8 sierpnia 2018

Od Nema Quest 5 (ogólny)

Powoli zbliżał się wieczór, wilki kończyły swoje zadania, które miały na dziś ustalone. Zimą zmrok przychodził szybciej, przez co Nemo wybrał się nieco wcześniej na spacer. Tego dnia poszedł w kierunku innym niż ostatnio. Nie znał jeszcze wszystkich terenów na których obecnie przebywała wataha. Nocą nie zobaczy zbyt wiele, ale księżyc doskonale oświetlał mu drogę, gwiazdy migotały radośnie na mrocznym niebie, a śnieg bardzo słabo odbijał światło księżyca. Szedł sobie przez las w ciszy, nie chcąc budzić żadnych zwierząt. Spoglądał w gwiazdy, dużo istot w nie spogląda myśląc życzenia lub o coś je prosząc. Myślał o tym co będzie robić następnego dnia, nie zdążył jednak sobie odpowiedzieć, ponieważ jego myśli i wzrok skierowały się ku jakiejś różowej poświacie. Ruszył więc tam szybszym krokiem, aby przekonać się co emanuje takim światłem. Nie musiał iść daleko, po kilku minutach ujrzał jeziorko. Różowa woda praktycznie się nie poruszała, ponieważ wieczorem nie było nawet najmniejszego wiatru. Nie słyszał jednak wcześniej o różowym jeziorze w okolicy.
Zastanawiał się przez chwilę czemu tafla wody nie jest zamarznięta, przecież mróz utrzymywał się już od dłuższego czasu. Podszedł jeszcze bliżej brzegu i wysunął niepewnie łapę w kierunku wody, dotknął jej stwierdzając, że nie jest aż tak zimna, była nawet w miarę ciepła. Nagle poczuł jak jakaś niewidzialna siła zaczęła go ciągnąc w stronę różowej wody. Zaparł się z całych sił tylnymi łapami, ale nic to nie pomogło, powoli zaczynał się zanurzać. Po chwili jego głowa znalazła się pod wodą, przez kilka sekund miał jeszcze trochę powietrza w płucach, jednak robiąc wydech odruchowo nabrał tym razem wodę, która wpłynęła przez nos, skierowała się do gardła, następnie zajęła krtań, tchawice, oskrzela i w końcu płuca. Nemo topił się i nie mógł w żaden sposób się poruszyć, każdą próbę blokowała niewidzialna siła. Brak dostarczanego do mózgu tlenu, szybko spowodował utratę przytomności. Basior zamknął oczy, powoli spływając na dno jeziora.

~*~

Nemo poczuł chłodny wiatr, który muskał go po pysku. Nagle jednak w jego głowie pojawiły się przebłyski, szybko otworzył oczy i wstał... Szybko jednak wrócił na ziemię.
- Luke śniadanie! - Jakiś damski głos zawołał spoza pomieszczenia.
- Co się dzieje? - Spytał samego siebie i spojrzał na to na czym leżał to nie było futro tylko jakiś miękki materiał. Podparł się więc aby wstać, zrobił to nawet szybciej niż zamierzał do jego łapy zmieniły się w jakieś dziwne kościste wyrostki. To były ręce, podszedł do czegoś co odbijało część pokoju. Spojrzał więc na to czym się stał. Był człowiekiem... Miał rude włosy, czarne oczy, był całkiem wysoki do ziemi była naprawdę spora odległość. Przeczesał dłonią ognistych kędziorów, jak on stał się czymś tak dziwnym. Nagle do pokoju weszła jakaś kobieta.
- Nie słyszałeś jak cię wołałam? - Spytała, na co Nemo, a według niej Luke pokręcił tylko głową, nie wiedząc co ma powiedzieć. - Ubrania masz na krześle, przecież nie pojedziesz na wycieczkę w samych bokserkach. - Wyszła po chwili z pokoju, a Nemo spojrzał na krzesło. Musiał coś zrobić, żeby wrócić do wilków. Wiedział tylko, że nie wróci jeśli dalej tak będzie siedzieć w pokoju.
Wziął jakieś ubrania i spróbował je na siebie nałożyć. Spodnie, dał radę jeszcze nałożyć, ale koszula w kratkę mało go do szału nie doprowadziła. Po kilku minutach użerania się z guzikami udało mu się ubrać. Wyszedł z pokoju i skierował się po zapachu tam gdzie miało być śniadanie. Trafił do przestrzennego ładnie umeblowanego pomieszczenia.
- Siadaj i jedz tosty, niedługo musisz jechać do szkoły. - Powiedziała kobieta podając mu na talerzu coś co było tostami. Wziął kęsa i okazały się całkiem smaczne. W kubku nie było wody tylko jakiś pomarańczowy płyn. - Późno wczoraj wróciłeś do domu z imprezy, zawiozę cię do szkoły, a kawy nie dostaniesz bo czuć od ciebie jeszcze alkohol, lepiej żebyś napił się soku, szybciej dojdziesz do siebie. - Powiedziała rysując palcem po jakimś świecącym pudełku. - Nie sądziłam, że wasza nauczycielka wymyśli wyjazd do ZOO, wasze pokolenie woli raczej jakieś kino albo parki rozrywki, a tu zwierzęta w klatkach i turyści.
- Yhm... - Mruknął Nemo nie wiedząc co mówić, nie miał też pojęcia co robić, musiał trochę zorientować w sytuacji. Chciał jak najszybciej wrócić do swojego wilczego życia.
- A co słychać u Lillith? - Zapytała kobieta u nosząc jedną brew. - Myślałam że przyjdzie do nas w tym tygodniu.
- Nie mogła. - Odpowiedział Nemo nie mając pojęcia o kogo w ogóle chodzi.
- Jesteście ze sobą już ponad dwa lata, może do nas przychodzić kiedy chce, trafiła ci się naprawdę przemiła dziewczyna. - Nemo przez chwilę zastanawiał się jakim cudem ten rudzielec ma dziewczynę, przecież nie był przystojny. W sumie nie znał się na ludziach, ale ciało chłopaka raczej nie miało czym zaimponować.
- Wiem. - Odpowiedział krótko i wstał od stołu, kobieta również wstała i podeszła do kolejnych drzwi.
- Zbieraj się musimy już jechać. - Powiedziała trzymając klamkę od drzwi. Chłopak podszedł i spojrzał na coś co stało w przedpokoju na jakimś stojaku. Kobieta miała na nogach jakieś płaskie, czarne rzeczy, żeby pewnie nie pokaleczyć nóg. A które miał on wybrać? Wziął jakieś czerwone buty, które już miał nakładać. - Luke to buty Simona, twoje przecież są czarne, specjalnie wzięliście różne kolory żeby się nie mylić. - Nemo nałożył więc czarne buty i schował sznurki do środka, nie miał nawet pojęcia po jaką cholerę są tu te sznurki. Wyszli na zewnątrz i wsiedli do czegoś dużego zrobionego z metalu. Wsiadł tak samo jak kobieta i czekał aż znajdzie się w miejscu którym musi być. Nie jechali długo dziwnym obiektem, który poruszał się bez użycia sił własnego ciała. - Zawiozę cię od razu pod ZOO. - Powiedziała kobieta i chłopak po kilku minutach opuścił pojazd. Stał przed bramą, jednak nie mógł odetchnąć nawet chwili bu rzuciła się na niego jakaś dziewczyna całując go.
- Cześć Luke. - Powiedziała szczęśliwa dziewczyna, natomiast Nemo stał jak wryty. Żółte oczy spoglądały na niego radośnie. Znał te oczy, takie same miała wilczyca, którą kochał kilka lat temu. Czy to było możliwe, aby ona kiedyś też wpadła do takiego różowego jeziora?
- Cześć. - Powiedział, krótko i dziewczyna wzięła go za rękę prowadząc przez bramę do ZOO.
- Klasa zaraz pewnie będzie, ale możemy już sobie kilka rzeczy zobaczyć. - Szli obok wybiegów dla zwierząt, które różnie reagowały na jego widok, jedne były wystraszone, a drugie stroszyły sierść i pokazywały zęby. Podeszli do klatki z białymi wilkami, które zawyły na jego widok i podbiegły do krat. - Pewnie są głodne. - Powiedziała dziewczyna patrząc z żalem na zwierzęta. Nemo doskonale wiedział, że nie są głodne tylko samotne i chcą wolności. Nie mógł im jednak pomóc. Ruszyli dalej według trasy dla turystów, gdy nagle dziewczyna się zatrzymała. - Poczekasz chwilę muszę iść do toalety. - Powiedziała i poszła do jakiegoś pomieszczenia. Chłopak rozejrzał się po okolicy, tyle zwierząt w klatkach... Podszedł do wybiegu dla fok. Jednak nie foki zwróciły jego uwagę, a woda która świeciła różowym światłem. Rozejrzał się wokół, nikogo nie było. Nie wiedział jednak czy na pewno wróci do swojego normalnego ciała, może zmieni się w kolejnego chłopaka... Musiał jednak spróbować. Wskoczył do wody i ku jego uldze coś ponownie zblokowało jego ruchy. Niestety po chwili zabrakło powietrza i woda wdarła się do płuc. Nemo stracił przytomność.

~*~

Obudził się pod jakimś drzewem, czyli pewnie razem z chłopakiem zamienili się ciałami. Nemo stwierdził, że nie będzie nikomu tego opowiadał. A może to wszystko mu się tylko przyśniło? Ale czy wtedy zasnąłby pod drzewem? Wstał i otrzepał się ze śniegu, zaczął iść po swoich śladach, trafiając na wilka który akurat wracał z polowania.
- I jak Nemo, już lepiej? - Spytał wilk na co Nemo tylko kiwnął głową. Czyli jednak coś się wydarzyło.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template