Przede wszystkim jednak było jej okrutnie zimno. Posklejane, ciężkie od resztek wody futro lepiło się do skóry Timadi, wprawiając wilczycę w niekontrolowane drżenie. Spróbowała podnieść się choćby lekko, jednak gwałtowny ruch sprawił, że zakręciło jej się w głowie. Kichnęła.
Wtedy właśnie kątem zamroczonego jeszcze oka dojrzała ruch. Powoli przekręciła głowę w prawo i ujrzała ciemny, postawny kształt, nachylający się nad bulgoczącym cicho kociołkiem. Wilczyca obserwowała uważnie, jak wysoki basior odwraca się ku niej, trzymając miskę pełną wrzątku. Parująca ciecz roztaczała kojący, ziołowy zapach. Wilk powoli podszedł do Rin, przedstawił się i w zwięzłej wypowiedzi przedstawił jej obecną sytuację. Polecił także wypić owy pachnący płyn przyniesiony przezeń w misce.
Zmierzyła osobnika, którego poznała jako Nemo, od czubków uszu aż po łapy, krytycznym wzrokiem. W jej pulsującej bólem głowie toczyła się walka - zaufać temu obcemu, czy uciec? Z jednej strony basior nie wykazywał oznak agresji, z drugiej zaś mógł grać na zwłokę. Timadi'rin że zirytowaniem machnęła ogonem. Podjęła decyzję. Zaufa mu... na razie. Nachyliła pysk nad miską i w kilku pociągnięciach długim, różowym językiem upiła parę łyków ziołowego naparu. Poczuła, jak gorący płyn rozlewa się po jej żołądku, ogrzewając całe ciało aż do kości. Wilczyca pozwoliła sobie na głęboki wdech, zanim odezwała się do Nemo, stojącego cierpliwie przy posłaniu.
- Jak... Jak ja się tutaj znalazłam? - jej głos przypominał niemal warknęcie; załamywał się przy prawie każdym wypowiedzianym słowie. Wilk cierpliwym, skoordynowanym ruchem poprawił futro, którym otulona była Rin. Odpowiedział głębokim, czystym głosem:
- Jak już wspomniałem, wyciągnąłem cię z rzeki. Byłaś lekko ranna, leżałaś nieprzytomna w lodowatej wodzie. - wyjaśnił wybawca spokojnym tonem. Wadera zmarszczyła nos. Rzeczywiście, teraz pamiętała. Poślizgnęła się przecież na oblodzonej kłodzie. Niemal bezwiednie pokiwała głową.
- Och. - sapnęła, trochę zdziwiona i zdezorientowana. - W takim razie... Dzięki. - rzuciła niechętnie, spuszczając wzrok i nie patrząc basiorowi w oczy. Sapnęła ponownie, gdyż głowa zapulsowała serią szybkich ciosów, i opuściła pysk do miski. Siorbnęła nieco zbyt głośno i odsunęła opróżnione do połowy naczynie. Nastała cisza, przerywana tylko trzaskaniem ognia na palenisku. Timadi'rin spojrzała na sufit, a potem jej wzrok prześlizgnął się po ścianach, spoczął na chwilę na kociołku, by płynnie przejść na przemoczoną podłogę. Wreszcie Nemo odchrząknął cicho i wymruczał:
- Jak się czujesz?
To pytanie, z pozoru banalne, sprawiło, że Timadi musiała się namyślić. Nadal była lekko zziębnięta, a głowa nieco ją bolała. Odpowiedziała jednak obojętnym tonem:
- Dobrze. - fuknięcie sprawiło, że wilk lekko się wzdrygnął. Wadera zmusiła się, by nie przewrócić oczami. Nie chciała, by wszyscy podchodzili do niej w ten sposób - jakby miała ich pokąsać. Trudno, to nie jest przecież jej sprawa.
- Świetnie. - mruknął Nemo, strząsając z łap kropelki wody, ściekające z futra wilczycy. - A mogłabyś mi powiedzieć, co takiego robiłaś nad rzeką, że nie patrzyłaś pod łapy?
Nemo? ^^