9 sierpnia 2018

Obłęd


Kolorowe światła błyszczały w oddali, tworząc wzór o nieokreślonym kształcie.
- Witaj Ingreed.
Biała wadera stała przede mną w kryształowej tiarze, jej oczy lśniły i tak naprawdę pierwszy raz widziałem w nich życie.
- Harbinger. Co tutaj robisz?
- Też chciałbym wiedzieć. Gdzie jesteśmy?
- Ty mi powiedz - uśmiechnęła się. - To miejsce należy do ciebie. 
- W takim razie, co w nim robisz? Już dawno przestałaś być jakąkolwiek częścią mnie. 
- Auć, to zabolało - kolejny raz pokazała swoje zęby. Powinny być białe, ale zamiast tego dostrzegłem na nich pożółkłe znaczenia. Zbliżyłem się do niej i odkryłem coś jeszcze. Jej sierść wcale nie była w kolorze śniegu. Plamy krwi pozostały na niej do końca. Nawet w próżni, nie jest w stanie się ich pozbyć.
- Co to za światła? - zapytałem, wskazując głową w otchłań, ale kiedy się obróciłem, już ich nie było.
- Nie wyglądasz najlepiej Harbingerze - stwierdziła, wyciągając głowę w moim kierunku.
- Wiem.
- Skoro już się spotkaliśmy, może opowiedz mi, co u... Dzieci?
Kolejne płomienie zaczęły się tlić w jej granatowych, niczym niebo oczkach, a ja po raz pierwszy od dawna zacząłem czuć. Ból objął władzę nad całym ciałem. In skuliła uszy i podeszła bliżej. Wyglądała na zmartwioną, chociaż tak naprawdę była tylko wytworem mojej wyobraźni.
- Hesher i Seele nie żyją.
Granatowe niebo zostało przysłonięte stadem czarnych, smolistych kruków. Trwało to zaledwie kilka sekund, później znów wyjrzało słońce, lecz było blade, zbyt blade, aby utrzymać przy życiu rodzinę.
- Inveth?
- Jest wilkiem spod ciemnej gwiazdy, jej serce ogarnął mrok, prawdopodobnie ten, który zabił ciebie, jak widać nie dość dokładnie. Nadal mnie prześladujesz.
(23.12.16r.)Nagle krajobraz diametralnie się zmienił. Staliśmy na drewnianej kładce, która leniwie kołysała się na wodzie. Nie wiedziałem, co to za miejsce. Kątem oka popatrzyłem na Ingreed. Leżała, głowę miała ułożoną między łapami. Wdychała zapach słonej wody.
- Poznajesz - mruknęła.
Przecząco pokręciłem głową. Usiadłem na starych deskach i zacząłem wpatrywać się w łapy. Wadera podniosła głowę i zawiesiła swój wzrok na mnie.
- Musisz.
- Nie pamiętam - uciąłem.
- Właśnie w takich okolicznościach zdradziłeś mi swój największy sekret. To był nasz sekret.
Przekrzywiłem łeb, wpatrując się w nią wyczekująco.
- Chyba się w tobie zakochałem. To powiedziałeś, a ja byłam wtedy pewna, że zapamiętam te słowa do końca życia. Nie żyję, nadal pamiętam. Nadal czuję to samo, a ty patrzysz się na mnie tak, jak wtedy.
- Gdzie twoja tiara? - zmieniłem temat, ale zniknięcie błyskotki było naprawdę bardziej interesujące niż ta historia.
- Nie wiem. W końcu ty mi ją dałeś, a skoro nie pamiętasz nawet dlaczego, po prostu rozpłynęła się w powietrzu.
- To bez sensu. Wiem dlaczego.
(11.02.17r.)Zatoka błękitnych mgieł wyglądała dziwnie obco. Nie potrafiłem się w niej odnaleźć, chociaż bardzo dobrze wiedziałem, jakie wydarzenie było powiązane z tym miejscem. W nagłym ataku paniki zacząłem jej szukać. Nie powinienem tego robić. Ale musiałem. Stała na skraju skały i podziwiała widoki.
- Miałaś wtedy zaledwie sześć lat, nie żałujesz?
- Niczego nie żałuję, jednak nie mogę powiedzieć tego o tobie.
Wyczułem w jej głosie smutek i żal, lecz nie potrafiłem zaprzeczyć.
- Zaręczyny to kropla w morzu.
- Więc kto jest morzem?
- Bardzo dobrze wiesz, że to ty In. Jestem twoim topielcem.
- Czyli przyznajesz, że nadal jeste...
- Tak - przerwałem. - Zawsze, a to należy do ciebie.
Podszedłem do niej i kolejny raz w tych samych okolicznościach założyłem jej na głowę koronę.
Tiara z przezroczystych kryształów idealnie do niej pasowała. Zdecydowanie wyglądała w niej jak królowa. Pocałowałem ją w czubek głowy.
- Skoro to ma być podróż w czasie, wiem już wszystko i pamiętam bardzo dobrze. Chcę zostać tu i teraz. 
Usiadłem obok wadery i zacząłem się jej przyglądać. Nie widziałem jej przez cztery lata, niegdyś wyraźny obraz, który został w pamięci, pewnego dnia zaczął znikać zbyt szybko. Wyglądała identycznie, nie zmieniła się, pozostały jedynie blizny, krew, która zamiast płynąć w żyłach, nieproszona wydostała się na zewnątrz i plamiła puszystą sierść, żółć, którą każdego dnia wymiotowała i łzy, które paliły wszystko, łącznie ze mną.
- To już szesnaście lat. Loedia z czwórki rodzeństwa chyba jako jedyna dożyje starości.
- Wydaje mi się, że Inveth czeka ten sam los - wtrąciła.
Znałem ją od początku. Była ze mną od narodzin, aż po śmierć. Może kierował mną strach, desperacja, nagły głód, a może po prostu miłość. Zatopiłem pazury w jej miękkim futrze i pchnąłem ją na ziemię, a sam padłem obok niej. Zaciągnąłem się jej słodkim zapachem i jestem pewien, że zrobiła to samo. Była ciepła, jej serce biło.
- Nie wiem, gdzie jestem, ale nie chcę wracać - szepnąłem wprost do jej ucha.
- Musisz wrócić.
- To obłęd, oszalałem?
- Myślę, że tak.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template