30 marca 2016

Od Ayry cd. X

- Nie, wcale... - powiedziałam niskim głosem i zepchnęłam go do wody. Zaczęłam się śmiać, a kiedy X wszedł z wody, przyłączył się do mnie.
- Wygląda to trochę jak jakiś słaby miłosny wątek. - powiedziałam śmiejąc się. X uniósł brew i się zapytał.
- Co mówiłaś? - dopiero wtedy zrozumiałam jak to zabrzmiało, przestałam się śmiać. Obejrzałam się za sobie i szepnęłam.
- Boże... Jaka ja jestem głupia... - odwróciłam się do X i powiedziałam
- E... nieważne. - powiedziałam i zaczęłam się przyglądać wodospadowi.

X?

28 marca 2016

Od Cavalerii CD Hannibal'a

Popatrzyłam ze zdziwieniem na basiora z iskrami w oczach. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, by nie wyjść na głupka.
- Z miłą chęcią, chodźmy na polanę, może załapiemy się na dzika - wycedziłam przez zęby.
- Ołkej, Cavi- Basior przytaknął. Szliśmy w milczeniu. Ja czasami przeklinałam pod nosem, ponieważ coś wbijało mi się w poduszki łap.
- Może opowiesz coś o sobie? Tak, opowiedz coś o sobie...
- No to tak, nazywam się Cavaleria, mów mi Cavi. Mam 6 lat, moją rasą jest pół anioł pół demon. Sporo ich tutaj.
- Ja też nim jestem. - odpowiedział bez namysłu. W milczeniu doszliśmy na polanę. Skryliśmy się w krzakach czając się na dzika. Pokiwaliśmy porozumiewawczo głowami. I ciach... wilk rzucił się na tyły, ja zaś rzuciłam się do szyi. Dzik padł...

Hannibal?

Od Oleandra cd.

- Czyli mam rozumieć, że robiłeś to dla dobra obu stron?
- Tak, Hectorze. I liczę, że odwdzięczysz się za to.
- O co konkretnie chodzi?
- Chcę należeć do tamtej watahy i nie mów mi, że nie mogę, bo wiem, że mogę.
- Możesz, ale musisz mi coś podpisać.
- Co?
- Pakt krwi.
- Serio?
- Wiem, że to śmieszne, ale musisz.
- Daj ten papier... i jeszcze jedno, musisz mi pomóc się tam dostać bo... zostałem tak jakby wygnany?
- Co zrobiłeś? Znów za długo siedziałeś na czyimś terenie?
- Tak. A więc proszę o to, abyśmy wstawili się tam jako Zakon, a dopiero potem poprosimy o dołączenie.
- My, czy ty?
- Ja.

***

- Daleko jeszcze?
- Nie wiem... trzeba znaleźć jakiegoś sojusznika.
Wszyscy spiorunowali mnie spojrzeniem. Zrobiliśmy postój w okolicy Zatoki Błękitnych Mgieł.
- I co robimy?
- Czekamy na cud.
Nagle usłyszeliśmy szelest. Później cichy śpiew. Zerwaliśmy się z miejsc aby zobaczyć kto to. Cavaleria. No proszę.
- Gatta, idź po nią.
- Czemu ja?!
- Idź!
Obserwując całą sytuację wyczułem, ze Cavi boi się Gatty. Dziwić się.
Pokornie podeszła do nas.
- Czego chcecie... Oleander?
- Cześć. Mamy sprawę...
Przerwał mi Hector.
- Musisz zaprowadzić nas do Alf jako zakon.
- Oni o nim nie wiedzą.
- To się dowiedzą, prowadź!
- Moglibyście być bardziej delikatni.
- Nie tym razem...

***

Szliśmy jakieś piętnaście minut. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Cavalerii.
- To tu.
- Dziękujemy, madame, a teraz idź zawołaj Alfę.
- Ahaaa.
Znów czekamy. I właśnie w tej chwili moje życie się kończy...
- O co tu chodzi?! - Krzyknęła Taravia.
- Zakon Snów do usług.
- Jaki zakon? O co tu chodzi?
- Najpierw się przedstawimy. Jestem Hector, ta kotka to Gatta, pies Beantres, puma Deyli oraz Oleander - wilk.
- Musze wszystko przemyśleć, nie wiem o co chodzi.
- Rozumiem, polecam zajrzeć do najnowszych ksiąg prorocznych.
Jeśli będziesz gotowa na spotkanie wyślij kogoś do nas, na 100% znajdzie drogę.

Longma?

27 marca 2016

Od Oleandra cd. Taravii

Skłoniłem się nisko, bardzo, bardzo nisko przed Taravią, a potem poszedłem. Miałem około 2 km do terenów zakonu. Ruszyłem truchtem. Wataha jednak, co mnie bardzo zdziwiło, szła za mną. Po chwili wiedziałem czemu. Na skraju bezkrólewia pasło się stado łani, właściwie to byłem głodny, bardzo głodny...
Nie myśląc za wiele ruszyłem pędem na pierwszą lepsza sztukę, ALE ZARAZ, CO TO? Znajomy zapach. Zakon również wybrał się na polowanie. Kiedy tylko się zatrzymałem, zacząłem wyć, musiałem dać im znak, że nie są sami. Odpowiedział mi ryk, a następnie ciche wycie Beantres'a. Rozejrzałem się dookoła. Wśród drzew widziałem już kopuły. Na szczęście... Nie chciałem wpakować się w jeszcze większe bagno. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego, ruszyłem w stronę budowli. Nie mogłem jednak ich zostawić.
Wróciłem się i złapałem trop Hectora. Stał w krzakach i czaił się już na łanię, ale z drugiej strony robiła to też Taravia. Musiałem coś zrobić. Nie będę czekał. Z impetem wbiegłem na łąkę i zacząłem gonić pierwszą lepszą sarnę nie zbaczając na pozostałych. Złapałem ją i zadusiłem. A następnie uspałem nasz świat na kilka minut. Pora zacząć działać. Znalazłem krajobrazy senne zakonu a następnie stworzyłem im sen. Ukazałem w nim wszystko co widziałem a następnie stworzyłem obraz siebie w centrum zakonu. Dzięki temu dowiedzą się gdzie mnie szukać.

CDN.

Od Zero CD Taravii

Naszym oczom ukazał się piękny, romantycznie ustrojony piknik. Było mnóstwo światełek, normalnie bajka. Nie jednej samicy marzy się taka randka. Ale Taravia nie wiedziała, że to randka. Usiedliśmy na kocu. Na ogromnej płachcie, za pomocą projektora włączyłem komedię romantyczną.
- Mówiłem Ci kiedyś, że Cię kocham? - Szepnąłem jej do ucha.
- Chyba tak... - Odpowiedziała mi.
- To teraz mówię Ci to drugi raz. Kocham cię. - Pocałowałem ją.
- Zero, mamy tyle do zrobienia...
- Wszystko poczeka. - Powiedziałem. - Podoba się? Wiesz, starałem się zrobić to jak najlepiej i... Myślę, że jest ok.

Taravia?

26 marca 2016

Od Taravii cd. Longmy

Zmarszczyłam brwi. Muszę grać opanowaną i surową... Wyprostowałam się, dumnie unosząc łeb ku górze. X, Zero i Arise przyjęli pozycje do ataku, napinając mięśnie i obniżając pozycję ciała. Ja jedynie omiotłam basiora wzrokiem, groźnie wpatrując się w niego. Longma patrzyła na mnie błagalnie, a basior, ponoć Oleander, nie spuszczał ze mnie wzroku, śledząc każdy mój ruch.
- Odsuń się od niego. - poleciłam i zrobiłam krok do przodu.
- On tylko... - zaczęła wadera, lecz szybko jej przerwałam.
- Po prostu się odsuń. - mruknęłam i kątem oka spojrzałam na trzech basiorów, którzy stali za mną w gotowości. Lekko uniosłam łapę, uspokajając ich. - A Wy się uspokójcie. Na razie tylko rozmawiamy.
Longma posłusznie odsunęła się od basiora, a ten nieznacznie poruszył się w tył, gotowy do ucieczki. Doskonale zdawał sobie sprawę, że, nawet z pomocą Lou, nie wygra ze mną i towarzyszącymi mi basiorami.
- Nic Ci nie zrobimy, spokojnie. - uśmiechnęłam się życzliwie, lecz bardzo sztucznie.
- Wszystko wytłumaczymy. - zaczął basior, marszcząc brwi
- Doprawdy? - uniosłam brew. - Złamałeś prawo, przebywając na terenach Watahy Smoczego Ostrza bez wiedzy alfy tak długo. Jest to karalne śmiercią. Tak się składa, że jestem alfą i mam wyraźne prawo do egzekucji, chociażby tu i teraz. Ale jako alfa mogę również to zmienić.
- Daj nam coś powiedzieć.
- A więc słucham.
- To już nigdy się nie powtórzy. Po prostu odejdę i już się tu nie pojawię. Dodatkowo Lou tu nie zawiniła.
Spojrzałam na waderę lecz ta tylko otwarła usta, żeby zaraz je zamknąć.
- Nie mogę Ci na to pozwolić, bo byłoby to lekkomyślnością z mojej strony. Równie dobrze możesz kłamać i być, na przykład, szpiegiem wrogiej watahy. Przejrzę teraz Twoje wspomnienia, cofając się dwa tygodnie wstecz. Jeśli nie masz nic do ukrycia, nie powinieneś się martwić.
Skinął łbem, a ja swobodnie przejrzałam jego wspomnienia, nie wdając się w szczegóły. Co ciekawe, nie znalazłam tam nic podejrzanego. Basior ten był więc albo szczery, albo na tyle potężny, żeby zablokować moją czarną magię.
- Jesteś wolny. Możesz odejść, ale jeśli jeszcze raz pojawisz się na naszym terenie bez zgody alf, zostaniesz natychmiastowo zgładzony. A Ty, Longmo, udasz się do mojej jaskini. Musimy porozmawiać. - mruknęłam, lekko znudzona.
Nie przywykłam grać w takich przedstawieniach.

Longma? Oleander?
Nie wyszło tak jak chciałam :')

Od X cd. Ayry

- Ale wszystko w porządku, tak? - zapytałem, unosząc brew.
- Tak, wszystko OK. - uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś może głodna?
- Nie, właśnie zjadłam. Więc co robimy?
Wykrzywiłem usta w bliżej nieokreślonym grymasie i zmrużyłem brwi. Omiotłem otoczenie wzrokiem - parno, duszno, gorąco. Sama otchłań piekieł nie powstydziłaby się tej temperatury. A mówią, że lato jest piękną porą roku! Owszem, moim żywiołem jest ogień, ale nie zmienia to faktu, że gęste futro lekko utrudnia przetrwanie w czterdziestu stopniach Celsjusza... Moja towarzyszka nie wyglądała na zmęczoną piekielnymi temperaturami, lecz ja wiedziałem swoje.
- Hmm... Może przejdziemy się nad Wodospady Dimrill? - zastukałem pazurami o ziemię i spojrzałem na waderę wyczekująco.
- Dobry pomysł. Ten upał jest wyczerpujący... - wiedziałem. Jej też to przeszkadza.
- To w drogę!
Ruszyliśmy, żywo rozmawiając. Po dość krótkim czasie znaleźliśmy się nad brzegiem rzeki Valar. Szliśmy wzdłuż jej brzegów, aż naszym oczom ukazał się koniec rzeki - Wodospady Dimrill.
- Zamknij oczy. - powiedziałem, uśmiechając się tajemniczo. Uniosła brew, przesyłając mi pytające spojrzenie. - No już, zaufaj mi.
Niepewnie skinęła głową i zamknęła oczy. Zaprowadziłem ją nad brzeg wodospadu i skoczyłem, ciągnąc ją za sobą.
Wadera wrzasnęła, a ja zaśmiałem się, lecąc w dół. Pęd powietrza rozwiewał nam futra, a do oczu napłynęły łzy. Przekręciłem się łbem w dół i, kiedy byłem nad samą wodą, nabrałem powietrza, po czym zanurkowałem. Po chwili wynurzyłem się z wody, nabrałem powietrza i podpłynąłem do wadery, która również zdążyła się wynurzyć.
- Jesteś bardzo zła? - uśmiechnąłem się wesoło i przekręciłem się na plecy.

Ayra?

Od Hannibala CD Cavalerii

- Tak, twoje też. - Rzucił samiec, przykuwając wzrok na waderze. Była niczego sobie, chodź nie myślmy w ten sposób. Jeszcze nie teraz. Wilk przysiadł na zielonej trawie i lekko odchylił łeb.
- Jesteś nowy? - Zapytała.
- Tak, niedawno dołączyłem. Ale spokojnie, alfa już oprowadziła mnie po terenach.
- Nawet o tym nie myślałam.
~ To dobrze. ~ Pomyślał Hannibal.
- Cavalerio, dasz się zaprosić na polowanie? - Powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.

Cavaleria?

Od Serafiny do Warrior'a

- Eeee... To znaczy... - nie wiedziałam co powiedzieć, zaskoczył mnie 
- To znaczy, że nie prawda? - odpowiedział z lekkim smutkiem 
- Nie, nie... jesteś bardzo miły, ale w sumie się nie znamy i... - próbowałam go pocieszyć i jakoś się wytłumaczyć
- A nie... ja tylko chciałem się przejść... Albo, kurcze. Jednak myślę, że dziś nie bo muszę urządzić jaskinię i zapoznać się z sąsiadami. No... Eeee... fanie się gadało, ale muszę iść... - zaczął się tłumaczyć i tym samym plątać w słowach 
- A no tak, ale miło się gadało. Dobrze polujesz, tylko popracuje jeszcze na kogo polujesz. A co do spaceru to może się kiedyś wybierzemy, ale skoro masz dziś tyle zajęć - powiedziałam z uśmiechem, w głębi duszy czułam, że podobam się Warrior'owi. 
- To do zobaczenia - powiedział i popędził przed siebie.
Echhh. Ten basior jest całkiem miły, choć zaskoczyło mnie, że aż taki bezpośredni. Schlebiało mi to, że zainteresował się mną. Ale... Nadal tęsknię za Decimate. Zniknął tak nagle, jak się pojawił. Przecież wiedziałam, że jest nieprzewidywalny i ma dziwne układy z demonami, ale zasmuciło mnie, że nawet się nie pożegnał. No cóż... Nie rozpamiętujmy przeszłości. Teraz (chyba) zaleca się do mnie Warrior i w sumie trochę mnie to bawi. Cóż jestem sarkastyczną, wymagającą waderą, która uwielbia nabijać się z innych. 


Warrior? Dlaczego tak szybko uciekłeś? :P 

Od Serafii CD Alcatraz'a

- Dlaczego się tak zdziwiłeś? To aż tak nienormalne żeby alfa spacerowała z wilkami ze stada? - uśmiechnęłam się 
- Nie no, ale ja... - zaczął się plątać - To dla mnie ogromny zaszczyt, pani. 
Tak jak postanowili poszli zwiedzać tereny watahy, przy czym bardzo żywo rozmawiali. 
- No więc znudziło ci się życie i zacząłeś od tak podróżować? - zapytałam
- Tak jak mówiłem, pani - powiedział dumnie 
- Ech, jakbyś mógł to mów mi po imieniu. Jakoś wtedy czuje się lepiej. A co do twojej podróży, dlaczego zostałeś akurat tu, w naszej watasze?
- Eee... no postanowiłem się trochę ustatkować 
- Acha. A tak na serio? 
- Ehmmmm...
- Nie no jak nie chcesz to nie mów. Spoko. Jak ci się podoba nasza wataha?
- No nawet fajna, miła atmosfera i ładne okolice, pan... Serafino.


Alcatraz? sorry, że tak długo, brak weny :(


25 marca 2016

Od Cavalerii do Hannibala

Włóczyłam się po centrum naszej watahy. Wszystkim napotykanym wilkom mówiłam cześć, czasami się zatrzymaliśmy i trwała krótka wymiana zdań, typu:
"- Hej.
- No hej, co tam?
- Jakoś leci, a u Ciebie?
- Wszystko dobrze"
I szłam dalej... moją uwagę przykuł basior. Basior biały niczym śnieg, różowy nos, niebieskie oczy... i piękny uśmiech.
- NIE, CAVALERIA! - Zganiłam się w myślach. Jaki on... on jest po prostu przystojny... -Cavaleria opanuj się! - Zganiałam się za każdym razem. Potrząsnęłam lekko pyskiem. Nie wiedziałam co mam robić z tym uczuciem. Jakim uczuciem? Uczuciem zauroczenia. Uśmiech było łobuzerski, obnażający białe zęby. Nawet się nie otrząsnęłam, gdy zobaczyłam, że basior ze snów zbliża się do mnie. Wywaliłam oczy na wierzch. CZEMU? Zobaczyłam zarys jego mięśni, wysoki, ale nieznacznie wyższy ode mnie. Ja... ja się zakochałam. O nie! A jak on czyta w myślach? Wpadłam jak śliwka w kompot!
- Cześć - powiedziałam śmiale.
- Witam drogą panią - powiedział z ironicznym uśmieszkiem.
- Nazywam się Cavaleria i nie nazywaj mnie panią bo to postarza - zaśmiałam się.
- Ja jestem Hannibal...
- Ciekawe imię - powiedziałam z pół uśmieszkiem.

Hannibal? Mój wilk się zabujał... XD

Od Warrior'a do Serafiny

Szedłem przez las w poszukiwaniu jedzenia. Byłem głodny... jak wilk! Hehe... W oddali pasł się dorodny samiec dzika. Ślinka mi szczerze powiedziawszy poleciała. Zrezygnowałem z metody 'z ziemi'. Wskoczyłem zwinnie na drzewo i skakałem między gałęziami. Oł jee... dawno tak się nie robiło. Nagle z góry zobaczyłem waderę... waderę, która była niezwykle piękna. Jej czarne futro połyskiwało w blasku słońca. Żółte oczy mieniły się, ukazując swoje piękno. Miała długie łapy, smukłą sylwetkę... wadera idealna! Z marzeń! Dobra... dobra... i tak nie mam szans. Chociaż... nie. Jestem głodny i bredzę. Skoczyłem na dzika, ale o dziwo spadłem na coś miększego... na waderę.
- Uważaj jak spadasz! - Zaśmiała się wadera.
- Przepraszam, przepraszam droga pani - powiedziałem - Nazywam się Warrior, jestem w tej watasze nowy.
- Miło mi Cię poznać. Warrio'rze. Ja nazywam się Serafina i jestem alfą stada.
Onieśmielony na nią popatrzyłem i ukłoniłem się lekko.
- Następnym razem uważaj jak lecisz... chcesz ze mną zjeść?
- Nie da się odmówić tak pięknej damie...
- Mów mi Serafina, proszę, nie chcę się czuć stara.
- NIE JESTEŚ STARA!!!
Po tych słowach łapczywie rzuciliśmy się na padniętego dzika. Mięso było soczyste i krwiste. Najbardziej takie lubię... wadera... to znaczy Serafina jadła spokojnie i z lekkością. No ale ja nie jadłem od dwóch tygodni, więc w sumie miałem prawo.
- Damo... to znaczy Serafino, chciałabyś się dzisiaj spotkać? Powiedzmy, że w Zatoce Błękitnych Mgieł.
- Em... no... emm... - nie chciała, widziałem to po niej...

Serafino? Ostateczna decyzja...

Od Ayry do Sheeny

Spojrzałam się na wilczycę. Bardzo się przejęła.
- Chyba nikt z tego powodu nie umarł? - odpowiedziałam i spojrzałam na waderę. Była tak wkurzona, że chyba zaraz by się na mnie rzuciła.
- Nom ale dobrze, najwidoczniej Ci w tym momencie bardzo przeszkadzam, więc lepiej sobie pójdę - Sheena nic nie powiedziała, spojrzała na mnie z pogardą. Gdy już się odwróciłam powiedziała:
- To chyba jedyna mądra rzecz, jaką kiedykolwiek od Ciebie usłyszałam - odwróciłam się w jej stronę, a ona głupawo się do mnie uśmiechała.
- Nie warto, masz zamiar marnować swój czas? - pomyślałam, ale moja godność była zbyt urażona, żeby nic z tym nie zrobić.
- Słuchaj, nie znasz mnie wcale i mnie oceniasz, bardzo dojrzałe zachowanie, wie... - przerwała mi.
- Przynajmniej bardziej dojrzałe od ciebie - Zrobiłam krok w jej kierunku, a ona zadowolona uśmiecha się.
- Wiesz co?? Nie będę marnować czasu na jakaś idiotkę - powiedziałam i ruszyłam w stronę lasu.

Shenna?

24 marca 2016

Nowy basior - Warrior!

Two steps from Hell by WolfRoad
http://wolfroad.deviantart.com

Life is game...

Imię: Warrior
Ksywka: Wari
Wiek: 6 lat i 2 miesiące
Płeć: basior
Charakter: Wilk, który jest bardzo pewny siebie. Odważny, czasami wredny. Wredny, ale dla przyjaciół i znanych mu wilków milszy, lecz nie przyjacielski. Przy zabijaniu jest bezwzględny i głodny krwi. Nieustępliwy, uparty i zdecydowany. W środku kryje strachliwego wilka. Ale Warrior to czarny mag i taki pozostanie.
Wygląd: Mocna i smukła sylwetka. Wilk posiada długie nogi, które umożliwiają mu szybkie biegi. Jest umięśniony, jego sierść pokrywa gęsta brązowa sierść. Oczy są pomarańczowawe. Przy lewym oku widnieją dwie blizny, które są niewiadomego pochodzenia. Tak na prawdę to ma je od urodzenia.
Stanowisko: Czarny mag 
Specjalizacja: walka, szybkie bieganie, pływanie
Rasa: Wilk Cienia
Żywioły: Czarna magia, czas, ogień
Moce: 
Teleportation (teleportacja), 
Secret Hunter (potrafi bezszelestnie latać, chodzić lub zbliżyć się do ofiary), 
Requiem (traci świadomość, zabija wszystko co się rusza w promieniu 50 m od siebie) , 
Lord of the Death (może siłą woli zabić lub wskrzesić), 
Good Night (usypia, tylko on może wtedy obudzić ofiarę), 
Thief of Soul (odbiera duszę przeciwnika [może mu ją oddać]), 
Fire of Hell (ognień piekielny wyżera ofiarę od środka), 
Fight Master (mało kto potrafi jemu dorównać w walce),
Rodzina: Nie pamięta...
Partner: Podoba mu się Serafina
Potomstwo: ---
Historia: Jedyne co pamięta to to, że dostał amnezji. Nie wie co się stało. Wie tylko i wyłącznie tyle, że obudził się na terenie watahy. Błąkał się po niej i zobaczył nagle alfy, które go przyjęły.
Przedmioty: ---
Data dołączenia: 24.03.2016r.
Właściciel: aleksis6

Powitajmy Hannibala!

Sami musimy zapracować na szczęście.

Imię: Niektórym wystarczy skrót Han, chodź pełne imię brzmi - Hannibal
Ksywka: Tak jak inni, woli, gdy zwracasz się pełnym imieniem.
Wiek: 11 lat
Płeć: basior
Charakter: Jak zacząć? Powiem wam szczerze, że nie wiem. Hannibal to bardzo odstający od reszty wilk. Ma zmienny charakter, co pasuje do jego rasy - pół anioł pół demon. A więc, jest on niemową. Nie lubi dużo gadać, zazwyczaj rozmawia sobie sam ze sobą. Nie cierpi hałasu, zazwyczaj ucieka od takich miejsc. Zawsze jest samotny. Nienawidzi samego siebie. Uważa że bycie innym, to coś strasznego. Chodź tak z innej strony, lubi być wrednym i zimnym stworzeniem. Ma dwie strony, na które dzielimy jego charakter. Anielski (hehe xD) - Cichy, małomówny, choć pomocny, bezinteresowny. A drugi? Diabelski - No to tu się rozpiszemy, bo Hannibal jest istnym demonem. Jak to jego rodzina mówiła - Jest  nie do opanowania. Chamstwo jest u niego na najwyższym poziomie. Ale poza tymi wszystkimi złymi cechami, jest jeszcze kreatywność i spontaniczność. Jest całkowicie szczery i lojalny. Romantyk. Wiele samic się w nim zakochuje, ale on rzadko odwzajemnia uczucia.
Wygląd: Jest białym, niczym śnieg, wilkiem. Ma lekko przyciemniony pysk, w odcieniu złotego brązu. Na krawędziach uszu, także ma przyciemnienie. Różowy nos, idealnie pasuje do jego błękitnych, czarujących oczu. Długi ogon.
Stanowisko: Szpieg
Umiejętności: ---
Rasa: Pół Anioł, pół Demon
Żywioły: Życie i śmierć całkowicie mu wystarczy, chodź w tajemnicy skrywa swój niezwykle dobrze wyćwiczony żywioł -  Światło.
Moce: Jest rodzajem wilka, który mało wie o swoich mocach. 
~ Telepatia: Porozumiewa się telepatycznie, czyta w myślach. 
~ Jeśli bardzo będzie chciał, potrafi wytworzyć niezwykle silne pole siłowe które nazywa "tarczą". 
Rodzina: Rodzinę stracił dawno temu, ale może wam wymienić najważniejszych. 
~ Rodzice: Anne &  Kenai 
~ Rodzeństwo: Brotherhood, River, Mount, Black, Huinshine.
Partner: Planuje zostać singlem, choć zdarzają się przelotne zauroczenia...
Potomstwo: Nie posiadał nigdy potomstwa, i wątpię, że chciałby je mieć.
Historia: Urodził się w mało znanej krainie, skąd uciekł. Podróżował i znalazł się tu.
Przedmioty: ---
Właściciel: Husarz15
Ocena: 0/0

Powitajmy Lucy!

Wolf Jump by SheltieWolf
http://sheltiewolf.deviantart.com

W każdej chwili, tu na ziemi, żyj pełnią życia, bo czasu, który masz dziś, może zabraknąć jutro.

Imię: Lucy
Ksywka: ---
Wiek: 7 lat i 2 miesiące
Płeć: wadera
Charakter: Lucy, od odejścia Magnusa, stała się cicha i nie opowiada zbyt o sobie oraz o swojej historii. Stara się być miła dla innych, ale nie zawsze jej się udaje. Próbuje zapomnieć o przyszłości, niestety nadal myśli o rodzinie, przyjaciołach.... Od jakiegoś czasu udaje jej się zapominać i żyć teraźniejszością. Lucy jest bardzo dobrze wyszkolona w magii.
Wygląd: W wyglądzie Lucy nie ma nic nadzwyczajnego. Jest zwykłą, białą wilczycą z czarnymi łapami, uszami oraz ogonem. Ma cudowne niebieskie oczy, które pasują do reszty. Coraz częściej dodaje do tego kryształy i szalik.
Stanowisko: Biały Mag
Specjalizacja: magia
Rasa: Wilk Lodu
Żywioły: śnieg, powietrze, woda
Moce: Kontroluje pogodę, kiedy chce może chodzić po wodzie lub zamieniać ją w lód,  kontroluje również śnieg i lód (może zmieniać je w różne kształty lub miotać w kogoś), tak samo robi z wodą.
Rodzina: Ojciec: Leopold, Matka: Gaia
Partner: Podoba jej się Magnus
Potomstwo: ---
Historia: Lucy urodziła się w watasze, w której magia była zakazana. Zakaz ten był najgorszym co ją spotkało. Co można by było robić, jak nie czarować? Gdy kładła się spać, do jej jaskini przyszedł nieznajomy wilk. Udawała, że śpi. Basior zostawił list (Jak go napisał? Nie wiem, magia! :D). Lucy przeczytała go: "Widziałem, że ci się nudzi. Może chcesz uciec, czarować i przeżyć prawdziwą przygodę? Przyjdź jutro o 18.00 pod największe drzewo, które tu rośnie."
~ M
- Kim jest "M"? - pomyślała
Po długim myśleniu, zdecydowała się tam pójść. Gdy przyszła pod drzewo zobaczyła tam "M"
- Eee... Hej, "M".
- Czemu nie mówisz mi po imieniu?
- Bo go nie znam! - powiedziała,  po czym dodała po cichu - Palant...
- Serio? Dziwne, Magnus jestem.
- A ja Lucy.
- To... uciekasz?
- No tak, nudno tu się robi.
I wyruszyli. Gdzie? Nikt tego nie wiedział. Stali się najlepszymi przyjaciółmi. Dobrze im się razem rozmawiało. Lucy nauczyła się bardzo dobrze czarować. Ale wiedziała, że przez całe życie nie może wędrować.
- Może znaleźlibyśmy watahę?
- W - watahę?- Magnus się wzdrygnął - Jak już to Ty, nie my.
- O co chodzi? 
- Nie ważne, nie chcę o tym mówić.
- Ok, ale nie zostawię Cię samego...
- Nic się nie stało, już kilka lat wędruje sam.
Lucy zrobiło się żal Magnusa. No jak nie chce, to nie. Postanowiła, że ona dołączy do watahy czy z nim, czy bez niego! Znaleźli Watahę Smoczego Ostrza. 
- Na pewno nie idziesz, Magnus?
- Nie - odpowiedział wilk
- Jak chcesz - powiedziała Lucy
Łzy leciały jej z oczu gdy odchodził. Znaczył dla niej więcej niż przyjaciel... 
- Trzeba żyć teraźniejszością  - pomyślała i wstąpiła do watahy.
Przedmioty: Niebieski kryształ, który dostała of Magnusa przed jego odejściem, czuje, że dodaje jej mocy.
Data dołączenia: 24.03.2016r.
Właściciel: glutek123
Inne zdjęcia:   <KLIK>      <KLIK>
Lucy i Magnus: <KLIK>      <KLIK>

Od Taravii cd. Omegi

Ziewnęłam, przeciągając się leniwie. Otworzyłam zaspane oczy i przetarłam je łapą, powoli odzyskując ostrość widzenia. Wychyliłam łeb z jaskini, napotykając ostrą ulewę, przez co wydobyłam z siebie cichy pomruk. Orzeźwiający deszcz o poranku może i by mi się spodobał, ale po niecałej godzinie snu nie miałam najmniejszej ochoty lawirować pomiędzy zimnymi kroplami deszczu. Spojrzałam w kąt, gdzie leżały księgi, których wczoraj używałam. Porozrzucane po jaskini pojedyncze kartki i puste fiolki stwarzały dość nieprzyjemną atmosferę, zwłaszcza, że jestem alfą i powinnam świecić przykładem. Mimo wszystko jestem z siebie dumna, bo opanowałam zaawansowane zaklęcie, które notabene przydałoby się poćwiczyć. Tak więc wstałam, poukładałam księgi i pozbierałam kartki, a puste fiolki odłożyłam na swoje miejsce. Po kilku minutach jaskinia była całkiem przyjemna dla oka, a ja zadowolona. Zjadłam ostatniego królika, którego upolowała dla mnie Omega, po czym żwawym krokiem ruszyłam w stronę Źródeł Isildur. Wilki nie zwykły się tam zapuszczać na dłużej, więc miałam spokój. Deszcze nie będzie mi tam doskwierał, bo wysoka temperatura lawy sprawia, że deszcz paruje kilka metrów nad ziemią. Po treningu będę miała również okazję do zebrania kilku próbek lawy do specjalnych fiolek.
Kiedy dobiegłam na miejsce, cała mokra, poczułam znajomy, świeży zapach. Wadera była tu zaledwie kilka minut temu i zapewne nadal gdzieś tu się kręci.
- Taraaaviaaa! - wiedziałam. - Taraaaviaaa!
- Tak? - zapytałam, siląc się na uśmiech.
Omega podbiegła do mnie z szerokim uśmiechem, lecz zaraz speszyła się lekko.
- Coś się stało? - zapytałam, może trochę zbyt ostrym tonem, chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę.
- Umm... Wiesz, bo ja...
Zmrużyłam brwi.
- Ja...
- Omega, spieszy mi się. - mruknęłam najmilej jak umiałam.
Najwyraźniej mój sztuczny ton i sztuczny uśmiech nie zachęciły wadery, bo tylko spuściła wzrok, przeprosiła i zaczęła pospiesznie odchodzić.
Westchnęłam i kątem oka spojrzałam jeszcze na Źródła Isildur, które miały stanowić moje miejsce treningowe. Mruknęłam parę słów pod nosem i pobiegłam za Omegą, po chwili zagradzając jej drogę.
- Przepraszam Cię. Po prostu wstałam dzisiaj lewą łapą. To jak, o co chodziło?

Omega? :)

Od Taravii cd. Zero

Basior stanął w drzwiach mojej jaskini, a ja uparcie się w niego wpatrywałam.
- Pójdziemy na spacer? - zapytał, posyłając mi lekki uśmiech.
Odwzajemniłam gest, przeczuwając podstęp. Zero i uśmiech? A do tego spacer?
Skinęłam łbem i wyszłam z jaskini. Spojrzałam na niego i uniosłam brew.
- Um... Wszystko w porządku? - zapytałam, kiedy ruszyliśmy
- Dlaczego pytasz? - skrzywił się, ewidentnie zdziwiony - Coś nie tak?
- To ja tu zadaję pytania... - mruknęłam pod nosem, mrużąc oczy - Zero, dziwnie się zachowujesz...
Uniósł brew, najwyraźniej nie rozumiejąc, co mam na myśli. Westchnęłam i stanęłam naprzeciw niego, zagradzając mu drogę.
- Zapraszasz mnie na spacer, uśmiechasz się, wcześniej wyraźnie było coś nie tak. Czy coś się stało?
- Nic się nie stało...
- Tłumacz się. - warknęłam.
- Po prostu chodź. - ominął mnie i żwawym krokiem ruszył do przodu.
Przekręciłam oczami i ruszyłam za nim, dotrzymując mu kroku. Nie miałam pojęcia dokąd mnie prowadzi, ale postanowiłam mu zaufać. Słońce jeszcze nie zaszło, chociaż znajdowało się tuż nad linią horyzontu, a chłodny wiatr powoli wzbierał na sile, zwiastując nocną wichurę. Spojrzałam w górę, lecz czyste niebo rozpędziło moje chwilowe obawy o deszcz.
- Zamknij oczy. - szepnął, a ja wykrzywiłam się.
- Po co?
- Zaufaj mi wreszcie... - prychnął, a ja, ze złośliwym uśmieszkiem na pysku, wykonałam jego polecenie.
Szłam za nim jeszcze kawałek, kierując się słuchem i węchem.
- Daleko jeszcze? - zapytałam, ciekawa, gdzie mnie prowadzi.
- Jeszcze chwilkę.
- Długą chwilkę?
- Nie.
- Jak długą?
Usłyszałam warknięcie Zero, przez co na mój pysk wlał się drobny, triumfalny uśmieszek.
- Nie szczerz się, już jesteśmy. - mruknął, lecz nadal nie zwolnił tempa
- Mogę otworzyć oczy?
- Zaraz. Zatrzymaj się.
Mimo słów Zero, zrobiłam jeszcze kilka (kilkanaście?) kroków w przód, co skutkowało utratą gruntu pod łapami. Kiedy serce podskoczyło mi do gardła, Zero doskoczył do mnie i zębami chwycił za mój ogon, ciągnąc w swoją stronę, przez co po chwili znalazłam się na stałym gruncie.
Na mój pysk wlał się grymas bólu. Pomachałam kilkakrotnie ogonem, odzyskując czucie.
- Mógłbyś być delikatniejszy! - mruknęłam z wyrzutem.
- A Ty mogłabyś czasami mnie posłuchać! - odgryzł się. - Otwórz oczy.
Tym razem zrobiłam co kazał. Na widok owej niespodzianki uśmiechnęłam się lekko.
- Jak zwykle potrafisz mnie zaskoczyć...

Zero? Ślub zaczeka... Co to była za niespodzianka? ^^
Przepraszam, że kazałam tak długo czekać :(

21 marca 2016

Od Jaxa cd. Sheeny

Zamurowało mnie lekko to pytanie. Zastanowiłem się nad tymi słowami. Przyjaciółka? Kim w ogóle jest przyjaciółka? Sheena była dotychczas jedynym wilkiem, któremu pozwoliłem "wejść" lekko w moje życie. Czemu to zrobiłem? Może uznałem, że jest moją przyjaciółką.
- Tak. Jesteś moją przyjaciółką. - odparłem lekko zmieszany, ale starałem się, aby zabrzmiało to jak najbardziej prawdziwie. Wadera cicho zachichotała. Powiedziałem coś nie tak? Położyłem uszy ze wstydu. W zamian dostałem ugryzienie w ucho.
- Co Ty taki...? - spytała niepewnie.
- Sheena, umiesz.. umiesz latać?
- Co?
- Umiesz?
- Nie wiem.
- To Cię nauczę, chodź. - wstałem i chwilę zajęło zanim ogarnąłem skrzydła. Może i wadera nigdy nie używała tych małych "płomyczych" skrzydeł, ale na pewno wolałbym takie niż te moje gigantyczne. Poza tym, wiem, że jej się uda. Pokazałem jej co zrobić by się wznieść, nawet trochę jej się udało.
Jednak nie chciała mi powiedzieć czy wcześniej już latała. Możliwe że tak, bo miała dobrą pozycję, i nawet nieźle się wznosiła.
- Jutro już będziemy mogli polatać. - uśmiechnąłem się dumny. Wadera jednak szybko mnie zgasiła.
- Hmm... skrzydła mam wtedy, kiedy "fazuję"... co nie zdarza się często - Cała duma i zachwyt ze mnie uleciała.
- Pf... Szkoda. - usiadłem przytrapiony.
- Ej, możemy porobić co innego! Nie mamy przecież zbytnio obowiązków, a dzień jest długi. - podeszła do mnie i usiadła naprzeciwko mnie. Aż musiałem spojrzeć w jej rozbawione oczy i uśmiechnąłem się lekko.

Sheena? Wybacz, że tak długo nie było odpowiedzi, ale brak internetu.

Longma CD. Oleander

Ta noc była pierwsza. Nigdy nie spałam z kimś u mego boku. Obudziłam się kilka minut przed wschodem słońca. Mówiłam, że wyszłam tylko na chwilę, a nie było mnie całą noc i pół dnia. Taravia będzie wściekła, zdenerwowana ewentualnie, nie wspominając o Serafinie i Zero...
Miałam spory problem aby wstać, ponieważ Oleander ułożył się na moim brzuchu. Jak najdelikatniej wygramoliłam się spod niego. Próbując zachować się jak najciszej wybiegłam z groty i ruszyłam w stronę domu.

***

Na skraju lasu stał Zero. Zapowiada się ciekawie.
- Gdzie, po co i z kim byłaś?
- Byłam w Dolinie Mrocznej Strugi.
- Sama?
- Tak.
- Śmierdzisz zmokłym psem.
- Może dla tego, że przez całą noc siedziałam na deszczu?

***

Kolejne dni mijały szybko. Nie wymknęłam się więcej do doliny. Z resztą i tak Oleander już odszedł.
Dziś była moja kolej. Miałam prowadzić polowanie. Wybrałam wzgórza Evendim. Było blisko Doliny Morcznej Strugi. Łudziłam się, że spotkam Oleandra?
Chyba tak... Towarzyszył mi niezawodny Zero, Arise, X oraz Taravia.
Biegliśmy truchtem kiedy zauważyłam, że jest całkowita cisza. Czułam się źle. Zbliżaliśmy się do Doliny. Zrobiłam się bardziej czujna. Opłacało się, ponieważ wyczułam jelenia. Biegłam jak najszybciej mogłam, nie czekając na grupę. Nie mogłam zaprzepaścić takiej zdobyczy. Mijałam drzewa, krajobraz w okół mnie się rozmywał, byłam tylko ja i zdobycz.
I wszystko znika. Nagłe uderzenie, ból w kościach. Otworzyłam oczy, nie wierzę. Do skały całym swoim ciałem przyciska mnie wilk o złotym futrze. Oleander.
Poparzył mi w oczy i kiedy się uspokoiłam puścił mnie.
- O co chodzi?!
- Siedź cicho. Ktoś cię gonił.
- Wiem! To moja wataha!
- Aha... Nie wiedziałem, przepraszam.
- Nie ma za co, mogę iść?
- Nie tęskniłaś?
- CO TO W OGÓLE ZA PYTANIE?
- Mniejsza z tym, błagam nie wydaj mnie, jeszcze kilka dni i znikam.
Miałam już coś odpowiedzieć, kiedy moim oczom ukazała się Taravia.
- Lon... Kto to jest?
- Oleander, on... uratował mnie kiedy...
- Kilka dni temu została zaatakowana przez jakieś zwierzę, dzień był deszczowy i...

Taravia?

Za wszelkie błędy przepraszam ale pisałam na już! Liczę, ze się spodoba :D

20 marca 2016

Od Cavalerii C.D Sheedan'a

Byłam masakrycznie wkurzona na tego osobnika, (niestety) mojego gatunku. Patrzyłam na wychodzącego basiora piorunującym wzrokiem. Nie miałam z nim ochoty rozmawiać. Zaczęłam krzątać się po mojej łazience i pokoju w poszukiwaniu mojego zapasu tejże wody toaletowej. Ale zaraz... tak to co zbił Will to przecież był zapas! Super! DZIĘKUJE DROGI WILL'U. Miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w pysk moje żale. Wyszłam z hukiem z jaskini i skierowałam się w stronę? No właśnie, w którą stronę się skierowałam. W stronę zachodnią. To znaczyło, że idę w stronę Kurhan. Pogadam ze zmarłymi, może ktoś z tamtego świata mnie uspokoi. 

Po dojściu na cmentarz siadłam na środku i zaczęłam rytuał wzywania zmarłych. Moje słowa zamieniały się w parę a moje oczy zaczęły przybierać zielonawy kolor. 
- Co od nas pragniesz...? - Zapytał mnie szczenięcy głos. Patrzyłam z podziwem na wszystkie pojawiające się zjawy. Nagle coś mi przerwało, nie coś, a ktoś.
- Sheedan! TY IDIOTO!



Sheedan?

Od Sheeny C.D. Ayra

O poranku podeszłam do strumyka, napiłam się i wracając do jaskini pomyślałam:
- 'Sheeno słyszysz to? Niedaleko jest ktoś nieznajomy.' - Postanowiłam, że nie będę naruszać czyjejś prywatności. A jeśli to ta wariatka spod dwójki, co z łukiem lata? ZABIŁABY MNIE. Ale jednak słyszałam, że zbliża się do mnie. Pomyślałam, że mimo wszystko będę siedzieć obojętnie, kiedy przechodzić będzie. Jednak kiedy podeszła do mojej jamy i zaczęła tam węszyć, nie dawało mi to spokoju. Podbiegłam do niej warcząc:
- Hej, Ty! - Krzyknęłam wbiegając do jaskini, tam gdzie ona - Życie ci nie miłe?Hę? Hę? Hę? Nie masz własnej jaskini?! Co? Co? A może ty masz coś ze wzrokiem i nie odróżniasz swojej, od mojej? Co? Gadaj! - Wybuchnęłam złością. Wilczyca patrzyła na mnie jak na... Popierpapier... W końcu się odezwała:



E... Ayra? Walnięta babka spod dwójki...


17 marca 2016

Od Sheedana C.D. Cavaleria

Nie wiedziałem co mam zrobić, była dość przybita tym, że któryś basior ma inne zdanie. Ale chyba to nie komuna, no nie?
Dość mnie wkurzyła, ale że byłem straaaaszliwie głodny, ponownie zapukałem.


- Obawiasz się czegoś? - Zapytałem - Jak coś zawsze Ci mogę pomóc. - (Uwaga, kłamstwo numer 1 - Mnie nigdy nie proszono o pomoc, więc nikomu nigdy nie pomogę). Milczała. Pomyślałem, że nie będę jak ten kołek w serce wampira siedział przed jej jamą, tylko uchyliłem je mocniej i bezszelestnie, 'niechcący' zbiłem jej fioleczkę z wodą, pewnie zapachową, bo po zbiciu pozostały jedynie ostatki i kolorowy, pięknie (bo różanie) pachnący dymek.
- Ej... Nie szkodzi! - Powiedziała, poirytowana moim grubiaństwem.
- Pani Cavaleiosssa ma inne zdanie niż ja!!! O jejciu, konieeeec świaaatttaaaa!!! - Zacząłem ją przedrzeźniać, przy tym głośno wyjąc. Nie wyglądała na rozbawioną, raczej na jeszcze bardziej wkurzoną.
- Wyjdź - Powiedziała surowym tonem - Jeśli stać takiego biedaka, niech mi fioleczkę odkupi - Powiedziała.
- Cholipa - Mruknąłem pod nosem. Otóż ja, zwyczajny wolny obywatel tej oto watahy przy sobie nie miałem ani Lubusa, Ale dwa tysiące...Z emerytury się nie utrzymam, hahah...
- Nie pójdę, bo chcę Cię bardziej wkurzyć. - Policzyła do dziesięciu i licho wie, czy podziałało. Zaczęła ciągnąć mnie za ogon. Ale ja siedziałem sobie wygodnie i ani myśląc, żeby pójść. W końcu ustąpiła.
- Dobra, już dobra, odkupie Ci tę wodę toaletową... - Powiedziałem i odszedłem, prosto do sklepu, by sprawdzić, czy jakąś perfumę znajdę.



Cavi? Krótkie? xD


Od Ayry do X

X jeszcze się uśmiechnął i się odwrócił.
- Hej!!! - Krzyknęłam i pobiegłam do niego.
- Co? - zapytał.
- Dziękuję... - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Proszę, a tak poza tym to, może wyskoczymy gdzieś jeszcze, na przykaład jutro?
- Okej... - Potem jeszcze raz się pożegnaliśmy i poszłam spać.
Strasznie się nie wyspałam, ledwo się trzymałam na nogach, ale głód przezwyciężył wszystko i poszłam po coś do jedzenia, było to dziwne, ale nie wzięłam łuku.
- No nieźle... to pewnie przez ten nowy wygląd... - pomyślałam i znalazłam jagody, stwierdziłam, że nie będę marnować energii i się trochę najem. Po moim śniadaniu ruszyłam na łąkę i tam zasnęłam. Obudził mnie głos X.
- Ayra! - krzyknął.
- O, Hejka... - powiedziałam przyjaźnie - Czemu tu przyszedłeś?
- Bo byliśmy umówieni? Szukałem Cię! - poczułam ołów w brzuchu, lecz szybko mi przeszło.
- Przepraszam... zapomniałam. Jestem dzisiaj jakaś nie swoja. - powiedziałam.

X? Przepraszam, że nie odpisywałam.

Od Alcatraz'a do Serafiny

Piękne słońce właśnie wstawało zza horyzontu. Alacartz stał na skale, oglądając tereny watahy, do której należy. Poranny wietrzyk rozwiewał jego sierść. Wilk przymrużył oczy marząc. Nagle, krzaki się poruszyły. Alacartz nie zwrócił na to uwagi, gdyż czuł już z daleka zapach jednej z alf - Serafiny, do której chwilę później się zwrócił: 
- Wyjdź. Serafino. Nie lękam się takich odgłosów. Poćwicz jeszcze trochę. 
Serafina wyszła zza krzaków. Jej futro także rozwiewał wiatr. Wilczyca niepewnie stanęła obok wilka i także zaczęła rozglądać się po okolicy, którą doskonale widać było z góry. 
- Nie powinieneś jeszcze spać, Alacartz? 
- Nie, pani. Ja o tej porze jestem już dawno po śniadaniu. 
- Ach, no tak. Masz może ochotę na obchód granic? 
- Z tobą, Serafino? - Nie dowierzał wilk. Pokłonił się nisko i rzekł: Oczywiście. 



Serafino? 


13 marca 2016

Nowy początek.

Pierwsze zmiany dobiegły końca. Osoby, które nie zgłosiły się po odnowieniu watahy, zostają wyrzucone. Prosimy o przesyłanie opowiadań (aktualnie do graczki Alex R).

Dziękujemy, że z nami jesteście!

UWAGA!

Bardzo prosiłabym o przesyłanie opowiadań do graczki Alex R (Serafina). Będę nieobecna przez najbliższy tydzień. Jeśli wrócę wcześniej, poinformuję Was o tym. Prosiłabym o nie pisanie do mnie opowiadań (po prostu nie odpowiem), a także chciałabym przeprosić za opowiadania, na które nie odpowiedziałam. Nadrobię to w najbliższym czasie.

Dziękuję za zrozumienie,   
Taravia 

Od Ayry CD. Cavalerii

Demony ruszyły w ich stronę. Nic nie widziałam, tylko czarny dym unoszący się z tamtej strony. Kiedy było już po wszystkim, nie było ich tam... nikogo tam nie było!
- Co jest, kurde, grane? - zapytała Cavaleria. Zaczęłam się zamyślać, aż jej odpowiedziałam.
- Pewnie zwiali... ich się nie da tak łatwo pozbyć... - Cavaleria była najwyraźniej tak jak ja już trochę zmęczona
- Wiesz, może już idźmy... bo chciałabym jeszcze coś załatwić.
- A co mianowicie? - zapytała.
- A mianowicie to chciałabym się zmienić, wygląd oczywiście...bo będę się czuła tak bezpieczniej... idziesz ze mną?
- Ale gdzie? - zapytała, unosząc jedna brew.
- Znam taką roślinę, a raczej kwiat, nie pamiętam na jaki kolor barwiła, ale bawiła, wystarczy tylko zebrać tego parę kilo i nowa ja - powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra, to gdzie znajdziemy ten kwiat? - zapytała miło.
- Z tego co pamiętam to rośnie w lesie, w wilgotnym miejscu.
- Okej... - powiedziała, po czym ruszyłyśmy w stronę lasu. Wymieniliśmy parę zdań, aż znalazłyśmy się w wybranym miejscu. Zbierałyśmy kwiaty w ciszy.
- Dzięki wielkie! - powiedziałam
- Nie ma za co. - odpowiedziała
- Ja już będę iść... to co, zobaczymy się jutro? Jak już będę wyglądać inaczej? - zapytałam z uśmiechem.
- Okej, to pa!
- Pa! - odpowiedziałam. Poszłam w stronę jeziora, znalazłam tam wypukły kamień i włożyłam tam zebrane kwiaty i poszłam po wodę. Wydawało mi się, że ktoś na mnie patrzy... ale nie był to raczej nikt zły, więc się tym nie przyjęłam. Dolałam wody do kwiatów i wyszło coś podobnego do gęstej farby. Wzięłam miskę w pysk i ją na siebie wylałam. Przejrzałam się w wodzie i wyglądałam... inaczej, ale potem stwierdziłam że pozbędę się mojej grzywki - jak pomyślałam tak zrobiłam. Weszłam do wody, ale dalej czułam czyjś wzrok na mnie. Wyszłam z wody i ruszyłam w stronę domu. Rano usłyszałam głos Cavalerii.
- Ooo, Ayra!

Cavi?

12 marca 2016

Powitajmy Katheryn!

nieznany

"To niemożliwe..." - powiedział rozsądek, "To ryzykowne..." - powiedziało doświadczenie, "To bezsensowne.." - powiedziała duma. "Mimo wszystko spróbuj" - powiedziało serce.

Imię: Katheryn
Ksywka: Kate
Wiek: 8 lat 
Płeć: wadera
Charakter: Kate wydaje się być cichą i skrytą wilczycą. Lecz gdy się ją bliżej pozna, jest zabawna, przyjazna oraz otwarta. Kieruje się sercem i jest zdolna do poświęceń za bliskich. Rzadko zmienia się w demona, ponieważ chce wtedy władzy i jest w stanie zabić wszystko co stanie jej na drodze. Na szczęście powoli udaje jej się to opanować.
Wygląd: Kate normalna (anioł): Kate ma białe futro, oraz piękne, niebieskie oczy. Jest chuda i średniej wielkości. Jej włosy są białoróżowe. Na ciele Katheryn znajduje się też spora ilość tatuaży.
Kate demon: Jako demon Kate bardzo różni się od jej normalnego wyglądu. Futro przybiera kolor czarny w czerwone plamy, przypominające krew. Włosy także zmieniają kolor na krwistą czerwień. Na zielonych oczach widoczna jest blizna. Diabelska wersja Kate jest wyższa od normalnej.
Stanowisko: Zwiadowca
Specjalizacja: Skakanie, bieganie
Rasa: Pół Anioł, pół Demon
Żywioły: światło, ciemność
Moce: Latanie, nadzwyczajna prędkość, znika w ciemności, rozświetla drogę ( np. W ciemnej jaskini robi małe światło), porozumiewanie się ze zmarłymi
Rodzina: 
Urania (anioł) - matka
Greg (demon) - ojciec
Kaspian - przybrany brat
Partner: ---
Potomstwo: ---
Historia: Kate na początku nie miała żadnej watahy. Dla takiej jak ona nigdzie nie było miejsca. Czemu musiała być pół aniołem, pół demonem?! Nie wiedziała gdzie jej rodzina, po prostu biegła przed siebie! Może coś znajdzie... I znalazła, nową watahe. Przyjaciół... Tu czuła się jak w domu, a może to był jej dom...?
Przedmioty: ---
Właściciel: Kate777 [konto usunięte]
Ocena: 0/0

11 marca 2016

Od Taravii CD. Cavalerii

Spojrzałam na waderę, przyglądając się jej.
- To co? Kiedy zaczynamy? - zapytałam.
- No... Nie wiem...
- Zróbmy tak. - zaczęłam, uśmiechając się lekko - Jako, że się ściemnia, Ty pójdziesz do swojej jaskini i wypoczniesz, a ja w tym czasie poszperam w swoich księgach. Spotkamy się o wschodzie słońca, na Wzgórzach Evendim. Będę tu na Ciebie czekać, dobrze?

Wadera skinęła głową, posyłając mi lekki uśmiech. Ruszyła w stronę swojej jaskini, a ja skierowałam się jeszcze do Centrum, sprawdzając jego ogólny stan. Później udałam się do swojej jaskini, od razu kierując się w stronę swoich ksiąg, które ułożone były na półkach w porządku alfabetycznym.
- L... M... N... - mruczałam pod nosem, szukając właściwej księgi. - "Opętania". Jest!

Wertowałam księgi w poszukiwaniu informacji. Zasnęłam nad nimi, a kiedy się obudziłam, słońce jeszcze nie wstało. Wychyliłam łeb na zewnątrz. Ciemne niebo było zachmurzone, lecz deszcz na razie nie padał. Do spotkanie było jeszcze trochę czasu, który postanowiłam spożytkować na czytanie ksiąg.

Kiedy pierwsze promienie słoneczne oświetliły tereny watahy, szykowałam się do wyjścia. Pożegnałam się z Zero i ruszyłam na Wzgórza Evendim. Po kilku minutach zjawiła się Cavaleria.
- To jak, gotowa? - zapytałam, uśmiechając się zadziornie.

Cavaleria?

Od Omegi

Gdy szłam na wrzosowisko niosąc prezent dla Taravii, napotkałam ją, a ona się spytała:
- Co tam masz, Oma?
- Nie, nic.
- Coś chowasz.
- Wcale nie - Uciekłam. Na szczęście udało mi się uniknąć z nią rozmowy. Jeszcze chwilka, a dowiedziałaby się, że mam dla niej czerwona fiolkę, którą kupiłam za swoje Lupus. Udało mi się przebrnąć przez wrzosowisko między szczeniętami, napotykając Cheroke.
- Co masz?
- Nic.
Poszła. Pomyślałam sobie że było łatwo... za łatwo. Ponownie napotkałam
Taravię.
- Cześć, Omega, pomożesz mi upolować tamte króliki, 1 km za lasem?
- Pewnie. - Poczułam krople potu spływające mi po gorącej sierści.
Kiedy upolowałyśmy króliczki rozeszłyśmy się do jaskiń, schowałam fiolkę pod skałki pod moim legowiskiem i poszłam spać.

Taravia?

Od Cavi CD. Ayry

Widziałam w jej oczach strach... obawę przed czymś lub przed kimś. Wadera niespokojnie rozglądała się wokół i za siebie. Zaczęłam się obawiać...
- Mów o co Ci chodzi! - Wykrzyknęłam, jej zachowanie mnie denerwowało.
- Nie, nic takiego.
- AHA, WIDZĘ!!!
- No bo... boję się Alfy watahy, w której się wychowałam... było tam źle, bardzo źle...
Słowa wadery mnie zastanowiły. Usłyszałam szelest i chichot dochodzący z krzaków.
- Wyłaźcie, nie macie się czego chować, i tak was widzę - powiedziałam przymilnym tonem.
- Och... droga Ayro, znowu wzięłaś jakiegoś wilka w swojej obronie?! Zaczynasz mnie irytować!!! - Wykrzyknął wilk o ciemnym umaszczeniu. Byłam pewna, że Ci dwoje to lisy, które chichotały i szeptały między sobą.
- Ja byłam tylko z nią na spacerze! Po za tym nie należę już do twojej watahy - powiedziała wyzywającym tonem wadera.
- Irytujesz mnie - odpowiedział... nie zauważył, że moje oczy z każdą sekundą stają się czerwone, a po ziemi wiją się czarne macki demonów.
- A Ty irytujesz mnie! - Wykrzyknęłam - Demony do dzieła! - po moich słowach, moi słudzy rzucili się na basiora....

Ayra? (Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać ;3)

Od Cavi CD. Sheedan'a

- Po prostu nie... - powiedziałam, dość przybita faktem, że przeze mnie basior zesmutniał.
- Dobra, nie wnikam w szczegóły - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy. Natychmiast odwróciłam wzrok, nienawidziłam gdy ktoś w nie zaglądał.
- Ściemnia się, lepiej wracajmy, nie chcę zastać nocy. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem by pocieszyć basiora.
- Z miłą chęcią - powiedział. W milczeniu szliśmy w stronę naszych jaskiń.

~~~~*~~~~

Noc, 01:20.
W końcu doszliśmy do jaskiń, zgubiliśmy się czterokrotnie. Aż w końcu przypomniałam sobie o rzucie z lotu ptaka. Tym sposobem dotarliśmy do mojej jaskini...
- Chcesz wejść? - Spytałam z przyjacielskim uśmiechem. Wilk wahał się, widziałam to w jego oczach... zamknęłam mu drzwi przed nosem.

Sheedanie? (Przepraszam, że tak długo trwało napisanie tego opowiadania ale brak weny i czasu dał swój znak :) )

9 marca 2016

Nowy basior - Alacartz De Immortal Nightmare!

Kayxer
Wstań. Nie poddawaj się. Pokaż tym idiotom, że stać cię na więcej.

Imię: Jak zwał tak zwał, czyli Alacartz De Immortal Nightmare. Nie chowa się z ym, bo jest z siebie dumny.
Pseudonim: Zazwyczaj nazywają go zwyczajnie - Alacartz, bądź Immortal.
Wiek: 4 lata i 2 miesiące
Płeć: Basior
Charakter: Alacartz jest bardzo uczciwym i mądrym wilkiem. Nikogo nie odrzuca i stara się być lojalny i szczery, co nie za dobrze mu wychodzi. Znają go jako cichego, małomównego wilka. Na początku zawsze jest nieufny i tajemniczy. Nie wypytuje się o wszystko. Każdy wg niego może coś ukrywać. Jeśli już go poznasz, jest szansa na przyjaźń, której objawy są takie. Towarzyskość, opiekuńczość. Stara się być miły, chodź i tak niektórych nie lubi i zawsze będzie wredny. Jest spontaniczny, pomysłowy i odważny. Wytrzymały, szlachetny, przyjacielski.
Wygląd: Nie ma co tu opisywać. Alacartz jest szarym wilkiem, z ciemnym pyskiem, uszami i końcami łap. Ma krótki ogon, zawsze nosi swój granatowy krawat.
Stanowisko: Uzdrowiciel
Specjalizacja: Uzdrawia, jak i posyła do zaświatów. Umie wiele, chodź rzadko o tym mówi.
Rasa: Wilk Nekromancji
Żywioły: nekromancja, iluzja, ogień
Moce: Jako zawodowy nekromanta potrafi kogoś wskrzesić. Przyzywa duchy zmarłych, i używa ich do swoich potrzeb. Jego niezwykle rozwinięty żywioł iluzji pozwala na zrobienie "udawanego"  światu, który widzi tylko osoba zaczarowana. Podczas wojny, wilk umie się zmniejszyć-lub powiększyć. Zawsze zależy od sytuacji, jaką wilk moc użyje.
Rodzina: Jeśli może, to zalicza do niej kuzyna -  Zero Black Fire.
Partnerka: Powiem wam, że jest zakochany. Zdziwieni? A pewnie zapytasz w kim... Oh nie powiem.
Potomstwo: Brak.
Historia: Urodził się daleko stąd. Wiódł spokojne życie, aż mu się znudziło. Podróżował, i został tu.
Przedmioty: -
Właściciel: Shairenn
Inne zdjęcia: -
Ocena: 0/0

Od Zero CD. Taravii

Nie chciałem już jej męczyć. Ma dziś dużo roboty.
- Nic się nie dzieje, ok? - Mruknąłem.
Taravia machnęła łapą. Do jaskini weszła Serafina.
- Hejka. - Przywitała się.
- Serafina, chodź na słówko. - Powiedziałem do alfy.
- Hm?
Odsunęliśmy się i szepnąłem suczce na ucho:
- Odpuścisz Taravii wieczorem? Muszę ustalić z nią kilka ważnych rzeczy i... Mam zamiar zabrać ją na randkę.
Serafina uśmiechnęła się.
- Jasne, nie ma problemu.
Wróciliśmy do Taravii. Później, poszedłem na trening i wieczorem przyszedłem po Taravię.

Taravia? Ty ustalaj śluby itp. xD

7 marca 2016

Od X'a CD. Ayry

- Nic nie szkodzi. - uśmiechnąłem się lekko. - Lubię słuchać.
- Dziękuję. - szepnęła
- Hę? - uniosłem brew.
- Dziękuję.
- Dziękujesz? Za co?
- W końcu się przed kimś wygadałam. - uśmiechnęła się blado - Tego mi było trzeba.
- Zawsze do usług! - ukłoniłem się teatralnie, a wadera zaśmiała się cicho.
Spojrzałem w jej złoto-czarne oczy i zatopiłem się w nich. Wadera uniosła pytająco brwi, kiedy od jakiegoś czasu spoglądałem na nią.
- Masz piękne oczy, wiesz? - zapytałem, lekko przekrzywiając łeb.
- Och, naprawdę?
- Tak. Naprawdę. - odwróciłem wzrok i wstałem.
Ruszyłem do przodu. Łapa już nie bolała, ale nadal miałem zaschnięte ślady krwi na futrze, które nie zmyły się nawet podczas ulewy, która, notabene, przeszła już na wschód, ukazując nad naszymi głowami błękitne niebo.
- Odprowadzę Cię do Twojej jaskini, dobrze? - zapytałem, spoglądając na nią.
- Nie trzeba. Dam sobie radę.
- Nalegam.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Nie darowałbym sobie, gdyby coś Ci się teraz stało.
- Ach... W takim razie dobrze, chodźmy.
Na rozdrożu skręciliśmy w prawo, przedzierając się przez dzikie krzewy. Po kilku minutach lekkiego truchtu byliśmy pod jaskinią wadery. Nastawiłem uszu. Ptaki właśnie zaczynały swój popołudniowy koncert. Wadera powoli wchodziła do swojego domu, ale zatrzymała się wpół kroku.
- Może wejdziesz?
- Nie, nie mogę. Mam jeszcze dużo rzeczy do roboty. - mruknąłem, posyłając waderze przepraszający uśmiech. - To... Do zobaczenia.


Ayra?

Od Taravii CD. Serafiny

Przylgnęłam do niej, wtulając się w jej futro. Znów poczułam ten zapach, którego tak mi brakowało. Moja starsza siostrzyczka...
- Ale nie myśl, że popuszczę Ci papierkową robotę! - mruknęłam, puszczając ją. - Dziś czeka nas jeszcze obchód i rozeznanie w wykonywaniu obowiązków przez wilki.
- Nieee...
- Tak, tak. - puściłam jej 'oczko' i rozglądnęłam się. - Gdzie jest Cheroke i Shikanro? Stęskniłam się!
- Zaraz będą, spokojnie. Cheroke rozmawia z X'em i Eskanderem, a Shikanro wróci później, bo musiał coś tam załatwić.
- Tak się cieszę, że jesteś! - uśmiechnęłam się promiennie - Jak tam trening? Udał się?
- Tak. Cheroke ma w sobie niezwykłą moc, a teraz umie nad nią panować. Będzie świetnym magiem, ale czeka ją jeszcze sporo pracy.
- Uch... Gdyby tylko specjalizowała się w Czarnej Magii, 'Ciocia Taravia' by ją podszkoliła... - mruknęłam, lekko przekrzywiając łeb.
- Tak, tak...
Wstałam, przechodząc do jednej z drewnianych półek i zgarnęłam z niej trzy błękitne pióra, które wręczyłam Serafinie.
- Zapomniałaś czegoś. - uśmiechnęłam się i wyszłam z jaskini, a moja siostra wpięła pióra w swoje ciemne, gęste futro i wyszła za mną.
Słońce świeciło, grzejąc ziemię, a nad naszymi głowami latały ptaki, wesoło ćwierkając. Szłyśmy, żywo rozmawiając, a po chwili przed nami pojawiła się Cheroke, wesoło się uśmiechając. Zmieniła się, ale mimo tego nie miałam problemu z jej rozpoznaniem. Była mi bardzo bliska.
- Ciociu! - krzyknęła wesoło, skacząc mi na szyję.
- Och, Cheroke, jak Ty bardzo urosłaś! - zaśmiałam się i zaproponowałam - Chodźmy się przejść, dziewczyny.
Skinęły łbami. Baczniej przyglądnęłam się Cheroke. Wyrosła na piękną, inteligentną waderę. Jej śnieżnobiałe futro lśniło w blasku słońca, a mądre, złote oczy wpatrywały się we mnie, wyłapując każdy, nawet najmniejszy, ruch. Pod futrem można było dojrzeć zarysy mięśni, a jej ostre jak brzytwa pazury w ciągu kilku sekund zdolne były rozciąć gardło ofiary.
Zdecydowanie była trudnym przeciwnikiem.
Przeniosłam wzrok na Serafinę. Ona nic się nie zmieniła. Nadal piękna i inteligentna. Zmarszczyłam brwi. Chyba czas, żeby jej coś oznajmić.
- Um... Serafino? - zaczęłam
- Tak?
- Zero mi się oświadczył... I planujemy ślub... - mruknęłam, lekko się uśmiechając.

Serafino??

Oleander CD. Lou

Nie chciałem jej przestraszyć.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, niedługo znikam.
- Aha.
- Nie jesteś zachwycona, co?
- Przyzwyczaiłam się już do ciebie.
Ja też. Niebo spochmurniało. Zaczęło kropić.
- Chodź. Nie będziemy moknąć.
Weszliśmy do jaskini. Longma położyła się przy ścianie. Niewiele myśląc przytuliłem się do niej. Była spięta ale niedługo potem się rozluźniła.

Longma?

6 marca 2016

Od Sheedana CD. Cavalerii

- Miło mi. - Powiedziałem.
- Mi też miło, hahah. - Zachichotała. Szliśmy dalej w ciszy, kiedy usłyszałem świst nad głową. Popatrzałem na Cavi - Ona też była zdziwiona. Z drzewa zlazł zwinny basior. Podbiegł do nas i przywitał się :
- Romino jestem. Dziękuje za nóż. - Rzekł, po czym podszedł jeszcze bliżej i zabrał nóż wbity do zrośniętego dębu za moim łbem.
- Jesteście parą? - Zapytał.
- Co?! - Odpowiedzieliśmy razem z Cav. Romino zrobił kwaśną minę.
- Czyli tak? - Zapytał bez udzielenia nam głosu. - Zapraszam do mojej jaskini.
Poszliśmy za nim, gdyż przede wszystkim nie chciałem być niegrzeczny. Cavaleria nie była tą propozycją zbyt zadowolona.
- Nie, dziękuje, Sheedan chyba też nie chce - Powiedziała.
- Co? Ni... - Chciałem dokończyć, ale Cav mnie szturchnęła w bok, co bardzo bolało.
- Ok, rozumiem. Nie chcecie. Ale polecam się na przyszłość...-  Potem powiedział mi na ucho:
- Te wadery...
- Taa... Wadery... Siemka Romino! - Pożegnaliśmy się i poszedłem razem z Cavalerią.
- No co?Czemu nie chciałaś do niego iść?

Cavaleria?

Od Ayry CD. Cavalerii

Byłam zdziwiona, w końcu pierwszy raz widziałam takiego demona. Szłyśmy nie odzywając się do siebie, aż dotarłyśmy na szczyt góry. Widoki były piękne, chociaż nie wiem czy były tego warte, bo byłam już zmęczona, a trzeba jeszcze zejść.
- Pięknie, prawda? - zapytałam przyjaźnie
- Ta - odparła. Dzień zbliżał się już ku końcowi, dlatego lepiej by było jakbyśmy wracały. Bałam się, że oni znów przyjdą i będą chcieli mnie zabrać.
- Wracajmy już może? - zapytałam próbując jej uświadomić, że mi się spieszy.
- Po co? - rzekła. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- No bo wolałabym wrócić zanim się ściemni.
- Boisz się ciemności? - zapytała ze szczyptą ironii.
- No... Załóżmy że tak, idziemy? - odpowiedziałam, kierując się w stronę zejścia.
- Dobra. - rzekła Cavaleria.

Cavaleria??

Od Sheeny CD. Jax'a

- Wiesz, że też zgłodniałam? - Powiedziałam. Szybko wskoczyłam do wody i ugryzłam wielkiego karpia.
- Co jest? - Zapytałam. - Nie jesz? Nie złowię za Ciebie! - Krzyknęłam do Jax'a. Ten tylko machnął łapą.
- Nie mam zamiaru. Woda jest lodowata.
- Wiesz, że nienawidzę takich wiercizadów. - Prychnęłam. Chyba będę musiała mu zrobić kolację. Popatrzałam na jego lekki ślad na brzuchu... W taki sposób spłacę dług... Chyba...
- No niech ci będzie. - Powiedziałam. - Ten jeden raz przymrużę oko na twe zachowanie. Chcesz wędzonego czy upieczonego?
- Co? - Zapytał. Pewnie zawsze jadł surowe... Ech...
- Do stołu prawie podano! - Powiedziałam.
- Mógłbyś przynieść mi dwa kamienie? Jakby co, to nie było pytanie.
- Ech... Niech Ci będzie. - Podał dwa pierwsze lepsze malutkie głazy. Otarłam je o siebie i wyskoczyły iskry. Zapłonął ciepły przyjazny ogień, na którym mogłam dokończyć nasze ryby.
- El voile! - Powiedziałam. Kiedy zjedliśmy ryby, niebo było już pełne gwiazd. Usiadłam obok Jax'a i wtuliłam się w jego szorstką sierść.
- Jax? - Zapytałam.
- Tak?
- Jestem twoją przyjaciółką?

Jax?

Od Cavalerii CD. Taravii

- Mój ojciec, zakazał mi... - zaczęłam - Możesz mi pomóc nad nimi panować. Pod żadnym pozorem nie usuwaj go! Nie chcę zrobić czegoś wbrew woli ojca...
- Rozumiem Cavii, mocno się wkurzyłaś, co?
- Mam z nim problemy od szczeniaka, mam już go dosyć. Nie mogę go zabić, czuję się jakby to był właśnie mój ojciec. Wiem, możesz uważać, że jestem dziwna. Ale taka niestety już jestem...
- Eee tam, lubię dziwne wilki - zaśmiała się mimo woli. - Jak Ci tutaj w naszej watasze? - zapytała.
- Dobrze, wszyscy mnie akceptują... Może nawet się zakochałam?
- Uuu... w kim? - Spytała, w końcu znalazłam wilka, który jest chociaż trochę do mnie podobny.
- Sheedan... ale to chyba... do końca tego nie wiem - wydukałam.
- Kiedy ślub, kiedy? Kiedy? - Zaśmiałam się i zaczęłam mieć pierwsze objawy głupawki.
- Co? Jaki ślub?
- Zero, a szczeniaki? - Wygubiłam się, zaczęłam rechotać jak nigdy dotąd. Sama Taravia również zaczęła się śmiać.
- Nie wiem, wszystko do ustalenia! - Zarechotała.
- Takiej to dobrze - pomyślałam...

Taravia?

Od Ayry do X

X wyruszył w stronę królików, a ja zaraz za nim. Króliki były bardzo tłuste, więc zjadłam tylko połowę. Położyłam się na plecach. Wyszło słońce i zaczęłam się wygrzewać.
Zamknęłam oczy i rozmarzałam. Trwało to parę minut
- Wiesz co? - zapytałam
- No co? - zapytał X przerywając jedzenie królika.
- Bo... - zawachałam się. Nie wiedziałam czy się zapytać, w końcu znam go tylko z godzinę, ale musiałam mu to powiedzieć, bo widział trochę za dużo. - Mogę ci zaufać? - obróciłam się na brzuch i skierowałam głowę w jego stronę.
- Tak... Raczej tak - powiedział, najwyraźniej zdziwiony tym pytaniem.
- Bo ten wilk... no jakby... jest on Alfą w watasze, w której się wychowałam i jest to wataha, no ...taka zła, uczą tam, że wszyscy inni są źli i ciągle z kimś toczą wojny i uciekłam bo nie mogłam wytrzymać... może to się wydawać dziwne, ale tam naprawdę było strasznie! Oni nie odpuszczają... chcą, żebym tam wróciła,ale ja nie chcę... tam słabsi żyją w nędzy i ...muszę się przed nimi ukrywać. Gdyby Ciebie tam ze mną nie było, próbowali by siłą mnie zmusić, abym tam wróciła. Może Cię to nie interesować, ale musiałam się komuś wygadać.

X? Trochę krótko, sorka.

Od Cavalerii CD. Sheedan'a

- Ja?
- No, nie ma chyba innego wilka w tej okolicy - zachichotał.
- Gdy byłam szczeniakiem, rozwaliłam całą poprzednią watahę, była tam również moja rodzina...
- Czemu?! Dlaczego to zrobiłaś?
- Daj mi dokończyć - powiedziałam - Byłam, jestem i będę zawsze opętana, mam czasami naloty demonów w głowie i wtedy przemieniam się w diabła. Zabiłam z okrucieństwem mojego ojca, matkę i młodsze rodzeństwo. Mam prześladowcę, Fandonima... i jakoś tu trafiłam.
- Prześladowcę?
- Tak, prześladowcę - powiedziałam z chichotem. - Ile masz lat, Ty przerośnięty mięśniaku?
- 3 lata - odpowiedział - A Ty, jeśli można?
- Jestem stara... mam 6 lat.
- Stara? Jesteś młoda! Starość zaczyna się od 17 lat! - Wykrzyknął, a ptaki wzbiły się w chaotycznym locie.
- Tia... może i masz rację?
- Ja zawsze mam rację - zaśmiał się.
- Hahaha, bardzo śmieszne - odpowiedziałam i wystawiłam mu język.
- Wiesz co? - Zapytałam...
- No nie wiem, ale zaraz pewnie się dowiem.
- Lubię Cię - powiedziałam - Nie często mi się to zdarza - zachichotałam.

Sheedan?

Od Cavalerii do Ayry

- Tak, jedna z moich licznych wad - powiedziałam i spojrzałam w niebo. Przed nami rozciągały się góry Menegroth. Były ośnieżone, tak jak zawsze. Wadera szła obok mnie z kołczanem strzał i łukiem. Ja wyglądałam obok niej niepozornie, tylko z wyglądu. - Wystarczą mi demony - pomyślałam.
- Czuję się jakby zaraz wszystko miało umrzeć - powiedziałam. Na około nie było nic żywego, prócz nas.
- Kto wie? Wszystko się może zdarzyć...
- Tak, rzeczywiście - powiedziałam z ironicznym kiwnięciem głowy. W mojej głowie kłębiły mi się myśli. Łeb miał mi zaraz eksplodować. Muszę wyładować gniew. Muszę, po prostu muszę. Eksplodowałam, demon powstał i rozwalił 4 najbliższe drzewa.
- Co? Ja? Jak? - Spytała wadera.
- Wkur***am się, nie wiem przez co...
- Ja?
- Nie, na pewno nie Ty...

Ayra?

Od Taravii CD. Cavalerii

Zmarszczyłam brwi, omiatając płonące otoczenia wzrokiem.
- Tak więc... - mruknęłam, nie do końca pewno, co powiedzieć. Pamiętaj Taravio, graj dobrą alfę... - Nie martw się zniszczeniami. Ja się tym zajmę. Ale... Wszystko w porządku? - zapytałam, podchodząc bliżej.
Wadera, zdezorientowana, odsunęła się ode mnie, zaciskając zęby. Przyglądałam się jej w milczeniu, nie chcąc powiedzieć nic, co by ją zraniło. Musiała wszystko dobrze przemyśleć.
Spojrzałam w górę. Słońce schowało się za szarymi chmurami, ograniczając ziemi dostęp do ciepłych promieni słonecznych. Gdzieś w oddali szalała burza, ale nad nami było względnie spokojnie. Westchnęłam, po raz kolejny przyglądając się zniszczonej okolicy.
- Pomogę. - szepnęła, nadal spięta.
- Mówiłam, że nie trzeba. - wymusiłam lekki uśmiech - Odpocznij, to zajmie mi tylko chwilę.
Skinęła łbem, a ja zabrałam się do pracy. Podeszłam kilka kroków bliżej, skupiając swoją uwagę na szarych chmurach. Co prawda Czarna Magia służy raczej do niszczenia, kiedy dobrze się nią zagospodaruje, jest całkiem pomocna w odbudowie. Wypowiedziałam kilka słów pod nosem, a pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Deszcz wezbrał na sile, gasząc płomienie. Kilka kolejnych słów wystarczyło, aby deszcz ustał. Wbiłam pazury w ziemię, a połamane konary drzew zostały zepchnięte, torując drogę. Dzięki swoim umiejętnościom polegającym na żywiole materii odbudowałam resztę zniszczeń. Kątem oka spojrzałam na Cavalerię, która przyglądała mi się bacznie.
- No, gotowe. Jak się czujesz? - zapytałam, starając się uśmiechnąć.
- Dobrze. Dziękuję. - skinęłam łbem na jej słowa.
- Jeśli chcesz, mogę Ci pomóc. Znam się na opętaniach i tego typu rzeczach. Mogę go usunąć, bądź pomóc Ci na nim zapanować. W końcu jestem Czarnym Magiem. - zaproponowałam, spoglądając waderze w oczy.

Cavaleria?

Od Taravii CD. Zero

Zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Coś się stało? - zapytał, krzywiąc się.
- Mówisz o tym z taką lekkością...
- O czym?
- "Jeden spiskował, wobec mnie. Ale został zgładzony." - prychnęłam, cytując go
- I co w tym śmiesznego?
- Po prostu pomyślałam, że jesteś typowym zabójcą. A jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy o szczeniakach... To do Ciebie niepodobne...
- Racja, niepodobne. Ale co miłość robi z wilkiem! - mruknął, uśmiechając się kwaśno.
Parsknęłam i ułożyłam łeb na łapach, zamykając oczy.
- Idziesz spać?
- A nie widać? - otworzyłam prawe oko, spoglądając na niego. - Dla Twojej wiadomości, za niedługo wstanie słońce.
- Och... - westchnął.
- Chodź spać. Jutro Serafina jest zajęta, więc cała praca jest na mojej głowie. Pomożesz mi.
- Skąd ta pewność? - uniósł brew.
- Czego się nie robi z miłości! - warknęłam, pokazują mu język i na powrót zamykając oczy.
Poczułam jego ciepło, kiedy przywarł do mnie, a po chwili zasnął, co stwierdziłam po miarowym oddechu. Nie minęło dużo czasu, kiedy ja również oddałam się w błogie objęcia Morfeusza.

~ Poranek ~

Przeciągnęłam się, ziewając. Spojrzałam na Zero, który właśnie wchodził do jaskini.
- Obudziłem Cię? - zapytał i położył obok mnie kawał mięsa.
- Nie, nie. Co to? - zapytałam, unosząc brew.
- Śniadanie. Nie widać?
- Widać. - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam jeść. Zero jednak pozostał na swoim miejscu. - Nie jesz?
- Nie jestem głodny. - wymamrotał. Wyglądał na zmartwionego.
- Zero? - zapytałam, marszcząc brwi. - Coś się stało?

Zero?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template