- Scar? - spytałem mimowolnie.
- Anonim. - mruknął głos zza drzwi.
- Skąd ja cię kojarzę?
- Gdy jeszcze należałeś do bandy... oprowadziłeś mnie gdy dołączyłem. Z początku nazywałeś mnie żółtodziobem, potem się zaprzyjaźniliśmy.
Dopiero gdy zobaczyłem go w pełni wszystko mi się przypomniało. Blond chłopak usiadł obok mnie i zaczął opowiadać co się działo po mojej zdradzie. Mimo że bolało mnie całe ciało od wielu ran, to śmiałem się cicho, a nawet trochę żartowałem.
- Ale muszę cię zmartwić It...
- Co An?
Spojrzałem na niego zaniepokojony.
- Dev chodzi dziś wyjątkowo szczęśliwy. Obawiam się że wpadł na coś genialnego, by zadać ci ból... nie zazdroszczę ci...
Z rezygnacją oparłem głowę o ścianę i spojrzałem nad siebie. Wiem jakie rzeczy potrafi robić ten koleś. On się przed niczym nigdy nie zawahał.
- Musimy iść, już i tak jesteśmy spóźnieni.
- A gdzie idziemy?
An westchnął i wstał.
- Wiesz gdzie...
Zbladłem na myśl o tym miejscu. Nikt kto tam wszedł już stamtąd nie wyszedł. Przynajmniej nie żywy.
- Nie chcę twojej śmierci, stary. Za wiele razy ratowałeś mi tyłek, żebym teraz pozwolił ci umrzeć. Pomogę ci się stąd wydostać, ale nie możemy wydawać się podejrzani, bo inaczej nas obu spotka coś gorszego niż śmierć.
Wyciągnął szur i związał mi ręce, ale nie mocno. Wyprowadził mnie z pokoju, potem prowadził przez milion korytarz.
- Idź dalej prosto, a dojdziesz po portalu. - szepnął rozwiązując mnie.
- Wiem Anonim, mieszkałem tu kiedyś.
Poczochrałem włosy chłopaka i wolnym krokiem ruszyłem prosto. Nie to że nie śpieszyło mi się do domu. Po prostu byłem wycieńczony. Czułem żal, że nigdy już nie zobaczę niezdarnego An'a. Faktycznie, nasza przyjaźń była potężna, skoro naraził się Dev'owi uwalniając mnie.
Ostrożnie przeszedłem przez portal i znalazłem się w lesie. Potrzebowałem dość długiej chwili, by zorientować się gdzie jestem. Po czterech godzinach w końcu doszedłem do domu. Stanąłem w progu otwierając drzwi. Scar widząc moją ludzką postać również taką przybrała i przytuliła mnie z całych sił. Jedną ręką delikatnie ją objąłem, a drugą przytrzymałem się ściany by nie upaść.
- Weź, bo mnie udusisz... - zaśmiałem się.
- Dlaczego nie jesteś wilkiem? Tak by nie było łatwiej tu dotrzeć? - spytała nie puszczając mnie.
- Widzisz to "cudeńko na mojej szyi? To właśnie obroża blokująca moce... hej, czemu znowu płaczesz? Jestem tu, jest dobrze...
- To ze szczęścia...
Scar? Czimiczanga