Nie uszłam daleko, a goblino podobny stwór stanął mi naprzeciw.
- Ty jesteś Ariene? - zapytał, bez jakiegokolwiek wcześniejszego przywitania.
- Arienetta Gwendolin Aleksandra. - wymieniłam wszystkie moje imiona, starając się brzmieć jak najbardziej oficjalnie.
- Przybywam z listem do me ledy. - zakpił sobie z mojego królewskiego tonu i wysunął przed oczy lekko pognieciony, zwinięty w rulon papier.
Wzięłam go w łapę i po rozwinięciu, zgłębiłam jego treść.
- Zatem prowadź, Nie-Enrique. - odrzekłam niechętnie i ruszyłam za nim.
Dlaczego gnom? Nie mógł sobie znaleźć wróżki, jak ja?
Nasz cel okazał się być o wiele bliżej, niż z początku mi się zdawało. Niegłęboka jaskinia, w pół zasłonięta patykami, gałęziami i śniegiem, ukazała nam się pomiędzy drzewami. Starałam się iść cicho, jednak kroki mojego towarzysza niosły się na parę mil. Gdy tylko zbliżyliśmy się do obozu, biały, uskrzydlony basior wybiegł nam na przeciw. Wpadł na mnie, dusząc w silnym uścisku.
- Cieszę się, że się znalazłaś. - szepnął, gładząc jedną łapą moje futro.
Odwzajemniłaś uścisk, jednak tylko na chwilę. Później wyswobodziłam się w objąć i przyłożyłam Chasterowi w pysk.
- Ej, za co to? - oburzył się, lekko zdezorientowany.
- Za to, że zniknąłeś bez słowa. - fuknęłam, jednak krótką chwilkę później, ponownie przytuliłam wilka, ciesząc się z jego obecności.
Maleńka wróżka wyjrzała spod gęstego futra, uważnie przyglądając się niebieskim oczom Chastera.
- Chaster, poznaj Pancy. To właśnie ona zapobiegła naszej śmierci w płomieniach. - wymusiłam na sobie niewielki uśmieszek, jednak wspomnienie trawiącego mnie ognia nie sprawiało, że miałam na to ochotę.
~*~ kilka dni później ~*~
Siedziałam w ciszy, obserwując wschód słońca. Wstałam jeszcze zanim pojawiło się przy horyzoncie. Zaraz, kogo ja oszukuję? Nie spałam. Nie potrafiłam.
Promienie świecącego półkola oświetlały delikatnie śnieg, barwiąc go złotem i pomarańczem. Drobinki puchu błyszczały wesoło, jakby posypane brokatem. Chmury, kłębiące się na górnej części nieba, zaczęły sypać zimnymi płatkami. Utworzyły one cienką warstwę na mojej grzywce i futrze, rozjaśniając je jeszcze bardziej. Usłyszałam ciche kroki basiora, który powoli zmierzał ku nie. Dosiadł się, nie mówiąc ani słowa. Trwaliśmy tak w ciszy, a ja nie chciałam, by to się kończyło. Było tak spokojnie, jakby całe zło zniknęło ze świata.
- Pięknie tu, prawda? - zapytałam cicho, patrząc w nieskończony błękit oczu wilka.
On jedynie przytaknął lekko, po czym również spojrzał w moje oczy.
- Kocham cię, Chaster. - szepnęłam.
Wiedziałam to od dawna, jednak dopiero teraz potrafiłam przybrać to w słowa.
Chaster?