Ogarnęła mnie okropna, naciskająca na zamknięte oczy, wżynająca się w mózg i płynąca w żyłach niczym jad; ciemność. Zastanawiałem się, czy z Ariene wszystko w porządku, choć teoretycznie powinienem raczej obmyślać plan ucieczki. A może ojciec nie będzie na mnie zły?... Co ja gadam!? Jasne, że będzie wściekły, przecież odmówiłem mordowania magicznych wilków, co w jego przekonaniu było zbrodnią najwyższą. Demony nie przestawały rechotać, jakby to była najpiękniejsza chwila ich życia, i pewnie była, w końcu, jak mogłem się spodziewać, ojciec wynagrodzi im sprowadzenie swojego syna-zdrajcy. Po paru sekundach, kiedy nie wiedziałem i nie słyszałem nic poza ciemnością i rechotami, zaczął się przede mną pojawiać zarys mojego dawnego domu. Krainy Demonów. Do mojego ojca. Przełknąłem nerwowo, podczas gdy w mojej głowie trwała istna gonitwa myśli... Jak przeżyć? Przyznać się do "błędu" i liczyć na to, że ojciec jakimś cudem mi wybaczy? Walczyć? Przecież i tak zginę... Ale jeśli już, to na pewno nie poddam się bez walki! Demony wprowadziły mnie do obszernej komnaty, która była czymś w rodzaju sali tronowej, gdzie zasiadał ojciec. W lochu śmierdziało okropnie zgnilizną. Jak ja tu wcześniej mogłem mieszkać??, zadawałem sobie wciąż, i wciąż to samo pytanie. Może wcześniej nie dostrzegałem faktu, że jest tu ciemno, duszno, ponuro i śmierdząco, a po posadzce biegają jakieś drobne gryzonie, chyba szczury. Rozejrzałem się, wybałuszając oczy, tak, że prawie wyszły mi z oczodołów. Na ścianach wykonanych topornie z czarnej, matowej cegły, wisiały pochodnie, rzucające słabe, białe i rozmigotane światło na zgromadzonych, tak, że cienie i tak już odrażających demonów (ja rzecz jasna byłem wyjątkiem XD) wydłużały się groteskowo. Wszystkie zebrane w sali demony, jak na komendę odwróciły się w kierunku ogromnych drzwi, gdy tylko przeszedłem przez nie wraz z moją niecodzienną "eskortą". I wszyscy, na czele z ojcem zachłysnęli się powietrzem. Stałem tam, jak kołek, gapiąc się na ojca i myśląc, że muszę wyglądać dosyć idiotycznie. W końcu postanowiłem przerwać to milczenie, więc wypowiedziałem słowa, które zawsze wypowiadałem, kiedy wracałem dawnymi czasy do ojca, i kiedy byłem spóźniony o dobę lub więcej, lub kiedy po raz kolejny wykręciłem jakiś "zabawny" numer:
- Cześć tato.
Ariene? <3