- Ciekawe czemu go zabili... - Powiedziała w zamyśleniu samica patrząc na fale, które prawie dosięgały ich łap. - A właściwie to zatruli, to trochę dziwne. - Dodała szybko i spojrzała na Hermesa czekając na jego odpowiedź albo przemyślenia.
- Trochę tak, ale musiał widocznie jakoś im zaszkodzić w czymś skoro tak go się pozbyli.- Powiedział po chwili odwracając głowę do tyłu by jeszcze raz spojrzeć na wrak statku.
- Mogli go złożyć w ofierze, zamiast go truć... Co to jest? - Spytała czując zapach dymu, ale nie był to dym z papierosa, miał on jakiś nietypowy zapach. Był to dym jakiegoś palącego się zioła, szybko sobie jednak przypomniała ten zapach. - Szybko do wody! - Krzyknęła wystraszona wilczyca i wskoczyła do morza ciągnąc za sobą wilka, znalazła w nim kilka wodorostów i zerwała je zębami dając Hermesowi. - Zacznij je żuć i oddychaj pyskiem, nie możesz oddychać nosem.
- Czemu? - Spytał wilk żując wodorosty z wyraźnym niezadowoleniem. Rozglądał się po okolicy jakby w poszukiwaniu źródła wcześniejszego zapachu.
- To był dym zioła Dari-ol, nie jest niebezpieczny, ale usypia, wodorosty stanowią filtr, dzięki któremu nie zaśniemy. Myślę, że powinniśmy wracać. - Powiedziała łapiąc między słowami oddech, nie podobało jej się to wszystko. - Chodź. - Powiedziała ostrożnie wychodząc z wody, nie wypluwała jednak wodorostów. Nie pamiętała kiedy ostatnio mówiła drugiej osobie co ma robić, w sumie to chyba nigdy coś takiego się jej nie przytrafiło.
- Skąd się wziął ten dym? Wcześniej go tu nie było. - Spytał żując wodorosty i idąc obok wilczycy, która była delikatnie zdenerwowana. - Wszystko w porządku?
- Jasne, tylko mi się to wszystko nie podoba, tego zioła nie widziałam już od kilkudziesięciu kilometrów. Ten dym przeniósł się z lasu albo ktoś je niedaleko podpalił. Musimy wrócić do reszty, ale nie chcę iść przez las. - Powiedziała spoglądając na las z którego dym prawdopodobnie przyleciał.
- Możemy iść przez łąki dużo otwartej przestrzeni, będziemy widzieć jeśli ktoś do nas będzie chciał się zbliżyć. - Powiedział mrużąc oczy i patrząc przed siebie. - Zajmie nam to niecałe pół godziny, przez las byłoby krócej.
- Pójdziemy przez łąki w takim razie. - Stwierdziła z delikatnym uśmiechem, chociaż ten uśmiech pojawił się raczej z powodu odreagowania na stres niż zadowolenia. Uszy wilczycy jak i Hermesa bacznie wysłuchiwały każdego najdrobniejszego odgłosu. Po drodze rozmawiali zwykłych sprawach w watasze i przy tym mocno skupiali się na łące przez którą szli. Była rzeczywiście ogromna tak jak opowiadał Hermes. Po chwili wilczyca słysząc odgłosy położyła się natychmiast w trawie.
- To nasza wataha jesteśmy już bardzo blisko nie musisz się martwić, chodzą tu zwiadowcy i patrole. - Powiedział spokojnie czekając aż wilczyca się podniesie i ruszyli dalej. Było widać ogień przy którym siedziało kilka wilków, a wokół przechodziły kolejne wracając do swoich legowisk. - Jesteśmy na miejscu. - Stanął przy ogniu patrząc się na płomienie, które kierowały się ku górze.
Harytia rozejrzała się po okolicy, kilka wilków przy ogniu było zapewne strażnikami, a większości wilków nie było już w okolicy. Co jakiś czas jednak, ktoś przechodził obok ogniska.
- Gdzie śpicie? - Spytała Hermesa przypominając sobie, że nikt jej nie powiedział gdzie może spać.
Hermesie? Pomyślałam, że z atakiem można jeszcze chwilę zaczekać ^^