23 lutego 2017

Od Oracle cd. Taiyō

Mały smrodek poprosił mnie o przyjście pod jakąś tam jaskinię. Wspominałem już, że nie lubię dzieci? Szczególnie już tych podrośniętych, które próbują udawać mądre. Nie spieszyłem się na te spotkanie, bo po co? Dziecko to dziecko, tak czy siak ją dogonię. Najgorsze w tym bachorze jest to, że zwraca się do mnie zwrotem: "proszę pana". Aż taki stary na to nie jestem, chyba nie?! Nagle zobaczyłem żółtą kulkę, która się uśmiechała. Jejku, czemu ona nie zrezygnowała czy coś. 
- Dzień dobry proszę pana! - Krzyknęła.
- Nie. Mów. Do. Mnie. Proszę. Pana. - Warknąłem z nieukrywaną irytacją.
- Dobrze pro... Oracle. W sumie to ten Nicolay nie jest aż taki zły - powiedziała i znowu się wyszczerzyła.
- Ja nie lubię żadnego bachora - zaśmiałem się i spojrzałem w głąb lasu. Moje uszy skierowały się w stronę źródła dźwięku. Zając siedział w zaroślach.
- Chcesz zjeść śniadanie? - Zapytałem.
- Z miłą chęcią - odpowiedziała, a żołądek młodej wadery zgodził się z jej postawą. Bez żadnego wysiłku wskoczyłem w krzaki i już po chwili trzymałem w zębach młodego zajęczaka. Położyłem go na ziemii, a ten nagle zaczął mieć drgawki pośmiertne.
- Smacznego - mrugnąłem do Taiyō. 
- Pan nie będzie jadł? - Powiedziała patrząc na zwykłego szaraka.
- Nie, w przeciwieństwie do Ciebie wstaję trochę wcześniej i łapię się na bardziej dorodne śniadanie - powiedziałem nonszalanckim tonem.

Taiyō?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template