- Nie. Miałam sen, że byłam człowiekiem. Miałam palce! Miałam stopy! - krzyknęła z ekscytacją. Nagle wadera posmutniała i stanęła.
- Emm... A jak Ty w ogóle masz na imię? - powiedziała mniej rozbawiona.
- Scarf. - odpowiedziałem krótko. Nie lubię długich wypowiedzi z mojej strony.
- Masz może coś do jedzenia? Zgłodniałam... - wyszeptała tak, aby nikt nie słyszał. Skinąłem głową by poszła za mną. Ze swojej nory wyciągnąłem sarnę bez jednej nogi. Mimo to Madness nie brzydziła się jej zjeść. Po skończonym obiedzie długoo rozmawialiśmy, mimo mojego zakazu od demonów...
- Czyli straciłeś rodziców na wojnie z demonami... Tak? To dlatego jesteś taki, wybacz za słowo... Niemiły? Czy to dlatego jesteś taki wybuchowy? - obsypywała mnie pytaniami. Z każdą odpowiedzią łamałem jeden z zakazów demonów.
- Tak. Demony chciały mnie odebrać rodzicom, lecz musieli o mnie walczyć, ponieważ jak to mówią demony "Ten to się nadaje na księcia demonów!". Przygarnęli mnie, wychowali od złej strony. Ale mam jeszcze tą drugą stronę... Tą dobrą. Właśnie Ci ją ukazuję. - objaśniłem. To był ostatni zakaz nadany przez demony. Wszystkie złamałem. A było ich bardzo dużo. Wadera najadła się i poczęła dalej pląsać i śmiać się. Pod koniec dnia usiedliśmy na skale patrząc na zachód słońca... Wadera wzięła haust powietrza, chyba chciała coś powiedzieć...
Madness?