Obudziło mnie moje własne burczenie w brzuchu. Otworzyłem oczy i po chwili zastanowienia zorientowałem się, że nie mam nic w jaskini. Niechętnie wyszedłem z niej i rozejrzałem się. Cichutko szedłem przez las wypatrując zwierzyny. Króliki i jakieś małe zwierzątka mnie nie interesowały. Miałem ochotę na łosia aby potem ozdobić ścianę jego porożami. Udałem się na nieco bardziej podmokły teren. Co prawda trudniej się tam poluje, jednak trzeba na wszystko mieć swoje sposoby... Przyczaiłem się w dość strategicznym miejscu i czekałem. Do moich nozdrzy w końcu dotarł zapach zwierzyny. Powoli zacząłem się skradać tak aby móc dostrzec ofiarę. Był do duży samiec gdy miałem go w zasięgu wzroku położyłem się i czekałem, obserwując go. musiałem być cierpliwy, jeden fałszywy ruch i mój posiłek bez problemu ucieknie. Zwierze powoli szło w moją stronę a ja zastygłem, gdy było naprawdę blisko wstrzymałem na chwilę oddech po czym wyskoczyłem. To była chwila, łoś stawiał opór ale nie miał szans w starciu ze mną. Martwe zwierzę padło na ziemię a ja zabrałem się za jedzenie. Nie musiałem się spieszyć, nikt nie chciał spotkań ze mną gdyż się mnie bali. tym bardziej nie znalazły się nikt kto by śmiał zabrać mi zdobycz. Po zaspokojeniu głodu zabrałem czaszkę ze sobą i ruszyłem w stronę swojej jaskini. Poszedłem tam inną drogą niż przybyłem na mokradła. Mój węch automatycznie się wyostrzył gdy poczułem zapach innego przedstawiciela a raczej przedstawicieli, swojego gatunku. Nagle dostrzegłem jak ktoś wychyla się z nory. Skoczyłem w jej stronę i chwyciłem za kark wyciągając całą wilczycę na powierzchnię. Jej mina była bezcenna, strach jaki od niej bił, wywołał uśmiech na moim pysku.
- Wstawaj! - mruknąłem znudzony.
Samica się nie odezwała nie wiedziała co ma robić chyba.
- Dobra już uspokój się... jadłem przed chwilą - wskazałem na czaszkę łosia, aby miała pewność, że jej nie połknę w całości zaraz.
- Coś ty za jeden... - szepnęła
- Lucyfer... jak zawsze wszyscy się mnie boją, to jest już nudne...
Zuen