Następnego dnia Zirey, Axalie, Eres i Eilis umówili się koło wodospadu. Woda była zamarznięta, ale cóż można na to poradzić. W końcu to zima. Ostatni tydzień był koszmarny. Axi i jego wspaniała dziewczyna podbijali się. Byli głodni, zgarnięci i obolali. Czekali tylko na jedno — na śmierć.
Jakimś cudem zjawił się wilk nieznany dla Axaliego, ale okazał się on być dobry i z pomocą Eilis pomógł im się wydostać z kanionu.
Szedłem sam do domu. Było ciemno i zimno. Gdzieś niedaleko pomiędzy drzewami, było słychać pohukiwanie sowy. W krzakach piski myszy. W oddali na polach można zobaczyć zwierzynę żerującą nocami. Zbliżałem się już do swojej nory. Nikt nie spodziewał się mnie. Wbiegłem do swojej nory i ujrzałem go. Mojego najlepszego przyjaciela. Rudy, brązowooki lis o imieniu Frugo stanął przede mną i zapytał.
- Axalie, czy to ty?
Nie wiedziałem, czy to dzieje się naprawdę. Zanim zdążyłem mu odpowiedzieć, Lis rzucił się na mnie ze łzami w oczach i zaczął tulić się do mnie jak jakieś małe szczenię.
- Nie mogę uwierzyć, że żyjesz! Co się stało, Ax...
Nie chciało mi się dzisiaj opowiadać, więc położyłem się na kojec i powiedziałem grzecznie:
- Och Frugo. Przepraszam, ale nie mam siły, żeby ci dzisiaj opowiadać o tym wszystkim. Może jutro, okej? Jestem bardzo zmęczony. Czym prędzej usunąłem.
Dobranoc.