- Powiedzmy. - Westchnąłem sztywno. Po krótkiej chwili ocknąłem się i wróciłem do rzeczywistości. Ruszyliśmy wolno ścieżką. Zacząłem opowiadać Danielowi jak to jest w WSO, opowiedziałem mu wszystko co powinien wiedzieć o naszej watasze. Nocta szła z tyłu, obserwując czy nikt nas nie śledzi. Po takiej akcji jaką odwaliliśmy powinni nas szukać, ale na szczęście byliśmy przygotowani.
Wreszcie dotarliśmy do watahy. Stanęliśmy przed wejściem. Zmierzyłem wzrokiem strażników. Wyższy spojrzał na mnie spod kaptura, i zaśmiał się wrednie po czym wyciągnął zza pleców jakiś list.
Asacrifice La Blue Fire i Nocta Draken, uznani zostali za zmarłych po zniknięciu na cały tydzień. Prawdopodobnie zostali schwytani przez ludzi i zamordowani poza terenami watahy.
Każdy podobny do nich wilk nie może zostać wpuszczony.
Pokój ich duszom.
Wyczytał. Przeszły mnie ciarki. Nocta zaczęła podduszać go cieniem.
- Że niby my nie żyjemy? Kto ci palancie dał ten list?! - Warknęła. Chwyciłem ją za bark i pociągnąłem do siebie.
- Nocta, uspokój się. - Mruknąłem i spojrzałem na strażnika.
- Chcę się widzieć z moją matką. Jeżeli nie pozwolisz mi wejść na teren mojej watahy pożałujesz. - Powiedziałem, a moja mina spoważniała.
- Nie mogę was wpuścić. Taki jest rozkaz rodziny alf. - Mruknął. Już buzowała we mnie złość. Jednak spojrzałem na puste, szare niebo, które pomaga mi się opanować. Zawyłem. Donośnie, jak najgłośniej mogłem. Odpowiedziało mi wycie ojca. Był blisko. Niech szlag to trafi. Szkoda że to nie Taravia, chodź ten starzec wystarczy abym mógł wrócić do domu. Nie czekaliśmy długo, aż zjawił się Zero Blackfire.
- Asacrifice? Nocta? - Nie dowierzał. - Wpuścić ich.
Ominąłem strażnika. Nocta nie odpuściła mu. Walnęła go w bok, a ten skulił się z bólu. Uśmiechnąłem się do ojca podejrzliwie.
- Anulujcie tą pier***oną plotkę o naszej śmierci, zanim sam wybije wszystkie wilki które będą o tym mówić. - Warknąłem i ruszyłem w stronę centrum.
- Nie bój się o to. - Mruknął i zniknął. Doszliśmy do jaskini alf. Tam powiedziałem matce żeby przyjęła Daniela. Gdy ona poszła mu pokazać jego jaskinię, ja zostałem z Noctą.
- Niezła przygoda co? - Mruknęła siadając pod ścianą. Usiadłem obok niej. Musiałem trochę odetchnąć. Byłem strasznie głodny i śpiący. Ci ludzie pozbawili mnie bardzo dużej ilości krwi.
- Mogliśmy zginąć. - Warknęła cicho.
- Racja. Ale nam się udało. Trzeba to jakoś uczcić, nie uważasz? - Zapytałem z szyderczym uśmieszkiem. Wstałem i ruszyłem do wyjścia. - Chodź, idziemy na jakieś polowanie, jestem mega głodny.
Nocta Draken?