23 lutego 2017

Od Asacrifice CD Nocty

Uciekłem. Spier**liłem jak tchórz. Zostawiłem ją tam. Samą, samą z tą bestią która w nią weszła. Jak mogłem się tak bezmyślnie zachować? Chwilę siedziałem na jakimś drzewie, i nasłuchiwałem. Krzyczała. Wydzierała się z bólu. Mnie też bolało. Bolało mnie to że wyszedłem na głupiego bojaźliwego dzieciaka. Wracam tam. Zeskoczyłem z drzewa i ruszyłem w stronę odgłosów. Nocta ledwo stała na nogach. Miała dwa ogony, ale po chwili widziałem tam trzy. Przeraziłem się. Do tej pory z niczym takim nie walczyłem. Muszę to pokonać. Ale nie zabijając Nocty przy okazji.
- WYJDŹ Z NIEJ TY PIE*****NA BESTIO! - Krzyknąłem wyciągając swój miecz dusz który zawsze nosiłem przy sobie. Nocta spojrzała na mnie. Była jeszcze sobą, ale tylko w połowie. Demon odezwał się. Donośnym, mrożącym krew w żyłach głosem.
- Lepiej uciekaj, bezbronny wilku. Nie uratujesz jej. Ha ha! 
O nie, nie dam się tak spławić! Muszę go zjechać jakimś tekstem. Niech się wkurzy najlepiej, w tedy na pewno nie będzie myśleć jak zaatakować. Wpadnie w szał. Próbowałem na ojcu *xd* .
- Ha, mówisz do mnie? Bo brzmiało jakbyś sam do siebie gadał. Wyjdź z niej, walcz jak prawdziwy demon. - Warknąłem stając w kałuży czarnej mazistej krwi. Oko Nocty było straszne. Nie wyobrażałem sobie siebie w takiej sytuacji. Demon nie odpowiadał.
- Śpiesz się proszę! - Jęknęła Nocta, a chwilę później upadła. Podbiegłem do niej, a ta zaczęła bić mnie cieniami.
- OPANUJ SIĘ! JESTEŚ SILNIEJSZA! - Dobijałem się do niej.
- Nie...Dam..Ra..dy..
Wziąłem głęboki wdech. Skoczyłem na nią. Przyszpiliłem ją do podłoża. Ta zaczęła się wiercić i odpychać mnie łapami. Wbijała mi pazury w ciało. Nie mogłem jej puścić. Demon by ją opętał. Nie wiem jak mogę go zniszczyć. To będzie ciężkie. Przypomniałem sobie historię ojca. Mówił coś o...Tak! Jak byłem mały mówił mi, że gdy dołączył do WSO kontrolował go demon. Ale Taravia okazując mu uczucia z czasem pokonała go...Eee...Mi...Miło..Miłoś...Miłością? To tym mam zniszczyć demona który zaraz zabije Noctę? Jak niby? Może jakaś pomoc od bogów? Nie? Nic? Ehh, trzeba wreszcie chyba ujawnić prawdziwe ja.
- Nocta jest od ciebie silniejsza. - Powiedziałem patrząc na akcję. Wadera zwróciła na mnie swój już prawie martwy wzrok. Demon zaśmiał się. - Zawsze była. Dlatego wybrałeś ją. Bo ona może cię zniszczyć. Nocta Draken nie jest twoją marionetką. Wiem co dokładnie czuje. Wiem że się boi. Wiem, że ty się tym karmisz. Ale wiesz czym mój miecz się nakarmi? Tobą! - Krzyknąłem i podszedłem do Nocty. Ta wbiła mi cienie w łapę, ale pomimo bólu nie mogłem się zatrzymać. Przedostałem się przez cienie, i usiadłem przy niej. Schyliłem się nad nią. Spojrzałem na nią. Miałem nadzieję, że się uda. Wziąłem głęboki wdech, i wypuściłem powietrze. Raz się żyje. Ja...Ja pocałowałem ją. Zbliżyłem swój pysk do niej i...Zrobiłem to. Szczerze? Nie było aż tak źle, jak na mój pierwszy pocałunek. Nastała głucha cisza. Podniosłem się i rozejrzałem. Demon zaczął jęczeć.
- TYM RAZEM CI SIĘ UDAŁO, ALE WRÓCĘ ! WRÓCĘ I ZABIJE WAS WSZYSTKIIIICH. - Jęczał i mój miecz go wchłonął. Serce czarnej wadery przestało bić. Krew znikła. Nocta leżała na gołym piachu. Nie..Nie..Nie! 
- FUCK! - Wrzasnąłem, a po moim policzku zleciała łezka. - Dlaczego...Dlaczego mi to zrobiłaś? Pozwoliłaś mi się zakochać...Pozwoliłaś to zrobić...Dlaczego? A teraz odeszłaś...Tylko przez to, że nie powiedziałem ci niczego wcześniej...Ja pier***e !!!!
Siedziałem tak nad jej zimnym ciałem. Płakałem. Pierwszy, i chyba ostatni raz moim krótkim życiu. Ale jednak. To nie jedna łezka poleciała po moim poliku. Było ich kilka. Kilkanaście...


Nocta? 


Nie, ona nie umarła xd Żyje :P 

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template