Jak to możliwe, że tak mądry malec wpadał ciągle w takie tarapaty? Tym bardziej teraz nie powinien się oddalać; jesteśmy zmęczeni i w ciągłym ruchu, nie mamy naszych mocy, a Alfa nadal jest nieprzytomna…
Jest fatalnie, nie będę owijać w bawełnę.
- Muszę go odszukać - powiedziałam i już chciałam wyruszyć, Symonides złapał mnie za łapę; spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
- Nie możesz iść - wyszeptał. Już chciałam coś powiedzieć, ale wilk uprzedził mnie, wyjaśniając -Jesteś tu potrzebna, tym bardziej teraz… Wiesz, w jakiej jesteśmy sytuacji… -
Widać to było gołym okiem.
Wataha ledwie się trzyma na nogach. Dosłownie, jak i w przenośni.
- Musisz zostać, ze względu na innych - zrobił pauzę -Wiem, że to cię zaboli, ale nie możesz ryzykować życia tak wielu, chcąc próbować ratować jedno -
Miał rację. Wilki słabną, przez co coraz częściej chorujemy. Zapasy są marne, ale jeszcze jakimś cudem dajemy radę. Ledwie wiążemy koniec z końcem.
Jest niewielu medyków, zaledwie kilku, w tym ja. Jeśli pójdę szukać młodego, możliwe, że… Nawet nie chce o tym myśleć.
Ale nie mogę iść go szukać…
Simo jakby czytał mi w myślach. Pogłaskał mnie po policzku i powiedział:
- Wiem co czujesz. Ja też się przywiązałam do tego malca…
Zaśmiałam się cicho. Widać było, że Symonides i Ayoko doskonale się dogadują. Razem się bawili, opowiadali sobie zmyślone historie, raz nawet zrobili mi kawał… Czułam, że jeden wskoczyłby za drugim w ogień, jeśli byłaby taka potrzeba.
- Ja go poszukam - powiedział stanowczo. Zanim do mnie dotarło co powiedział, chciałam zaprotestować, lecz on był szybszy i pocałował mnie na pożegnanie. Po raz ostatni spojrzeliśmy sobie w oczy a potem Symonides zniknął w gęstwinie drzew, a ja modliłam się w duchu, żeby wrócili cali i zdrowi - on i Ayoko…
•••
Symonides miał szczęście, bowiem trafił na ślady łap oraz zapach zagubionego malca. Podąża tym tropem, mając nadzieję, że szybko odnajdzie młodego i wrócą do watahy, do Antilii… Przed oczami stanął jej obraz- miękka sierść pachnąca świeżością oraz ziołami. Grację, z jaką się porusza. Figlarny błysk w oku…
Teraz, podczas ewakuacji zmizerniała, jakby stała się cieniem dawnej siebie. Chodzi niewyspana i zmęczona, nie mogąc choć na chwilę odpocząć.
Wilk postanowił, że kiedy wreszcie się osiedlą, zajmie się wszystkim a ona będzie miała czas dla siebie. Tak by wróciła do dawnej formy, aby znowu była uśmiechnięta i szczęśliwa.
Oby te chwilę dzielili we troje…
Szedł kolejne minuty, może godziny, przemierzając miejsce, gdzie kiedyś rósł bujny las, a teraz była tylko jałowa ziemia i kilka konarów martwych drzew. Gdzieniegdzie z gleby wystawały pożółkłe szkielety zwierząt. Sucha ziemia zmieniała się w kurz po każdym postawionym kroku.
Gdzie ja jestem?
Z każdym krokiem czuł się coraz gorzej. Jakby ktoś wyssał z niego każdy gram energii… Miał ochotę położyć się na tej ziemi, zasnąć i już nie wstawać…
Nie.
Zacisnął zęby i szedł dalej. Jednak po chwili nad ziemią coś przeleciało. Symonides spojrzał w górę. Widział tam tylko palące słońce. Po dłuższej chwili odwrócił się, aby ruszyć dalej.
Stanął twarzą w twarz z potworem.
Simo? Cóż to za stwór? :3