Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Opowiadałem jej jak to było, kiedy nie miałem co
robić. Opowiadałem jej jak wskrzesiłem Zero Black Fire, jak Taravia mi dziękowała...Powinienem zostać watahowym wskrzeszaczem wilków. Idealnie nadawałbym się do takiej poważnej roli. Śmialiśmy się, gadaliśmy o różnych rzeczach. Ciekawiło mnie co robiła w zaświatach. Jak umarła?
Ale te pytania postanowiłem zostawić sobie na później.
- Jutro zrobimy imprezę z okazji twojego powrotu, okej? - Uśmiechnąłem się.
- Już nie mogę się doczekać! Ale gdzie będzie impreza? Chcę przyjść na czas. - Podskoczyła z radości. Również nie mogłem się doczekać. Zawsze imprezy z Cavi były najlepsze. Nie raz obudziłem się z nią w jednym łóżku czy coś, ale na nasze szczęście nic z tego nie było.
- U mnie w domu. Mam wielką jaskinię, ostatnio dostałem ją w nagrodę za ożywienie naszego wielmożnego alfy. - Westchnąłem przypominając ten dzień, w którym uznano mnie za dobroczyńcę
WSO.
- A dziś zapraszam cię do siebie na kolację! - Zaśmiałem się. - Taka mała niespodzianka.
- Z chęcią przyjdę. - Wyszczerzyła białe ząbki.
- Przygotowałem kilka filmów, wybierzemy jakieś. - Powiedziałem.
Cavaleria?