Gdy nadszedł już wieczór, wszystkie wilki które miały się zjawić na polowaniu, zgromadziły się przy wielkim drzewie. Nie było ono aż tak wielkie, bo było ono normalnej wielkości. Nazywało się ,,Wielkie" bo były na nim głęboko wbite ślady pazórów białej pumy z złotymi pazurami i błękitnym oczami. Gdy wszyscy wyruszyli na polowanie, było już ciemno. Zirey i Axalie trzymali się na tyłach, poniewarz niedawno przyjęty do watahy basior niechętnie podchodził do innych samców. Na śniegu były ślady kopyt jeleni. Wszyscy ruszyli biegiem przez pole. Po lewej stronie rozciągał się las. Axalie chciał trochę poderwać Zirey, więc próbował zaciągnąć ją do lasu.
- Hey, irey. Chcesz pójść że mną do lasu ? Może upolujemy tam coś więcej niż tylko jelenia...
- Oki.
Skręcili gdy nikt nie patrzał i wbiegli
w jakieś krzaki. Rozmawiali ze sobą i dotarli na jakąś góre przy wodospadzie.
Można było przejść na drugą stronę przez przywrócone drzewo. Niżej rozciągał się kanion, ktory wygladał na zablokowany z dwóch stron. Gdyby się tam wpadło, nie wyszło by się tak łatwo. Zadowolony basior próbował popisać się przed waderą. Wskoczył na obalony pień i dumnie kroczył podskakując śmiesznie.
Zaczęli się śmiać. Zirey zdawała się być nim zauroczona.
- Uważaj!
Krzyknęła wadera, zauważając pęknięte drzewo. Axalie ześlizgnął się trzymając się łapami o ślizgą korę. Zirey szybko wbiegła na pień, próbując go złapać lecz poślizgnęła się spychając Axaliego z drzewa i spadała razem z nim osiem metrów w dół. W locie obijali się o skały. Axi upadł pierwszy, a Zirey na niego. Mieli rany, na ciele. Po pięciu minutach wstali.
- ałaa... moja łapa
Powiedziała nieprzytomnie Zirey, po czym dodając:
- wszystko okej ?
- mnie boli głowa i prawa łapa..
Łapa Axaliego krwawiła. Z kanion u nie było łatwo wyjść mogli wspiąć się w górę i poślizgnąć się i spaść spowrotem w dół, albo szukać innego wyjścia w wąskich szczelinach.
Zirey, co robimy ?