22 sierpnia 2018

Od Chastera cd. Ariene

Aha. Pancy. *Parkinson?*
- Hej, Pancy? - odezwałem się możliwie neutralnie. Mruknęła coś pod nosem. Aha po raz drugi. Chyba tak samo średnio umiemy.. ee.. poznawać znajomych znajomych? No, nie wiem, jak to stwierdzić.
Nie-Enrique wylazł z krzaków, obdarzając nas wszystkich nieco przerażającym uśmiechem.
- To co robimy? - spytał.
- Eee.. - zająknąłem się mimo woli. - Nie mam pojęcia?

*~*~*

- To o czym chciałeś pomówić? - zapytała Ariene, wchodząc do namiotu. Powstrzymałem lekkie zaczerwienienie. Nie-Enrique pewnie będzie wysnuwał zdecydowanie zbyt daleko idące wnioski z tej rozmowy. Znowu będę musiał odpowiadać na jego, hm, bardzo szczegółowe pytania. Naprawdę bardzo szczegółowe pytania.
- Wiesz właściwie, dokąd podążam? Nie? Ech, jasne, że tak. W każdym razie w tym szaleństwie jest metoda. Szukam pewnego przedmiotu, zwanego Rubinem Córki Błyskawic.
- Hm, rozumiem. A co to takiego? - Załamuję w rozpaczy łapy.
- Przecież to znana legenda! - jęczę. - Każde szczenię w mojej okolicy ją znało! Jak ty.. - kwilę żałośnie. - Jak?
- Cóż, nie wychowywałam się w twoich stronach - stwierdza sucho - więc jej nie znam. Raczyłbyś opowiedzieć?
- Ech, dobra. - Posyłam jej obrażone spojrzenie, po czym kontynuuję. - Więc dawno, dawno, dawno temu, w czasach magicznych i tak dalej żyły sobie trzy siostry, zrodzone z samej Ziemi przez duże zet. Ziemia postanowiła sobie pofolgować i walnęła wszystkim trzem superduperhiper moce, by strzegły świata i takie tam. Najstarsza, Rollayna, była panią wszystkiego co żywe, no i lubiła zakochiwać się w śmiertelnikach. Obwołano ją póżniej jakąś trzeciorzędną boginką od miłości, ale mniejsza o to. Średnia, Collen - Coca Cola? - sprawowała pieczę nad samą ziemią i wszystkim z nią związanym. Najmłodsza, Laeth, miała władzę nad żywiołami. Najbardziej ukochała sobie burze. Razem były prawie najpotężniejsze, no ale były dobre i ten, chroniły wilki przed złem. Jednak pojawił się problem. - Ściszyłem głos dla zachowania napięcia. - Najmłodsza czuła się wykorzystywana. W końcu Laeth przeszła na ciemną stronę mocy i zaczęła działać przeciwko swoim siostrom. Zamordowała Collen i przejęła jej moc, następnie wyzwała Rollaynę do walki. Moce najstarszej z sióstr okazały się jednak silniejsze i Laeth została pokonana. Miała jednak asa w rękawie na taki wypadek. Całą swą moc i duszę przelała w Rubin, a następnie obłożyła go czarami, tak by był prawie niezniszczalny. Gdy Rollayna zabiła jej cielesną powłokę, Laeth dalej istniała i pragnęła tylko zemsty. Daremnie najstarsza z sióstr próbowała zniszczyć przeklęty przedmiot. Czary chroniące go okazały się zbyt potężne. Nie mogąc jej zniszczyć, uśpiła Klejnot, tłumiąc skrywaną w nim moc. Podobno jeśli wymówi się odpowiednie zaklęcie, Laeth powstanie z całą swą mocą, dostępną jedynie dla tego, kto ją zbudził. - Prychnąłem. - Brzmi niewiarygodnie, ale to wyolbrzymiona wersja legendy. Prawdziwa Laeth owszem, istniała, lecz nie była żadnym półbogiem czy czymś podobnym. Była potężną czarodziejką, która zawarła pakt z demonem, chcąc mieć nieśmiertelność, lecz niefortunnie wykonane zaklęcie uwięziło jej moc i duszę w krysztale. Dostała to, co chciała, lecz za straszliwą cenę. Koniec.
- Już myślałam, że nigdy nie skończysz - ziewnęła cicho Ariene. - Chyba zaczynam rozumieć. Ale.. Właściwie dlaczego tego szukasz?
- Khem - odchrząknąłem - mam swoje powody.
- Aha. Rozumiem.
Nie zapytała o więcej.

*~*~*

- Ziimno.. - wymamrotałem. - Nie chce mi się wstawaaaać - przy ostatnim słowie efektownie ziewnąłem. - Herbatyy..
Herbata nie zrobi się sama - stwierdził sucho głos w mojej głowie. Wstawaj i ją zrób, albo zgiń z pragnienia.
Dobra.
Leniwie wstałem, dopiłem zimnej herbaty z filiżanki pozostawionej koło łóżka i wytknąłem nos na zewnątrz. Był zimny, mglisty świt. Moją uwagę przykuła sylwetka. Ariene. Co ona robi tu sama o tej porze? E, nie wiem.
Klapię koło niej i wpatruję się w wschodzące słońce. Nie ma dla mnie szczególnego uroku, ale jest naprawdę jasne. Ciemność wokół nas rozjaśnia się.
- Pięknie, prawda? - szepcze Ariene. Mrugam i niezgrabnie kiwam głową.
Minęła chwila.
- Kocham cię, Chaster - szepnęła równie cicho. W ułamku sekundy otrzeźwiałem i wyplułem resztki herbaty. Zaczerwieniłem się, przez co moje policzki miały teraz apetycznie buraczkowy kolor. Spojrzałem przerażony. Logika w mojej głowie właśnie ogłosiła urlop i czym prędzej wytaszczyła walizki zamieszkać w Bieszczadach. Mętlik w mojej głowie nie pozwolił mi zebrać myśli. Error. Reset mózgu. Co ja mam jej powiedzieć? Co ja mam jej niby powiedzieć?
- Ja-jasne - dukam bez namysłu, po czym zaczynam zbierać myśli. Cholera. To nie miało być tak! Chaster, skup się, do cholery! Bądź choć raz księciem na białym koniu, a nie samym koniem!
- To znaczy.. Nie wiem, co powiedzieć! Eee.. - zatrzymałem się na chwilę. - No, naprawdę nie wiem! Daj mi chwilę, to wymyślę jakiś błyskotliwy tekst, ale tymczasowo-
Nie dała mi nawet dokończyć. Po prostu mnie pocałowała.
Ostatnią moją w miarę sensowną myślą było „Proszę, niech Nie-Enrique tego nie zobaczy, niech Nie-Enrique tego nie zobaczy..”. Potem odpłynąlem w przyjemne ciepło.

Ariene?
Gratulacje, czuję się teraz jak w reklamie piwa XD
„Dziewczyna, w której się bujasz, mówi ci, że cię kocha. Co robisz?
Nad jednym nie musisz się zastanawiać. Jasne”

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template