Zaprowadziłem waderę nad wodospady. Bardzo lubiłem to miejsce, było bardzo piękne. Lirze powinno się tu spodobać.
- No więc może mała tęcza tam - powiedziałem wskazując jeden z wodospadów - i może trochę większa tam. Na drzewach kolorowe światełka, najlepiej z przewagą bieli i jasnego różu. Wokół świecące kwiatki, najlepiej krokusy i tulipany. Pod tym drzewem rozłożymy kocyk i talerze z... naleśnikami z miodem! Wyznałem jej miłość gdy je robiła. Tu się może postawi miskę z fructus noce...
- Przepraszam, że z czym? - spytała zdezorientowana i wlepiła we mnie swoje ślepia.
- Takie jagody barwiące na czarno... - mruknąłem patrząc w jeden z wodospadów.
Zamilkłem na chwilę. Przypomniałem sobie tą całą sytuacje z czarnym jeleniem, jak go śledziliśmy i jak moja ukochana najadła się tych owoców. Potem była cała czarna... ładnie jej w czarnym... we wszystkim jej ładnie... ogólnie ona jest bardzo ładna... a jak świetnie strzela z łuku! Taka wiecznie roześmiana... kocha wszystko i wszystkich. Ona jest... po prostu idealna. Tego nie da się inaczej opisać... to anioł w ciele wilka.
- Jesteś tu? - zaśmiała się Mad machając mi łapą przed twarzą.
- Tak, tak... rozmarzyłem się trochę... wybacz...
Madness?