandrze. To nie tak mało.
- Właśnie dziś skończyłem 10, jesteś o wiele młodsza. 
- Naprawdę masz dziś urodziny?
- Tak.
- Przepraszam, nie wiedziałam, wszystkiego najlepszego! Czego mogę ci jeszcze życzyć...
- Tego, abym przeżył kolejne 5 lat...
- Dlaczego?
- Przecież wiesz. Jestem chory. Choroba skraca moje życie o około 5-6 lat. Tyle mi właśnie zostało.
- Nie możesz kupić eliksiru nieśmiertelności? 
- On chroni przed działaniem czasu, nie ran i chorób.
Longma spuściła głowę i do mnie podeszła. Wtuliła się w moje ciało. 
- Mogę coś dla ciebie zrobić?
- Zostań ze mną, na zawsze.
Nachyliłem się i ją pocałowałem. (po wilczemu xD) Upadliśmy na podłogę. Przytuliłem się do niej mocno, a ona to odwzajemniła. Byliśmy razem?

Longma?


Od Natury - "Przeciwieństwa się przyciągają" cz. 1/10

Zima, piękna pora roku, ale zdecydowanie wolę wiosnę. Szłam przez zaśnieżony las w którym niektóre drzewa miały liście, a gdzieniegdzie rosły kwiaty. Gdy wpatrywałam się w nadzwyczajny krajobraz, przez przypadek weszłam w różowego wilka.
- P-p-przepraszam. - Powiedziałam.
- Ty się mnie boisz? Niepotrzebnie! Nic ci nie zrobię! A tak w ogóle jak się nazywasz? Ja Joker! - Powiedział niemal, że się śmiejąc. Był... dziwny.
- Nazywam się Natur... - Nie dokończyłam, bo zza krzaków wyskoczyło...coś. Nie umiem tego opisać, wyglądało trochę jak Rake z creepypasty*. Nie zdążyliśmy nawet nic zrobić, ponieważ zza rogu wyskoczyła wielka, czarna wadera. Pokonała stwora w oka mgnieniu. To chyba zaleta jej wielkości. Potwór uciekł.
- Darkna? Co ty tu robisz?
- Chodzę. - Odpowiedziała tak zwana Darkna. Powiedziała to tak obojętnie.
- Przepraszam, ale nie dokończyłaś odpowiedzi jak się nazywasz. - Stwierdził Joker.
- N-n-natura.
- Cześć N-n-natura! - Powiedział żartobliwie. Nagle wtrąciła się Darkna:
- Joker, pozwolisz na słówko? - Powiedziała znów tak obojętnie.
- Oczywiście. - Odpowiedział. Potem skierowałam się w stronę biblioteki. Gdy tak szłam spotkałam się z krasnalem, porozmawialiśmy przez chwilkę o zimie i innych porach roku. Poruszyliśmy też temat jeziora, które znajduje się w tym lesie. Potem wyszłam z lasu.

Joker, spodziewasz się, o co zapyta Darkna ;)?

------------------
Rake z creepypasty - taki pso-człowieko-zombi
Creepypasta - rodzaj horroru. Najlepiej wygoogluj i wejdź w wiki.

26 maja 2016

Od Cavalerii CD Hannibala

Leżeliśmy, w milczeniu. Dalej obserwowaliśmy gwiazdy...
- Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie! - Wykrzyknęłam, a w duchu pomyślałam swoje... basior tylko zaniósł się śmiechem.
- Co w tym śmiesznego? Moje życzenie kiedyś się spełniło, na serio.
- A czy ja powiedziałem, że nie?
- No w sumie, to nie - zaśmiałam się. Zastanawiałam się ile zostało mi Lupus... chcę kupić eliksir odmładzający, dokładniej 3... nie chcę byś stara. Sama myśl, że niedługo będę miała 10 lat, przyprawia mnie o dreszcze. Wiem ile mam kasy, 5600 L.
- Muszę iść do sklepu z eliksirami...
- Po co? Tak późno?
- No tak, chcę iść teraz, idziesz czy może nie chcę się szanownemu milordowi? - Zaśmiałam się. - Rusz swój tłusty tyłeczek.
Basior wstał i szedł tuż obok mnie. Śnieg zaczął lekko prószyć. Było przepięknie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po piętnastu minutach znaleźliśmy się w sklepie. Na skalnych wybrzuszeniach stały eliksiry, tak to ten, ten zielony.
- To co w końcu kupujesz?
- Kupuję 3 eliksiry odmładzające...
- Po co Ci o... - Nie skończył przerwałam mu.
- Po prostu, sama myśl , że skończę niedługo 10 lat mnie przeraża - puściłam mu oczko. Wzięłam z pułki 3 eliksiry, zapłaciłam 2700L. Napoje świeciły na zewnątrz. Od razu po wyjściu otworzyłam wszystkie i wypiłam. Czego się tu bać? Z resztą nic nie czuję...
- I co? Jesteś młodsza?
- A bo ja wiem, na razie nic nie czuję - powiedziałam niemrawo. Aż w końcu zielone chmury zaczęły mnie unosić, znalazłam się w wirze. BUM! Upadłam i rozległ się głos...
- Od teraz droga Cavalerio masz 4 lata i 4 miesiące!
- Kobieto! Ty miałaś 7 lat?
- Nooo i dlatego kupiłam eliksiry! CHODŹ POPŁYWAĆ! CHODŹ POWARIOWAĆ!- Wybuchłam śmiechem i zaczęłam łaskotać Hana.

Hannibal?

23 maja 2016

Od Nathing

Postanowiłam obejrzeć dostępne tu mikstury i zioła. W większości to co zwykle: kwiat uzdrawiania, trucizny i odtrutki, zabawa czasem. Znalazłam jednak rzadko i trudno dostępne, ekskluzywne towary takie jak ekstrakt mocy i specyfik wskrzeszania. Było również parę nowości a także mikstur, o których jedynie słyszałam. Zafascynowała mnie substancja żywiołu - po części dlatego, że ogółem lubię żywioły, ale przede wszystkim przez mój stosunek do kolorowych płynów w niewielkich, szklanych flakonikach. Zwłaszcza jeśli świecą. Szłam dalej z zainteresowaniem oglądając kolejne dziwy, kiedy zauważyłam małe naczynko z podpisem ,,ELIKSIR PAMIĘCI". Oniemiałam. Stałam tak kilka dobrych minut, patrząc na przezroczystą buteleczkę. W końcu niemrawo się poruszyłam. ,,Ile to LUPUS mi zostało?"

* * * 
Niezdecydowana spojrzałam na fiolkę. Stała sobie najzwyczajniej w świecie na skalnym wybrzuszeniu przypominającym półkę. Zmiana światła sprawiła, że płyn był ciemniejszy niż w sklepie i wyglądał niepozornie.
Ostrożnie sięgnęłam po flakonik i przyłożyłam go sobie do warg. Kogo ja tak właściwie pamiętam? Wytężyłam umysł, lecz wciąż przypominałam sobie tylko jedną osobę - Apokaliptę. Przywołałam więc wszystkie wspomnienia dotyczące jej, wszystko co o niej wiedziałam i odchyliłam głowę w tył. Starałam nie koncentrować się na smaku mikstury, tylko na siostrze. Czarna wadera, rude przejaśnienia, ogień. Przez cały czas usilnie myślałam o Apokalipcie. W końcu odstawiłam buteleczkę od pyska i przytrzymałam ją sobie mocą. Naczynko było już niemalże puste. Oceniłam efekty. Przypominałam coś sobie. Jeszcze chwila... Tak, teraz widzę wyraźnie. Apokalipta i ja. Bawimy się. Co prawda to już pamiętałam, ale może coś innego... Szybko przeszukałam wspomnienia. Nic. Tylko zabawa, zabawa, ZABAWA! Na co mi wspomnienia, które już mam?!
Sfrustrowana rzuciłam przedmiotem o ziemię. Odłamki szkła posypały się po podłodze jaskini, a cienka warstwa cieczy rozlała się po sporej powierzchni.
- Nathing?
Nie zdążę już posprzątać.
Obróciłam się zanim wilk zdążył stanąć w drzwiach. Był to ciemny, smukły basior o jasnym podbrzuszu. Chyba nie zauważył żadnego zamieszania.
- Mam cię oprowadzić - powiedział niepewnie, przestępując z nogi na nogę.

Eskander?

21 maja 2016

Powitajmy Nathing!

The Mystic Wolf
Omnis moriar
Imię: Nathing
Pseudonim: Brak, chociaż magiczne znaczenie słowa „nic” samo w sobie jest pseudonimem...
Wiek: 22 lata [czas nie może jej zabić]
Płeć: Wadera
Charakter: Nie pokazuje swoich uczuć. To jedna z jej żelaznych zasad, podobnie jak jej ulubiona żelazna maska – spokój. Potrafi wyprowadzić z równowagi opanowaniem — co nieraz robi specjalnie. Nienawidzi, kiedy ktoś lekceważy ją przez wzrost — to jedyna sytuacja, kiedy reaguje natychmiast. Lubi pokazywać swoją wyższość, jeśli chodzi o doświadczenie, cechy fizyczne czy umiejętność walki, ale nie używa do tego swojego stanowiska. Nigdy. W trakcie konfliktu z innym wilkiem denerwuje ją wręcz wspominanie o tym, że jest betą. Zdarza jej się powiedzieć coś do bólu szczerze, bo nie lubi zawracać sobie zbytnio głowy sprawami tego świata, a zwłaszcza martwić się uczuciami czy problemami innych. Woli przebywać w samotności, zajmując się sobie tylko wiadomymi sprawami. Fakt, że nie obchodzą jej sprawy innych, nie oznacza, że będzie nieprzyjemna. Jest wobec nich zwyczajnie przyjazna, jak każdy normalny wilk, a nieprzyjemne uwagi na ich temat zachowuje dla siebie. Po pewnym czasie stała się dość tolerancyjna wobec nich - dodajmy tutaj, że ze względu na to, co jej samej się zdarza, mało zachowań jest w stanie ją zaskoczyć — zwłaszcza, że od bety watahy wymagana jest jednak jakaś życzliwość i wyrozumiałość wobec członków. Żyje wobec własnych zasad, w gruncie rzeczy dość podobnych do naszych, ale przede wszystkim ma kilka tych niezłomnych i żelaznych.
Jeśli alfa przypadnie jej do gustu, będzie go lub jej bronić nawet za cenę życia, jednak obecna przywódczyni nie może jak na razie poszczycić się jej szacunkiem.
Wygląd: Najmniejsza wilczyca w watasze. Inne wilki często mylą ją ze szczeniakiem. Ma białe, srebrzyście lśniące futro i jasnoszare oczy, które świecą, gdy używa pełni swojej mocy. Jej specjalnością jest posyłanie nimi lodowatych spojrzeń.
Stanowisko: Samica Beta, Wojownik
Umiejętności: Intelekt: 8 | Siła: 5 | Zwinność: 10 | Szybkość: 10 | Magia: 23 | Wzrok: 7 | Węch: 6 | Słuch: 5
Rasa: Wilk Powietrza
Żywioły: Nicość, Powietrze
Moce: Władza nad wszystkim niewidzialnym, nad czym zapanuje.
Rodzina: Pamięta jedynie siostrę – Apokaliptę.
Partner: ---
Potomstwo: ---
Historia: Nie pamięta nic poza urywkami zabaw z siostrą. Pewne jest, że wychowała się w innej watasze razem z siostrą, pod opieką rodziców. To przykre, ale nawet ich nie pamięta. Znalazła się tu po długiej wędrówce. Zdarza jej się porównywać dawną watahę z obecną — miewa wtedy przebłyski wspomnień.
Przedmioty: Na szyi nosi wisiorek wykonany z materiału przypominającego szkło. Zwykle przylega do wilczycy ukryty w jej sierści, ale kiedy używa mocy linka, na którym jest powieszony, w magiczny sposób wydłuża się — zdarza mu się nawet świecić. Nigdy się z nim nie rozstaje, przez co niektórzy twierdzą, że to w nim tkwi cała jej moc. | Fiolka Nieśmiertelności (użyte).
Właściciel: Sea | Nathing

Od Jokera - nowy kumpel

Dzisiejszy dzień był strasznie radosny. Na to czekałem. Aby w końcu móc się zaklimatyzować. Więc gdy wyszedłem z jaskini zaczerpnąłem dużo świeżego powietrza. Patrzę, a tu śnieg, wreszcie się doczekałem. Idąc wzdłuż ścieżki spotkałem małego jelonka. Nie miałem ochoty go zabijać. Nie jestem mordercą. Nagle kilometr na północ usłyszałem wołanie łani. Pewnie jego matki. Wiec postanowiłem go do niej zaprowadzić. Boże, mały zadawał tyle pytań. Strasznie natrętny ten jelonek.
- Jak masz na imię? - spytał mnie mały.
- Jestem Joker, ale mów mi Jo.
- Jestem Zingo. Ty jesteś prawdziwym wilkiem? - Spytał maluch.
- Tak! I cię zjem!! - Jelonek zaczynał uciekać, aż w końcu zmieniło się w to w ganianego. Ale ten jeleń szybko biega.
- Nie złapiesz mnie. - Wystawiał mi język.
- Zobaczymy... - Rzuciłem się na Zinga, a on spanikował. I zaczął krzyczeć.
- Zostaw, zostaw!!
- Nie bój się, nie zjem cię. Po zabawie ruszyliśmy na północ, po długim marszu w śniegu. Usłyszałem kolejne główne wołanie łani. Była tuż za rogiem.
- Mamo, mamo!! - Krzyczał Zingo.
- Mały znalazłeś się! - Krzyczała łania.
- Mamo poznaj Jo, on mnie uratował.
- Witaj Jo. - Powitała mnie łania.
- Witam.
- Och, Jo, jak mam ci dziękować?
- Nie trzeba, naprawdę.
Poszedłem do jaskini.

20 maja 2016

Od Jokera cz. 3/3 Napraaaawdę?

Dziś rano zajrzałem czy moja laska jest w szufladzie... Jest. Ucieszyłem się he he. Potem sprawdziłem, czy mam jeszcze wystarczająco Lupus, aby kupić czerwoną fiolkę. Wystarczająco i jeszcze zostanie! Więc pobiegłem kupić fiolkę. Pijąc ją nie czułem się dobrze. Zaczęło mnie mdlić i prawie zwymiotowałem. Bleee... Ale cóż czego się nie robi dla nieśmiertelności? Kiedy już kończyłem rozbiła mi się buteleczka! A jeszcze nie wypiłem. Super Lupus w błoto. Co ja mam taki pechowy dzień?? Piątek trzynastego? Nie. Ale chyba coś starczy. Więc wziąłem resztki z rozbitej fiolki i wylizałem. W sumie czułem coś, ale nie tak intensywnie.
- Ech, mogłem kupić dwie. - Mówiłem poddenerwowany.
- Hej! - Usłyszałem Zero.
- Cześć Zero.
- Coś taki smutny? Przecież jesteś Królem śmiechu.
- Ale mi się fiolka rozbiła.
- To nic takiego. Czujesz łaskotki?
- Tak.
- To działa uwierz mi. - Uwierzyłem. Bo to w końcu alfa. On się zna. Nagle szczyt! Poczułem nieśmiertelność! Coś na co czekałem aż 10 MINUT!! Ale się opłacało. Postanowiłem odwiedzić Darknę.
- Cześć!
- Hej!
- Uderz mnie!
- Ok. - Uderzyła, bolało, ale dlaczego?
- Jo, wiesz, że to działa tylko w przypadku czasu?
- Serio? Nie wiedziałem.
- Teraz wiesz. - Mrugnęła do mnie wadera. I uśmiechnęła się.
- Wiesz co?
- Co?
- Nie jesteś taka twarda.
- Ach tak? - Zmrużyła oczy i mnie z całej siły uderzyła... Bolało.
- I co dalej się tego trzymasz?
- Nie...
- Widzisz, po prostu jestem lepsza.
- Ta?... - Uderzyłem waderę tak mocno, że upadła i się nie ruszała.
- Darkna! - Nie odpowiadała. - Darkna!
- Bu! - Przestraszyła mnie! No wiecie co?
- Jo...
- Tak?
- Ja cię lubię... Ale lubię lubię.
- Serio?
- Żartuje! Ha ha nabrałeś się.
- No haha. - Wyrolowała mnie byle jaka wadera - wadera, którą kocham!

Ach te moje przygody ^-^ Jo szaleje z opowiadaniami xD

Srebrne Stajnie

Zapraszam do kolejnego, nowo otwartego bloga!

Od Jokera cz. 2/3 - Moja laska!

Ponowny śmieszny dzień. Tym razem, kiedy sięgałem po kawałek królika zauważyłem, że nie ma mojej laski!
- Zaraz! Gdzie ona jest!? O nie! - Krzyczałem na całe gardło. Szybko wybiegłem z jaskini i pobiegłem do Taravii.
- Co się stało? - Zapytała Taravia.
- Moja... La... La... - Nie mogłem złapać oddechu.
- Powoli, powoli. No już, mów.
- Zgubiłem swoją laskę!
- No i...
- I...? No tragedia! - Bez niej nie jestem Jokerem!
- Oj, nie przesadzaj. - Parsknęła wadera. A ja pobiegłem do Darkny.
- Dana!
- Nie mów do mnie Dana! Co się stało?
- Zgubiłem swoją laskę!
- CO MNIE TO?! ODCZEP SIĘ! - Zaczęła krzyczeć. A ja poszedłem do Serafiny, ale jej nie było. No normalnie TRAGEDIA! Poszukując laski napotkałem Zero i jego szczeniaki.
- Hej. Widzieliście moją laskę?
- Nie. - Powiedział Zero
- Ja widziałam. - Powiedziała Ingreed.
- Gdzie?!
- Tam, nad rzeką. - Pobiegłem tam.
- Jest i zguba hahaha! Mój błąd, że cię nie odłożyłem do szufladki. He he...
- Hej. To masz już laskę? - Zapytała Darkna.
- Tak! - Powiedziałem szczęśliwy.
- Sorki za to, że byłam dla ciebie zła.
- Nie, nie musisz. - wykrzyknąłem. Wadera spojrzała na mnie pięknym, zaś i zauroczającym wzrokiem.
- Eee... Co tak patrzysz?
- Co... Nie, nic tylko tak. Bo tam jest motyl.
- Aha... - Spojrzałem sztywnym wzrokiem, głupio się szczerząc.
- To ja lecę, pa!
- Pa! Wróciłem do domu i położyłem laskę do szuflady... Chyba.

Stado Thea'h Krachi

Chciałabym polecić bloga graczki aleksis6, Stado Thea'h Krachi. Zapraszam!

19 maja 2016

Od Jokera cz. 1/3

Gdy już zostałem przyjęty do watahy postanowiłem ją zwiedzić. Chodziłem po całych terenach ok 3 godzin. Napotkałem Darknę.
- Hej! - Powiedziałem.
- Hej. - Odpowiedziała.
- Co jest?  -Spytałem widząc smutek na jej twarzy.
- Nie nic... - Po tych słowach zaczęła się śmiać, gdyż użyłem swojej mocy.
- Ha ha ha przestań!! Ha ha ha. - Zaczynała coraz bardziej się śmiać a ja z nią.
- Wspaniale co?
- Super! Wiesz co?
- Co?
- Lubię cię!
- Dzięki. - Poszedłem. Idąc wąskim wąwozem utknąłem miedzy szczelinami.
- Pomocy! - Mój głos już nie był taki radosny. Cisza, jak makiem zasiał. Nagle pojawiła się Taravia.
- Taravia pomożesz?
- Co ty znów na wyrabiałeś?
- He he... - Uśmiechałem się skompromitowany.
- Oj Jo, Jo. - Powiedziała kręcąc głową. - Daj, wyciągnę cię. - Zacisnęła zęby na mojej sierści i zaczęła ciągnąć.
- Czekaj! Boli! - Zaprzestała.
- Boli? Wybacz.
- To nic takiego wyjdę. - I wyszedłem.
- Co to ty... Jak... - Jąkała się wadera.
- Żarcik! Ha ha ha. - Zacząłem się śmiać.
- No ha ha ha. - Powiedziała sarkastycznie Taravia.
- No jestem królem!! - Krzyknąłem.
- Zobaczymy... - Uśmiechnęła się. I zaprowadziła mnie nad przepaść.
- Co my tu robimy? - Spytałem. A Taravia zepchnęła mnie. Czułem wiatr i zacząłem krzyczeć i zamknąłem oczy.
- Otwórz oczy!
- Nie! - Ale jednak otworzyłem. Okazało się, że nie spadam tylko wiszę na sznurku. No wiecie co?
- I co, zemsta jest słodka i śmieszna! - Zaśmiała się Taravia.
- Tia. - Zaśmiałem się z nią. Po krótszym czasie Taravia zdjęła mnie ze sznurka i zapytała.
- I co zatkało?
- Nom. Ha ha ha.



Fajny żart co nie ha ha ha. xD

18 maja 2016

ODCHODZĄ.

Poniższe wilki odchodzą za decyzją właścicieli. 

http://kagay.deviantart.com

Zanim coś zrobisz, pomyśl. Jeśli dalej nie jesteś pewien, nie rób tego.

~*~

http://zulei1010.deviantart.com

Przebaczenie jest dwukierunkową drogą, bo ilekroć przebaczamy komuś, przebaczamy również samemu sobie.

~*~

kayxer.deviantart.com

Wstań. Nie poddawaj się. Pokaż tym idiotom, że stać cię na więcej.


~*~

http://snow-body.deviantart.com

And I feel so cold. This house no longer, feels like home.

Powitajmy Jokera!

autor nieznany

Śmiech to zdrowie! :D

Imię: Joker (czytaj: Dżoker)
Pseudonim: Jo (czytaj: Dżo), Śmiejek
Wiek: 5 lat
Płeć: basior
Charakter: Jo jest wilkiem, który ma zawsze dobry humor. Uwielbia żartować. Prawie każda jego wypowiedź to żart. W jego starej watasze nazywano go Królem Śmiechu. Nie jest odważny, lecz bardzo, bardzo nieśmiały. Kiedy kogoś bardziej pozna o mało nie wejdzie na głowę!
Wygląd: Różowa sierść z czarnymi pręgami na tylnych łapach i puszystym ogonie. Brzuch i końcówka ogona biała. Na szyi biały kołnierz z ciemnobrązowym kryształkiem. Na głowie nosi swój ukochany kapelusik, bez którego "Nie jest Jokerem". Na pierwszy rzut oka wygląda jak lis ale to tylko bardzo szczupły basior.
Stanowisko: Biały Mag
Specjalizacja: bieganie, skakanie, żartowanie
Rasa: Wilk Umysłu
Żywioły: hipnoza
Moce: 
- potrafi zahipnotyzować,
- umie zamieszać w głowie,
- zamazanie wspomnień,
- "pranie mózgu",
- potrafi zabić wzrokiem (jeśli chce),
- umiejętność rozśmieszenia smutnej osoby.
Rodzina: 
Matka - Uranium
Ojciec - Titan
Siostra - Heheszka
Wszyscy nie żyją.
Partnerka: Zawsze singiel...
Potomstwo: Oj, przydałoby się
Historia: Jo był we wspaniałej watasze. Tam nauczył się żartować. Żartowanie zaczęło zmieniać się w uzależnienie. I tak powstał Joker - Król Żartów. Po 2 latach spędzonych w swojej ojczyźnie, wyrzucono go i trafił tu.
Przedmioty: swoja laska śmiechu
Właściciel: KONIARA65322
Inne zdjęcia: jako człowiek
Ocena: 0/0

15 maja 2016

Od Kate cd. Lucy

Lucy była dla mnie jak przyjaciółka. No właśnie była...
- Przyjdź tu jutro wieczorem. - powiedziała
- Okej - odparłam
Następnego wieczoru przyszłam w to miejsce. Lucy tam nie było. Spóźniała się na własne spotkanie... A niby to ja miałam się nie spóźnić...
- Kate!
- Lucy! Nareszcie! Gdzie ty byłaś?
- Przepraszam za spóźnienie... Zapomniałam o spotkaniu...
Przez resztę wieczoru rozmawiałyśmy. Lucy mówiła o sobie, a ja słuchałam. Później było na odwrót. Nagle usłyszałam jakiś głos...
- Lucy!?
- M-M-M... M-Magnus!?
- Lucy!
- Magnus!
- Lucy!
- Magnus!
- Lu...
- O co tutaj chodzi?
Ale oni mnie nie słuchali... Patrzyli sobie w oczy... Lucy płakała... Nagle ruszyła się i podbiegła do mnie.
- Kate to Magnus!
- Tyle to już wiem...
- Jak wyglądam?
- Dobrze Lucy, ale...
Ale Lucy pobiegła do Magnusa. Poszłam sobie i zostawiłam ich samych. Co tam po mnie? Może Lucy się opamięta i po mnie wróci....

Lucy?

Od Hannibala CD Cavalerii

- Dobrze polujesz. - Powiedziałem.
- Dzięki. - Zarumieniła się.
Uśmiechnąłem się. Nie chciałem, aby do tego doszło, ale... Eh, Hanni...
- Ładny dziś dzień, nie prawdaż?
-Tak... - Westchnęła wadera. Po skończonym obiedzie, wybraliśmy się na spacer po lesie.
- Uwielbiam niebieski kolor. Różowy też jest ok, ale nie taki dziewczyński różowy. Taki... Jak mój nos. - Zaśmiałem się.
- Hah.
- Cavi, może popatrzymy na gwiazdy? Dawno tego nie robiłem... - Uśmiechnąłem się.
- Tak, jasne. Czemu nie.
Poszliśmy na polanę. Robiło się ciemno, a my leżeliśmy w trawie i opowiadaliśmy sobie kawały.
- Siedzą na dachu dwa gołębie. Jeden grucha, a drugi jabłko. - Zacząłem się śmiać, podobnie jak wadera. Kiedy już było całkiem ciemno, zaczęliśmy oglądać małe, błyszczące kropki na niebie, układające się w niezwykłe kształty.
- Te, wyglądają jak królik! - Powiedziała Cavaleria.
- Fajnie dziś. Było. - Powiedziałem.
- Racja...


Cavaleria?

Od Cavi CD Taravii

Patrzyłam się na basiora wzrokiem, wzrokiem, który mógłby zabijać. Obstawiam, że Taravia walnęła coś głupiego i on chce jej coś udowodnić. Koniec rozmyśleń, ruszam w drogę albo z nim albo sama. W ogóle mnie to nie interesuje. Wyszłam z jaskini omiatając wzrokiem otoczenie. Nudno. Granatowe chmury nadchodziły, czyżby pierwszy śnieg? Tak, nie myliłam się. Pierwsze białe płatki zaczęły spadać na ziemię i tworzyć biały dywan. Niezbyt mnie to cieszy, jak będzie chciał może mnie zacząć śledzić. Zaraz zamienię się w niewidoczną gołym okiem, małą istotką. Było zimno, moje futro jeszcze nie zmieniło się na zimowe. A basior? Ktoś go widział? Nie! Tchórz zawrócił, co boi się, że po tej nocy coś coś? NIGDY. Jak mogłam zakochać się w tym wyrachowanym debilu mojego gatunku. Nie mam siły, najpierw Sheedan teraz on. Skurczyłam się do rozmiarów mrówki i zaczęłam kierować się na północ. Już blisko, mam nadzieję, że jutro rano znajdę się u boku Calcario. Nagle usłyszałam głos w głowie...
~ Cavalerio, to ja Taravia. Muszę Cię przed czymś ostrzec ~ mruknęła alpha stada, wyjątkowo troskliwie.
~ Niech zgadnę... Romino chcę mi coś zrobić?
~ Skąd wiedziałaś? Aj dobra, będzie się starał za wszelką cenę Cię...
~ Dokończ...

Taravio?

Najmłodsza z miotu alf - Ingreed!

dNiseb
Każdy jest przekonany, że jego śmierć będzie końcem świata. Nie wierzy, że będzie to koniec tylko i wyłącznie jego świata.

Imię: Ingreed
Ksywka: In
Wiek: 13 lat [nieśmiertelna]
Płeć: wadera
Charakter: Ingreed jest waderą raczej cichą, wiecznie zamyśloną. To wadera zorganizowana, zawsze przygotowana. Każdy jej ruch jest dokładnie przemyślany. Jest lekko nieśmiała. Opiekuńcza i kochająca wilczyca. In jest delikatna, lecz nie chodzi tu o siłę fizyczną - łatwo ją urazić, potrzebuje ciepła drugiego wilka. Jest zabójczo inteligentna, a cała jej siła skupiona jest w jej oczach, którymi to rzuca iluzję lub kontroluje sny. Kiedy straci wzrok, straci moce. Zawsze stawia na przemyślany plan, szybkość i zwinność, pamiętając również o oczach. Mało je, w dodatku jest wytrzymała. Nie boi się bólu fizycznego. Jest waderą odważną, ale nie jest pewna siebie. Czasami brak jej zdecydowania, motywacji i entuzjazmu. Potrzebuje wsparcia, a kiedy je otrzyma, będzie niezwyciężona.
Wygląd: In jest najniższa ze swojego rodzeństwa, szczupła, a kolor jej futra diametralnie się zmienił - teraz jest lekko różowa, a na jej tylnej, prawej łapie widnieje czarne znamię. Sama nie wie skąd jej się to wzięło, po prostu jest i tyle. Drobna, o chudych łapach i smukłym pysku. Kolor jej oczu jest bliżej nieokreślony, coś pomiędzy niebieskim a czarnym - i nie jest to granatowy. Podczas używania swoich mocy jej oczy przybierają krwistoczerwony odcień.
Stanowisko: Zielarz
Umiejętności: Intelekt: 10 | Siła: 1 | Zwinność: 7 | Szybkość: 8 | Magia: 10 | Wzrok: 10 | Węch: 2 | Słuch: 2
Rasa: Wilk Snów
Żywioły: Sen, Iluzja
Moce:
*Wpływanie na zarówno własne jak i cudze sny,
*wywoływanie iluzji, tworzoną przez nią samą - jest to w pewnym stopniu "inny wymiar", który może dowolnie zmieniać,
*uleczanie ran, zarówno swoich jak i innych,
*telepatia - zarówno "rozmowa", czytanie w myślach, jak i zapora umysłowa (blokuje dostęp do umysłu Ingreed przez inne wilki).
Rodzina: Ojciec - Zero Black Fire, matka - Taravia, rodzeństwo - Loedia, Raiden, Asacrifice La Blue Fire, Kesame, Nicolay, przybrany brat - Thomas. Miała jeszcze ciotkę Serafinę, kuzynkę Cheroke i dziadków Nihera i Terrę. Bratanica - Rize i bratankowie - Zefir i Hide.
Partner: Harbinger Ghost [małżeństwo]
Potomstwo: Seele, Inveth, Hesher
Historia: Urodzona w watasze.
Przedmioty: ---
Właściciel: Ktosicek | Ktosicek | damaszek2001@gmail.com
Inne zdjęcia: jako szczeniak
Ocena: 0/0

Trzeci z miotu alf - Raiden!

NatalieDeCorsair

Imię: Raiden
Ksywka: ---
Wiek: 7 lat
Płeć: basior
Charakter: Charakter Raidena zmienił się odkąd dorósł. Stał się bardziej ponury, a także zdarza mu się być agresywnym. Działa impulsywnie, nie myśląc nad tym, co robi. Niezbyt obchodzi go zdanie innych, wilki traktuje z charakterystyczną dla siebie chłodnością i wyższością, wliczając w to także swoją rodzinę. Na jego pysku często gości uśmiech, lecz taki złośliwy, niekiedy szalony. Teraz nie przeszkadza mu przemoc, sam często ją stosuje. Wciąż ma nadzieję, że zostanie alfą, uważa, że to on jest najodpowiedniejszy do tej roli. Można uznać, że niczego się nie boi, że jest niezwykle odważny - lecz przecież pomiędzy odwagą a głupotą jest cienka granica, prawda?
Wygląd: Wysoki basior o futrze w różnych odcieniach brązu, czerni i białym podbrzuszu. Jest widocznie umięśniony, acz nie przerośnięty. Ma ostre, czarne pazury i ciemne, brązowe oczy.
Stanowisko: Strażnik
Umiejętności: Intelekt: 5 | Siła: 8 | Zwinność: 5 | Szybkość: 5 | Magia: 5 | Wzrok: 6 | Węch: 8 | Słuch: 8
Rasa: Wilk Eteru
Żywioły: Eter, wiatr
Moce: Raiden nadal niezbyt dobrze panuje nad swoimi mocami. Jak na razie potrafi m.in. tworzyć próżnie, w które może złapać inne wilki, a także pobierać nikłe pokłady energii z gwiazd, którymi może później atakować. Opanował również żywioł wiatru.
Rodzina: Ojciec - Zero Black Fire, matka - Taravia, rodzeństwo - Ingreed, Loedia, Asacrifice La Blue Fire, Kesame, Nicolay, przybrany brat - Thomas. Miał jeszcze ciotkę Serafinę, kuzynkę Cheroke i dziadków Nihera i Terrę.
Partnerka: Will [małżeństwo]
Potomstwo: Zefir, Rize i Hide.
Historia: Urodzony w watasze.
Przedmioty: ---
Właściciel: Ktosicek | Ktosicek | damaszek2001@gmail.com
Inne zdjęcia:
Jako szczeniak:   <KLIK>
Ocena: 0/0

Drugi z miotu alf - Asacrifice La Blue Fire!

Fichtiilicious
I never lose. I'm just giving you a head start , but later i kill you and destroy you.

Imię: Od szczenięcych czasów nic nie zmieniło się w jego imieniu, no może jednak to, że nikt nie mówi do niego pełnym imieniem. Jednak wszyscy powinni wiedzieć jak się nazywa, w końcu pełni bardzo ważną funkcję w watasze. Asacrifice La Blue Fire.
Ksywka: Wszyscy mówią mu As, Fire, Blue. Niedawno przybrał ksywkę Leo, jeżeli chcesz go wkurzyć - Leoś.
Wiek: Ma już za sobą 13 wiosen, jak to się mówi, choć sam przestał już liczyć.
Płeć: Basior, to raczej oczywiste. Jeszcze nikomu nie odpuścił po pomyleniu go z "samicą".
Charakter: "Bo każdy upadek ukształtował mój charakter." - to słowa, od których zaczniemy opisywanie jego niesamowitej osobowości. W skrócie? Wszystko odziedziczył po ojcu, jednak z "podwójną siłą". Pierwszy punkt - zło. Nim kieruje tylko to, nie ma w nim nawet iskierki dobra. Od zawsze był dla wszystkich wredny, bezczelny i złośliwy, jednak jest jedna osoba na tym świecie, dla której ten wcielony diabeł jest miły i opanowany. Tą osobą jest jego matka, Taravia. No, ale poza nią są jeszcze inni, dla których As, jest czymś gorszym od najstraszniejszego koszmaru. Zawsze lubi komuś dokuczać, przeszkadzać mu, jest jak taki zły duch - Poltergeist. Tylko że różnią się tym, że Asacrifice nie przestawia mebli. Ogólne, jest strasznie podły i opryskliwy. Choć czasem, dla niektórych, dla tych, którzy zdobyli coś, co od niego ciężko wyciągnąć... Zaufanie. Tak, to jest jedyna rzecz, która jest ci potrzebna, aby przestał cię prześladować, poniżać, upokarzać. To jego hobby, niszczenie innym wilkom życia. Chociaż, puki się mu nie narazisz, nie spróbujesz go poznać, będzie cię omijał szerokim łukiem. A dlaczego? Właśnie, Asacrifice jest samotnikiem. Świetnie wyszkolony, daje sobie radę sam, bez niczyjej pomocy z łatwością dopadnie jakiegoś jelenia albo coś, jego moce są na tyle rozwinięte, że pozwala sobie na wszystko. Dla niego nic nie ma granic. Nie lubi stosować się do zasad, zazwyczaj je łamie i pokazuje na co go stać. Uwielbia się też popisywać przed dziewczynami. Kocha się wywyższać, pokazywać że jest lepszy, nie cierpi, gdy jest z kimś równy. Zawsze As musi być tym najlepszym. Sam nie wie, dlaczego inni mówią że nie nadaje się na lidera. Całkiem dobrze radzi sobie ze swoimi obowiązkami, zawsze wszystko robi idealnie, jest perfekcjonistą. Poza swoim charakterkiem demona, Asacrifice jest cichym, zazwyczaj odciągniętym od reszty basiorem. Nie lubi zwracać na siebie uwagi nieznajomych. Świetny z niego aktor, umie manipulować innymi. Jest straszliwie nieufny, wątpię, że polubi cię po pierwszym dniu, u niego zdobywanie zaufania i lojalności trwa miesiące, może nawet lata. To nie takie proste, a zwłaszcza, gdy jest on niezwykle wkurzający, arogancki. Co jeszcze oprócz tego można o nim powiedzieć? Jest bezduszny, obojętny, niezależny... Ale też bardzo inteligentny i mądry. Umie czytać, zna większość języków. Zawsze znajdzie na coś odpowiedni argument. Umie wywinąć się z każdej sytuacji. Czy ma skłonność do kłamania? No jasne, wszystko co od niego usłyszysz może być kłamstwem. Przecież tyle razy już okłamał wiele wilków... A teraz ocena ogólna. Zły, nieufny, wytrwały, mądry, sprytny, kłamliwy, wredny, niezdyscyplinowany <ale posiada kulturę osobistą. Nie jest niechlujem, w końcu to perfekcjonista>, zwinny. Gdyby nie patrzeć, niczym nie różni się od ojca, ale tak na prawdę, są całkiem inni. Zero stał się miły, dobry... A Asacrifice? Jego może zmienić tylko prawdziwa miłość... Taka miłość, która przemieni jego kamienne, lodowate serce. Ale ludzie, wierzycie w cuda?
Wygląd: Jak wygląda Asacrifice? Jest niebieski. Dokładniej? Można to nazwać ciemno-granatowym. Właśnie taki odcień ma jego sierść. Jedyne co przyciąga uwagę, to jego oczy. Potrafią zaczarować, i to jak. Również są niebieskie. Jednak nie mają tak ciemnego koloru jak jego futro. Są jasne, można powiedzieć że aż świecą rażąco. Na ogonie ma białe plamki, a na łapach białe skarpetki. Na końcach uszu również ma białe znaczki. Może nie jest to kolorowy basior, ale mu się to podoba.
Stanowisko: Zabójca.
Umiejętności: Intelekt: 5 | Siła: 5 | Zwinność: 10 | Szybkość: 5 | Magia: 5 | Wzrok: 5 | Węch: 5 | Słuch: 10
Rasa: Wilk Czasu
Żywioły: Czas, materia, chaos
Moce:
~ Zatrzymanie czasu: Tak, dobrze przeczytaliście. Asacrifice umie zatrzymać czas, nic, żadne zaklęcie nie jest w stanie tego zatrzymać. Ma to wyćwiczone do perfekcji, nigdy nie zdarzyło mu się czegoś popsuć. W końcu wystarczy jeden mały błąd, a cały świat może runąć. Jedynym minusem tej mocy jest to, że czas wstrzymuje tylko maksymalnie na 2-3 minuty.
~ Cofnięcie się w czasie: Otóż to, ta moc pomaga Asacrifice cofnąć się w czasie, jeżeli zrobi coś źle. Jednak nie jest to w cale tak, że może sobie cofać czas do bólu. Jest tego ogranicznik. Jeżeli As cofnie się w czasie o zbyt długi czas, tak samo jak przy zatrzymaniu czasu, wszystko może zniknąć. Jeżeli też będzie używał mocy zbyt często, w końcu może ją stracić, a tego by nie chciał.
~ Podróż do przyszłości: Jeżeli umie zatrzymać czas i go cofnąć, na pewno umie też spojrzeć w przyszłość. Niestety, nie jest to tak jak w poprzednich mocach. As może tylko zobaczyć przyszłość, nic nie da rady tam zrobić. Po prostu, to zaklęcie czyni go "wróżką". Tego także nie może używać za często.
~ Następna moc, już bez nazwy. Asacrifice potrafi stworzyć z niczego jakąś rzecz, jednak znika ona po jednym dniu, może nawet kilku godzinach. Nie używa tego często, więc nie musi się o nic bać.
Rodzina:
~ Rodzice: Matka Taravia [Samica Alfa] i znienawidzony, zmarły ojciec Zero Blackfire [Samiec Alfa].
~ Siostry: Z głupiej winy rodziców Asa, posiada on dwie siostry. Loedię i Ingreed. Dla Asacrifice Ingreed jest cichą, ponurą, nadal najmłodszą siostrunią, której chociaż nie lubi za bardzo, zawsze na niej polega. A Loedia? O nie, nigdy się nie lubili. Asacrifice twierdzi, że jest sztywna, kujonka, córeczka mamusi. Od zawsze ze sobą walczyli i zostało tak do teraz, nadal żywią do siebie nienawiść, choć czasem muszą porozmawiać z racji na to że oboje są następcami tronu.
~ Brat: Jedyny brat którego ma to Raiden. Nie układa im się, As z nim również nie utrzymuje kontaktu. Jednak trochę o nim wie. Raiden zawsze był cichy, zamknięty w sobie, dlatego As za nim nie przepada. Och, zapomniałbym o Thomas'ie. Nie jest jego bratem, przynajmniej nie biologicznym. Przyszywanym, to tylko jakiś starszy, o wiele starszy brat którego Asacrifice nienawidzi tak samo jak ojca, właśnie za to, że są ze sobą spokrewnieni.
~ Najmłodsze rodzeństwo: Kesame, Nicolay
~ Miał jeszcze ciotkę Serafinę, kuzynkę Cheroke i dziadków Nihera i Terrę.
~ Bratanica - Rize i bratankowie - Zefir i Hide.
Partnerka: Jego twardym jak skała, zimnym jak lodem sercem zawładnęła pewna czarna wadera. Niby na początku skakali sobie do gardeł...Ale teraz otwarcie może powiedzieć, że ją kocha. Jego partnerką jest Nocta Draken ♥♥♥.
Potomstwo: April, Mizuki, Akamaru
Historia: Urodził się w watasze.
Przedmioty: ---
Właściciel: Shairenn
Inne zdjęcia:   <KLIK>
Ocena: 0/3

Przyszła alfa - Loedia!

NatalieDeCorsair
Potencjał chaosu można wykorzystać, a gdy tylko wykorzystamy go prawidłowo, 
chaos przestaje być chaosem.

Imię: Loedia
Ksywka: Keira (czyt. Kira), Ledi - nienawidzi, kiedy ktoś do niej tak mówi
Wiek: 17 lat [nieśmiertelna]
Płeć: wadera
Charakter: Loedia jest waderą nieodgadnioną. Manipuluje swoim charakterem, w przeciwieństwie do matki jest niesamowicie dobrą aktorką. Jest nieufna i ostrożna, a każdy swój ruch kilkakrotnie analizuje. Wie, co mówi, potrafi kłamać i to kłamstwo wychwycić. Inteligentna wilczyca, która bardzo łatwo się uczy. Jest pewna siebie i nie łatwo ją zastraszyć, ponadto zna swoją wartość, nie da sobą pomiatać czy manipulować. Nie odzywa się bez potrzeby w towarzystwie tych, których nie zna dość długo. Zabija bez wyrzutów sumienia, co można zauważyć chociażby po tym, jak potraktowała swojego brata.
Bardzo zabolało ją to, że - wbrew wszystkiemu, co jej mówiono - to nie ona została alfą. Nienawiść do rodziny pogłębiła się jeszcze bardziej, a ona sama zamknęła się w swojej samotności. Przestało jej zależeć na czymkolwiek.
Wygląd: Średniej wielkości szczupła wadera o szaro-białym umaszczeniu i czerwonych, inteligentnych oczach. Czarne pazury i ostre kły odebrały już niejedno życie. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie licząc szklanego prawego oka i biegnącej po nim szramie. Nie widzi na nie, nie chciała skorzystać z magii, aby je usprawnić. To swego rodzaju pamiątka po tym, co kiedyś zrobiła.
Stanowisko: Czarny Mag
Umiejętności: Intelekt: 23 | Siła: 13 | Zwinność: 16 | Szybkość: 16 | Magia: 19 | Wzrok: 13 | Węch: 15 | Słuch: 15
Rasa: Wilk Chaosu
Żywioły: Chaos, Czarna Magia, Metal
Moce: Trudno opisać jej moce. Włada nad żywiołem metalu, co pozwala jej na wiele kombinacji. Opanowała również Czarną magię i wciąż się w niej zagłębia. Jednak jej głównym, od szczeniaka, żywiołem jest chaos - Loedia potrafi rozpętać wokół siebie istne piekło.
Rodzina: Ojciec - Zero Black Fire, matka - Taravia, rodzeństwo - Ingreed, Raiden, Asacrifice La Blue Fire, Kesame, Nicolay, przybrany brat - Thomas. Miała jeszcze ciotkę Serafinę, kuzynkę Cheroke i dziadków Nihera i Terrę. Bratanica - Rize i bratankowie - Zefir i Hide. Później jeszcze paru doszło, ale kto by to zliczył?
Partner: Jest istota, którą Loedia podziwia, lecz nie jest to miłość filmowa, z kwiatami, wzruszającymi słowami i wpatrywaniem się w oczy. Bardziej taka z szacunku i pewnej swobody.
Potomstwo: ---
Historia: Urodzona w watasze jako przyszła samica alfa - nie została jednak wybrana.
Przedmioty: Fiolka nieśmiertelności (użyta).
Właściciel: Ktosicek | Ktosicek | damaszek2001@gmail.com
Inne zdjęcia:
<KLIK>  <KLIK> <KLIK>  <KLIK>
<KLIK>  <KLIK> <KLIK>  <KLIK>
<KLIK>  <KLIK> <KLIK>  <KLIK>
Jako szczeniak:   <KLIK>  
Ocena: 0/0

Taravia urodziła!

Taravia i Zero Black Fire zostali rodzicami czwórki zdrowych szczeniąt! Oto przyszłe alfy w kolejności od najstarszego szczeniaka:

zdjęcie
oryginał - NatalieDeCorsair

Od Taravii cd. Zero

Zamyśliłam się.
- Myślałam nad tym, ale nie mogę się zdecydować. - uniósł brew - Ingreed, Raiden i... myślałam nad Keira lub Loedia. Jak myślisz?
- Może Loedia?
Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
- A więc Asacrifice, Ingreed, Raiden i Loedia.
- Asacrifice La Blue Fire. - poprawił mnie z lekkim uśmiechem. 
- Nie widzę nas w roli rodziców. - westchnęłam, spoglądając na swój brzuch. Był lekko zaokrąglony. 
- Hmm, ja też.
- W co myśmy się wpakowali? - mruknęłam, opierając się o basiora.
- W rodzicielstwo, skarbie, rodzicielstwo...
- "Skarbie"? - zaśmiałam się, a ten uśmiechnął się do mnie
- Wolisz "kochanie"? 
- Wolę Taravia. 
- Ha, wiedziałem.
Parsknęłam i wstałam, powoli kierując się do naszej jaskini. 
- Chodźmy do domu. Jestem śpiąca...
- Mam cię zanieść? - zapytał, kryjąc rozbawienie
Ach, gdyby tylko mój wzrok mógł zabijać...

~~~
2 miesiące później


- Zero, jestem głodna. 
- Jadłaś godzinę temu. - uniósł brew
- No wiesz co? Jestem w ciąży! - warknęłam, leżąc na boku. 
No cóż, bycie ciężarną to najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek przeżywałam. Tortury. Katusze. Jest się głodną, ociężałą i humorzastą waderą. A te cholerne basiory nic nie rozumieją! 
- Dobrze, zaraz coś upoluję... - mruknął i omiótł mnie troskliwym wzrokiem. - Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś...
- Ty się lepiej nie odzywaj! - warknęłam i wstałam, chwiejąc się. 
Tak, to zdecydowanie najgorsza rzecz w życiu wadery...
Zero wyszedł, a ja poczułam coś, czego nie umiem opisać. Skurcze i jeden wielki ból. 
- Nie, błagam, nie teraz... ZERO!
Przybiegł do mnie, pytając od razu, co się stało. 
- Po prostu zawołaj Alacartza. Chyba rodzę.
O dziwo, zabrzmiałam spokojniej niż kiedykolwiek. 
No cóż, Zero nie był już taki spokojny. Co rodzicielstwo robi z wilkiem?

~~~
kilka godzin później

Oddychałam głęboko, zgodnie z zaleceniami medyka. Leżałam, wpatrując się w oszołomionego Zero. No cóż, właśnie zostaliśmy rodzicami. 
Trzy białe kuleczki plus jedna szara właśnie smacznie spały obok mnie, pojedzone i umyte. Chyba jednak warto było rodzić. 
- Jak się czujesz? - zapytał, podchodząc bliżej.
- Jak ma się czuć wadera, która właśnie urodziła czwórkę szczeniąt?
- Chyba dobrze.
- A więc czuję się dobrze. Plus ogromny ból, ale to już szczegół. - mruknęłam, uśmiechając się lekko. Wciąż głęboko oddychałam, próbując odzyskać czucie w łapach. 
- Ten z niebieskim to będzie Asacrifice La Blue Fire.
- Ta szara to Loedia. 
- Biała to Ingreed.
- A biały z brązowym to Raiden. 
Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam. 

Zero?
Jak wrażenia? :D

Od Taravii cd. Cavalerii

No proszę. A myślałam, że dobrze robię, posyłając go tam.
~ ROMINO! - wrzasnęłam "w myślach", wciąż próbując zapanować nad gniewem ~ Co Wy sobie wyobrażacie?! Wysłałam cię na misję, a nie na zabawę!
~ Tara... - próbował, lecz mu przeszkodziłam
~ Masz tu zaraz wracać, ale już!
~ Nie, ja pr...
~ Nawet nie próbuj przepraszać. - mruknęłam, przestając krzyczeć. ~ Twój brat o wszystkim się dowie. Miałam cię za odpowiedzialnego wilka, a tu upijasz się na misji.
~ Nie mów mu! To nawet nie jest misja.
~ Nie? - zapytałam, a Romino najwyraźniej poczuł się dość niepewnie.
Milczał.
~ Wracaj. Z Cavalerią czy bez niej.
~ Nie rozkazuj mi. - warknął, a ja prychnęłam.
~ Dlaczego? - zapytałam nawet bardziej kpiącym tonem niż chciałam
~ Bo to, że ją śledziłem, było z mojej strony zupełnie dobrowolne. Nie wiem, jakie masz kontakty ze członkami watahy, ale najwyraźniej dość słabe, skoro nie ufasz im na tyle, żeby oni ją śledzili. Nie masz prawa mi rozkazywać, nie należę do twojej watahy. Nie masz nade mną żadnej władzy i będę robił co tylko chcę. Równie dobrze mogę zabić Cavalerię, bo nie jest już na twoich terenach. Nic nie możesz mi zrobić. Jesteś zdana na moją łaskę.
Uniosłam brew, sama do siebie. To, co powiedział, miało sens i lekko zbiło mnie z tropu. Rzeczywiście, nie mam prawa niczego mu kazać. Nie mam nad nim żadnej władzy.
~ Czyli ją zabijesz? - mruknęłam ~ Proszę bardzo, zabójco od siedmiu boleści. Pewnie nawet jesteś od niej słabszy. I tak nigdy nie będziesz taki jak twój brat.
Nie odezwał się. Uderzyłam w czuły punkt. Niby tylko jedno zdanie, ale wiedziałam, że go to zabolało. Czułam, że przesadziłam. Przecież wyświadczył mi przysługę...
Westchnęłam.
~ Przesadziłam. Przepraszam.
Cisza. Postukałam pazurami o kamienną posadzkę.
~ Romino... - zaczęłam, lecz przerwał mi. Przynajmniej się odezwał!
~ Nic więcej nie mów. Nie wracam. Udowodnię ci, że potrafię zabijać. Choćby na Cavalerii.
Zacisnęłam zęby. Mam tylko nadzieję, że po prostu żartuje...

Cavi?

Natura dorasta!


Autor nieznany

Strach to tajemnica, strach to też pod którymś względem złość, trach to gdzieś głęboko odwaga. Strach to też miłość. Strach może być wszystkim lub niczym...


Od Zero CD Taravii

- To ma być zła, czy dobra wiadomość? - Zaśmiałem się.
- Raczej dobra, o ile cię to interesuje.
- Oj, no jasne, że mnie to interesuje.
Wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę Taravii.
- Tavi, ile ich będzie? - Drażniłem się z nią.
- Nie mów do mnie Tavi. - Mruknęła.
- Dobra dobra, mów ile ich będzie.
- Nie wiem, byłam u lekarza, i z tego co zobaczyłam, myślę że coś około czwórki. - Powiedziała Taravia.
- Mam dla jednego imię. Dla chłopca, oczywiście. - Odezwałem się po chwili ciszy.
- Jakie? Jestem bardzo ciekawa.
-Asacrifice La Blue Fire. Jest ok?
- Tak, może być, ale ja swoich jeszcze nie mam. Później ewentualnie ci powiem. - Mruknęła wadera i zniknęła za drzwiami. Postanowiłem iść na polowanie. Skoro moja żona jest w ciąży, z CZWÓRKĄ SZCZENIĄT to musi dużo jeść. Te małe bestie są wiecznie głodne. Zaczaiłem się w krzakach, wyczekałem odpowiedni moment i.... Skok! Jednym ugryzieniem w szyję, jeleń stracił orientację i wiarę, że ucieknie. Pazury wbiłem mu głęboko w plecy i podciągnąłem się. Mógłbym go ujeżdżać i męczyć dobre kilka godzin, ale nie chciało mi się. Drugą łapą, dzięki mocy jeleń się potknął i upadł na ziemię. Dobiłem go własnymi kłami, a do wisiorka zabrałem jego niewinną duszyczkę (o ile jelenie ją mają). Wróciłem do domu z jeleniem.
- Prosz! Kolacja dla mej ciężarnej żony! - Uśmiechnąłem się. - Masz te imiona?


Taravia? 

14 maja 2016

ODCHODZI!

Z przykrością informuję, że Jax zdecydował się od nas odejść.
Powód? Decyzja właściciela.

http://whiluna.deviantart.com

Nawet bycie ścianą jest trudne. Inni się o ciebie opierają, a ty o nich nie możesz.

Od Cavalerii CD Taravii

Już myślałam, że nikogo za mną nie wyśle, pff...
- Nie chowaj się, wolę sobie z kimś porozmawiać niż czuć obecność...
- Ale, ale jak?- odpowiedział znajomy mi głos.
- Masz tu do czynienia ze mną, a nie z byle jaką waderą - posłałam mu wrogie spojrzenie. Szliśmy w milczeniu, jego oczy mieniły się w świetle budzącego się słońca. Przy nim czułam się dziwnie bezpiecznie i dobrze... nie wypluj tą myśl z głowy. CAVALERIO! Dobra nie myśl, nie myśl...
- O czym myślisz?- Spytał.
- Jaki jesteś przyyy... to znaczy jaki jesteś odważny...
No kurde pierwsza normalna rozmowa, i już prawie wsypnęłam.
- Huh, ciekawe. - Zaśmiał się. Nie spodziewałam się po nim, że jest taki... taki... że jest typem wilka, którego lubię. Cichy, ale przyjacielski, odważny, ciepły.... marzenie, które pozostanie niespełnione. Zakochałam się | Zabujałam się. Jak kto woli...
- Ej, a może odpoczniemy?- Zapytał z wywieszonym jęzorem.
- Jeszcze 15 minut, chcę tam dojść w 3 dni.
- Tam? To znaczy gdzie?
- I tak nie będziesz wiedział, chyba że...
- Byłem już wszędzie na tym świecie - parsknął.
- Nawet w burdelu? - Wywaliłam mu język. - Dolina Siedemnastu Śmierci...
- Nie gadaj? Zakon śmierci? Miałem tam ciekawe interesy - podniósł jeden kącik ust. Byłam nim zauroczona.
- Tak... Chcę mi się pić...
- Wody?
- Nie... wino albo mocne whisky...
- Pre pani, ja zawsze przygotowany.
- No to na koniec dnia, co ty na to?
- Dobrze.
Teraz 6 godzin marszu...

~~~~~~~~~~
Wieczór, 20:15

Znaleźliśmy nawet przytulną jaskinię. Była pusta, więc mieliśmy gdzie spać i wypić.
- No to co, wino czy whisky?
- Whisky...
- Jak sobie życzysz. - Zarechotał. Postawił butelkę na kamiennym stole, otworzył i wlał do kieliszków. Siedliśmy i zaczęliśmy opowiadać o naszym życiu.

~*~

Jedna butelka dość szybko się skończyła, ale na szczęście basior miał jeszcze dwie, więc można się upić. Zaczynaliśmy powoli mamrotać. Siedzieliśmy już blisko siebie i czuliśmy się, przynajmniej ja się czułam jak przyjaciele od dawna. Zakochałam się. Na prawdę. Wadera nie mająca serca do nikogo... kto by pomyślał?

~*~

Skończyliśmy.

~~~~~~~~~~
Ranek, 9:10

- ROMINO! - Obudziłam się widząc śpiącego basiora tuż obok mnie. No way... co się tutaj działo O_O
- Co? Nie tak wcześnie - wymamrotał. Wyskoczyłam z łóżka i pospiesznie zaczęłam się szykować do podróży.
- WSTAWAJ!
- Stoję, a ty mamroczesz jak baba w ciąży. - Posłałam mu wrogie spojrzenie.
- AA CZEGO SIĘ TAK DRZESZ?! TARAVIA USPOKÓJ SIĘ! - Wrzasnął nagle, aż podskoczyłam. No to teraz mamy przeje**ne.

Taravio?
Miałam takiego pomysła, sorki XD

8 maja 2016

Longma cd. Oleander

Oleander był jakiś dziwny. Nic nie mówił. Atmosfera była napięta. Kiedy w końcu znaleźliśmy się w jeziorze poczułam, że całe napięcie i stres mnie opuszcza. Dziwna woda. Sierść zrobiła się jedwabista i strasznie połyskliwa. Kiedy z niej wyszliśmy zapadł już zmierzch. Miałam już dość wszystkiego. Nie wiedziałam gdzie się podziać.
- Oleander?
Popatrzył się w moją stronę.
- Co ja tu właściwie robię? Możesz mnie w końcu zaprowadzić do Hectora? Mam już dość czekania i naszej znajomości. Dlaczego się nie odzywasz? Zrobiłam coś nie tak?
- Nie. Ja... chodźmy już.
Zaczął biec, ja zaraz za nim. Po piętnastu minutach poczułam morze. Zaraz potem usłyszałam szum fal, a moim oczom ukazała się stara morska przystań. Wokół zatoki było pełno wież.
- Gdzie idziemy?
- Do mnie. Jest już za późno na odwiedziny.
Nie odpowiedziałam nic, tylko za nim szłam. Zorientowałam się, że jego wieża położona jest w najwyższym punkcie przystani. Porośnięta była rośliną z różowymi kwiatami.
- Co to?
- Oleander.

Oleander?

Ciąża!

Chciałabym ogłosić, że Taravia i Zero Blackfire zostaną rodzicami!
Młode alfy urodzą się 15 maja br.!

Od Taravii cd. Zero Blackfire

Parsknęłam, uśmiechając się lekko.
- Oczywiście, że tak. Teraz przynajmniej nie będę żałować, że za Ciebie wyszłam. - pokazałam mu język, a on zaśmiał się gardłowo.
- To co robimy? - zapytał
Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego.
- Mamy pustą jaskinię, więc możemy tu posiedzieć. Chyba, że wolisz iść na spacer, albo polowanie. Mamy dość dużo możliwości.
Skinął łbem. Westchnęłam i oparłam łeb na jego klatce piersiowej.
- Może się przejdziemy?
- Jak chcesz.
Zemdliło mnie. Odchrząknęłam, powoli wstając.
- Zaraz wracam. - oznajmiłam z bladym uśmiechem
- Wszystko w porządku?
- Tak, w jak najlepszym. Po prostu pójdę się przewietrzyć, a Ty poczekaj chwilę.
Wyszłam przed jaskinię, nie czekając na odpowiedź Zero. Zaczerpnęłam spory haust powietrza i oparłam się bokiem o zimną ścianę jaskini. Przymknęłam oczy, a ciepłe promienie słoneczne zaczęły powoli ogrzewać moje złote futro.
- Taravio... - usłyszałam za uchem. Odwróciłam się w jego stronę.
- Mówiłam, że wszystko w porządku. - mruknęłam. - Gondolin?
- Nie zmieniaj tematu. - zmarszczył brwi.
- Och, nie przesadzaj! Gondolin?
- Niech będzie i Gondolin...
Uśmiechnęłam się, czując jak złośliwe mdłości powoli ustępują. Świeże powietrze zrobiło swoje. Ruszyłam do przodu, a Zero wyrównał ze mną krok.
- Jestem głodna. - stwierdziłam - Zapolujemy?
Odpowiedział mi uśmiechem i przyspieszył, a ja podążyłam za nim. Trucht szybko zmienił się w ostry bieg za zwierzyną, której de facto było tu coraz mniej. Zbliża się zima, mamy szczęście, że w ogóle coś znaleźliśmy. Mieliśmy znaczną przewagę, młody jeleń był wyraźnie pokiereszowany, kulał na przednią nogę. Nie minęła nawet minuta, a my już spożywaliśmy posiłek.
- Co u Serafiny? Dawno jej nie widziałem. - zaczął Zero.
Milczałam. Nawet nie wiedziałam, że coś do mnie powiedział.
- Byłem z Cheroke na obchodzie watahy. Ma potencjał.
Wciąż milczałam, zamyślona.
- Żono. - mruknął, unosząc brew. - Taravia?
- Przepraszam. - ocknęłam się - Mówiłeś coś?
Westchnął, przyglądając mi się.
- Na pewno nic się nie stało?
- Chodź. - ruszyłam nad wodospad, ciągnąc za sobą basiora
- Na pewno nic się nie stało? - ponowił pytanie, a ja uśmiechnęłam się
- Stało się, ale to raczej nic złego.
Raczej?
Skinęłam i, kiedy już byliśmy nad wodospadem, zatrzymałam się.
- Dobra, chyba muszę Ci już powiedzieć... - zaczęłam, trzymając go w niepewności i śmiejąc się w duchu. - Tak więc, mój drogi alfo, zostaniesz tatusiem.

Zero? 
Proszę bardzo xD

Od Taravii cd. Cavalerii

Patrzyłam za oddalającą się waderą, czekając na odpowiedni moment.
- Mam za nią iść? - zapytał basior, a ja skinęłam łbem.
Ziarenka piasku uniosły się na wysokość moich oczu i zaczęły wirować, tworząc kształt wilka. Po chwili Romino, w całej swej okazałości, stanął przede mną, unosząc brew.
- O ile to dla ciebie nie problem. - westchnęłam.
- Wiesz, że nie. Powiedz mi tylko, co mam robić.
- Po prostu uważaj na nią. Sama wyrusza w dość niebezpieczną podróż, a ja nie chcę, żeby coś jej się stało.
- Czyżby Taravia z kamieniem zamiast serca się o kogoś troszczyła? - parsknął, a ja przewróciłam oczami.
- Jestem alfą. Resztę sam powinieneś sobie dopowiedzieć.
Posłał mi kpiące, acz przyjazne spojrzenie i jego ciało dosłownie rozsypało się na miliony ziaren piasku, które, niesione przez wiatr zniknęły z mojego pola widzenia.
~ Nie wiem, czy to dobry pomysł. Łatwo możesz stracić ją z oczu. - mruknęłam do niego, używając słynnej telepatii
~ Jak tylko sobie życzysz, pani. - zakpił i znów pojawił się przede mną, jakieś kilkanaście metrów.
~ Idź, zaraz ją zgubisz.
~ Wiem co robię.
Westchnęłam w duchu i ruszyłam w stronę jaskini, rozmyślając o sprawach związanych z watahą.
~ Mam ją. - usłyszałam, a ja skinęłam łbem, do samej siebie.
~ Zaczęłabym bić ci brawo, ale obawiam się, że nie usłyszysz. - mruknęłam. - Ale dziękuję. Na razie nie interweniuj, pokaż się dopiero, kiedy będzie w niebezpieczeństwie.
~ Cholera!
Uniosłam brew.
~ Co jest?
~ Uff, myślałem, że mnie zauważyła...
Parsknęłam i wróciłam do swoich obowiązków.

Cavalerio?
Przepraszam za tak długą przerwę ;-;

1 maja 2016

Eskander dorósł!

http://rinermai.deviantart.com

Nie kieruje się żadnym mottem.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template