- Śmiesznie wyglądasz jak się trzęsiesz - zaśmiała się pod drobnym nosem. Uniosłem brew, jeszcze nikt nigdy mi nie powiedział, że śmiesznie wyglądam.
- Nie wiem czy to komplement, ale jeżeli tak, to dziękuje - uśmiechnąłem się, wystarczyła chwila, żeby powiedzieć zaklęcie pod nosem. Zacząłem swoje leczenie. Moje wargi poruszały się w dość ekspresyjnym tempie. Zielone pasma zaczęły napływać z każdej strony, pierwsze z nich wpłynęło do rany. Pieczenie przedzierało się przez przyjemność, bolało. Rozcięcie jest już oczyszczone, teraz drugie pasmo zaczęło swoje działanie. Lekkie łaskotanie oznaczało to, że głębsze części rany, już się zespoliły. Zostały jeszcze dwie wstęgi, jedna z nich zaszyła moją ranę, zaś druga sprawiła to, że na miejscu zranienia wyrosło świeże, ciemne futro. Klepnąłem Zafirę w łopatkę, oznaczało to tylko jedno. Berka. Wadera okazała się być szybka, lecz na szczęście długie nogi umożliwiały jeszcze szybszy bieg. Zabawa długo nie trwała, ponieważ obydwoje szybko się zmęczyliśmy. Po skończonej "gonitwie" spoczęliśmy na swoich zadkach. Zaczęła się rozmowa, a ja nagle wyleciałem z takim czymś:
- Może zechciałabyś wyjść dzisiaj ze mną wieczorem na spacer?
Zafira?