- FUCK! - słysząc to słowo, otworzyłam oczy. podniosłam się na czymś, co nie istnieje...
- Czy... ja umarłam? - rozglądałam się, idąc przed siebie. Wszędzie widziałam... nic.
- Nocta... - usłyszałam głos... żeński głos - tyle lat...
- Mama...? - odwróciłam się. Stała tam... poszarpana, ale uśmiechnięta. Podbiegłam do niej i przytuliłam ją. Ta mnie pogłaskała po głowie...
- Nocta... nie masz pojęcia jak się martwiłam.
- Mamo. Czemu nie pozwoliłaś ojcowi mnie zabić? Żylibyście... - oklapły mi uszy. Ta uśmiechnęła się, wciąż mnie głaszcząc po głowie.
- Bo wiedziałam kim będziesz.
- Hę?
- Spójrz czego dokonałaś - przed nami zrobił się ekran moich wspomnień - uwolniłaś wilki z laboratorium, pokonałaś sama cały ośrodek. Poświęcałaś się dla dobra samej Alfy! Wiesz co by się stało, gdyby ciebie nie było?
- Ale...
- Myślisz, że jesteś zła? Nocta... popatrz - otworzyła mi ekran. Zobaczyłam to... zobaczyłam jak Ascrifice mnie...
- Co...
- Podbiłaś serce najbardziej groźnego basiora jakiego znałam. Prawie takiego jak Zero Black Fire - patrzyłam na ten moment, a do moich oczu napełniały się łzy.
- Nie umiem kochać...
- Umiesz, skarbie. Zakochałaś się w nim, nawet o tym nie wiedząc. Zrobiłaś to nieświadomie - podeszłam do ekranu i łapą najechałam na jego futro... Zamknęłam oczy, zaczynając płakać. Miała rację... Chciałam go nienawidzić...
Ale nie potrafię...
- Umarłam... prawda? - popatrzyłam na nią.
- Od ciebie zależy, czy chcesz się poddać, czy walczyć - zniknęła.
- Mamo...? Mamo! - usiadłam w pustce. Nie wiedziałam co robić... Wnet zaczęło mnie oślepiać światło...
- Dlaczego...Dlaczego mi to zrobiłaś? Pozwoliłaś mi się zakochać...Pozwoliłaś to zrobić...Dlaczego? A teraz odeszłaś...Tylko przez to, że nie powiedziałem ci niczego wcześniej...Ja pier***e !!!! - usłyszałam przez mgłę jego głos. Uśmiechnęłam się lekko, zamykając oczy. Powoli zaczęłam czuć ból i moje osłabienie... Zaczęłam kaszleć. Usłyszałam jak nagle sapnął. Otworzyłam lekko oko.
- Serio? - uśmiechnęłam się najbardziej jak mogę - myślałeś, że Cię zostawię? Kto by się tobą opiekował? - Ascrifice mnie przytulił, wciąż z łzami... sama zaczęłam płakać.
- Ascrifice... - szepnęłam cicho jego imię.
- Nic nie mów.
- Ascrifice....
- Nic nie-! - przerwałam mu, kładąc łapę na jego pysku. Popatrzyłam na niego.
- Ascrifice... ja... - przerwałam, biorąc głęboki wdech, znów zaczynając kaszleć. Byłam tak osłabiona, że nic nie mogłam powiedzieć. spojrzałam na jego poranione ciało. Łzy przez chwilę leciały szybciej...
- To nic... - powiedział i pomógł mi się podnieść, lecz nie mogłam się sama utrzymać na łapach...
- Ascrifice... - ciągle powtarzałam jego imię, próbując dokończyć, to co chce powiedzieć.
- Powiesz mi, jak będziesz mogła spokojnie mówić - powiedział poważnym tonem. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, przed nami stała moja matka. Uśmiechnęła się i zaczęła odchodzić, znikając.
Ascrifice?