Nie ufałem tej waderze, kto wie co knuje! Na pewno to jakiś podstęp! Zatruty zając? Może naszpikowała go jakimiś gwoździami? Albo dynamitem?! Zawarczałem odsłaniając zęby. Wadera, która przedstawiła mi się jako Madness wydawała się zaskoczona moją nieprzyjazną reakcją.
- Słuchaj - wywarczałem - Nie wiem co kombinujesz, ale nie ze mną te numery.
Przekręciła pytająco głowę.
- Jakie numery? - spytała - Ja tylko chce się z tobą podzielić zającem jak wilk z wilkiem - wzruszyła ramionami - Ale jak jak nie to nie.
Zbierała się do odejścia, odwróciła się jeszcze i podeszła.
- Na pewno nie chcesz? - trąciła mnie w ramię
Moja reakcja była błyskawiczna. Odskoczyłem od niej jak oparzony, znów warcząc.
- Słuchaj królewno - fuknąłem - wzbudzasz we mnie coraz większe podejrzenia, więc albo odchodzisz i dajesz mi w spokoju potrenować, albo nie ręczę za siebie.
- Oj, przestań już - uśmiechnęła się
Rzuciłem jej obojętne spojrzenie. Czy tak zachowują się wrogowie? Chyba nie...
Madness?
Postanowiłem nie zaprzątać sobie nią głowy i zwyczajnie odejść. Ruszyłem w kierunku lasu znikając między drzewami, nie oglądając się za siebie.
- Ej, zaczekaj! - usłyszałem za sobą uradowany głos a potem tupot łap
W pierwszym momencie byłem zły, a potem... Sam nie wiem. Zrobiło mi się właściwie miło, że będę miał jakieś towarzystwo. Madness mnie dogoniła, uśmiechnęła się lekko. Spróbowałem odwzajemnić ten uśmiech, ale wyszedł mi grymas, jakbym właśnie połknął coś kwaśnego.
Madness?