Lekko zaspany i całkowicie zamyślony ledwo usłyszałem swoje imię wykrzykiwane przez damski, wysoki i przyjazny głos. Wstałem powoli i rozciągnąłem się na tyle, na ile pozwalały mi rozmiary domku oraz szafy. Przetarłem oczy i głośno, głęboko ziewnąłem. Nigdy bym się do tego nikomu nie przyznał, ale lubię swoje ziewanie, zawsze przypominało mi ziew lwa, bądź innego wielkiego i potężnego stworzenia. Przynajmniej ziewanie mam z nimi wspólne. Przecisnąłem się do drzwi wejściowych i wytknąłem przez nie głowę. Drewno uderzyło o kamienną ścianę z hukiem i zatrzęsło się chyba przerażone. Spuściłem uszy ze wstydu. Przede mną stała śnieżnobiała wadera, jej barwa sprawiała, że momentami nie wiadomo było, kiedy zaczyna się jej sierść, a kiedy kończy biały puch. Na tle tego wszystkiego wyróżniała się błękitna grzywa zakrywająca jej śliczne oczy patrzące na mnie z dołu. Wyglądała na... bardzo miłą. Była tak bardzo malutka. Mój nie za wielki umysł nie potrafił podpowiedzieć więcej przymiotników mogących opisać nieznajomą, która już miała otwierać usta, aby coś powiedzieć. Do mojej głowy wpadł jednak genialny pomysł, który nie mógł czekać. Pomimo tego, jak bardzo zazwyczaj boję się kontaktu z nowymi osobnikami, nie mogłem stracić tej szansy przez zwykłą nieśmiałość. Wyskoczyłem z domku.
- Czy...
- Duilin, mam rację? - spytała cicho wadera.
Kiwnąłem głową lekko zdezorientowany. Nagle zapomniałem, o co mi chodziło. Wewnętrznie ciężko pracowałem nad tym, aby sobie to przypomnieć, kiedy...
- Jesteś wyższy, niż przypuszczałam.
Pokiwałem głową z entuzjazmem. Przypomniało mi się!
- Masz rację! Jestem za duży! Czy pograłabyś ze mną w chowanego?
Wadera spojrzała na mnie dziwnie. Chyba nie do końca wiedziała, o co chodzi. Możliwe też, że uznała moją propozycję za tak dziwną, jak jej wzrok według mnie.
- Prooooszę, tylko jedna runda.- wystawiłem język i obniżyłem się, ustawiając w pozycji skłaniającej do zabawy.
Wilczyca cofnęła się delikatnie, jej zachowanie mnie zmartwiło. Przez chwilę również wyglądała jakby o czymś zapomniała.
- No...dobra. - odparła w końcu, po czym cicho się zaśmiała.
- Tak się cieszę! Dziękuję! - krzyknąłem, podskakując wokół niej. - Ja szukam. Możesz schować się w takiej ogromnej szafie gnieźnieńskiej!
Nie tracąc czasu, odwróciłem się i podreptałem w stronę tylnej ściany mojego małego domku z cegły. Mój ogon latał radośnie i odśnieżał podłoże, kiedy odliczałem czas. Starałem się to robić jak najwolniej, jednak byłem bardzo podekscytowany. Płatki śniegu spadały na moją sierść, a kiedy już skończyłem liczyć, poczułem, że na moim grzbiecie powstała malutka zaspa. Nie przejmowałem się nią zbytnio, przywitałem się i powiedziałem, że jak na razie może tu zostać.
- Szukam!
Wyskoczyłem i obiegłem chatkę, nie zauważając nawet, że moja koleżanka zaspa spadła i została w miejscu startu. Otworzyłem drzwi i znów powoli wśliznąłem się z trudem do środka. Podszedłem do szafy, której skrzydła były zamknięte. Odchyliłem je.
Little Hope? Jesteś tam?