30 sierpnia 2018

Od Lirii De La Irian

Popołudnie. Czerwone słońce opadało łagodnie za linię horyzontu. Głęboki śnieg spowalniał moje kroki. Oddalałam się coraz bardziej od bezpiecznej jaskini w poszukiwaniu jeszcze żywo ruszającego się posiłku. Zimowa pogoda nie sprzyjała mi. Zdążyłam już przywyknąć przez te kilka lat do niskich temperatur, ale chwilami nadal dopada mnie melancholia. Czy to dziwne? Sama już nie wiem.
Kolejny płatek śniegu wpadł mi do oka. Przymrużonym drugim okiem rozejrzałam się wokół. Nie dalej niż siedemdziesiąt metrów ode mnie - tak, jest! to zając. Podkradłam się bliżej. Wysokie zaspy zasłaniały skutecznie polowanie z zasadzki tak bardzo, iż przyczajałam się prawie na ślepo. Raz... dwa... trzy!
Nie udało się.
Kiedyż w końcu ta zima się skończy?
To nie ma sensu. Dziś kolacji nie jem.
Słońce zaszło już całkowicie. Kroki kierowałam w stronę jaskini. Obróciłam się raz jeszcze. Księżyc jaśniał swym blaskiem i odbijał w moich brylantach.
Jak pięknie...
Jak grom z nieba błysło mi coś przed oczami. Czysto biała karteczka otoczona łuną lewitowała przede mną. Zaintrygowana spojrzałam na krótką, bolesną treść.

Wybaczam Ci.
Wróć do mnie
Mama

Mama... zatęskniłam za nią ostatnio. Łzy kolejno napływały mi do oczu i zataczały kręgi, po czym łagodnymi meandrami strumieni sięgały w końcu białego puchu.
Nadszedł czas na zmiany.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template