19 lutego 2017

Od Madness

Leżałam sobie na plecach obok jeziorka. Grzywka nie zasłaniała mi oka, więc widziałam wszystko dokładnie.
Było niemiłosiernie gorąco, choć wiał delikatny wiaterek. Machałam przednią łapą w powietrzu, kreśląc nieokreślone wzorki. Wokół mnie pachniało łąką, niezliczoną ilością zapachów. Leżałam na dywanie z kwiatów, czego tu się spodziewać. Zewsząd dochodziło bzyczenie owadów i śpiew ptaków. To naprawdę piękny dzień.
Gdyby nie ta temperatura...
Nagle coś poczułam. Jakieś delikatne dotknięcie na moim nosie.
Spojrzałam na niego, zezując.
MOTYLEK!
Był piękny. Miał duże, białe skrzydła, którymi leniwie machał, ozdobione czarnymi plamkami tworzącymi wzroki.
Bałam się poruszyć, odezwać czy westchnąć, za żadne skarby nie chcąc go spłoszyć.
Wpatrywałam się w niego z uwielbieniem, napawając się tą chwilą.
W końcu odleciał. Zerwałam się na równe nogi i w podskokach za nim biegłam.
- Motylek, motylek, motylek! — wołałam wesoło, śmiejąc się.
Aż w końcu uleciał tak wysoko i daleko, że już go nie widziałam. Rzuciłam się na kwiatki i zaczęłam się tarzać.
- Co to jest...? — zapytałam sama siebie, widząc coś poruszającego się w lesie. Było tam dość ciemno, bo drzewa rzucały cień. Ujrzałam czarne pióro.
- Pewnie jakieś zwierzątko! — ucieszyłam się i jak najszybciej mogłam, pobiegłam w tamtą stronę. Rzuciłam się na zwierzątko i już po chwili leżało pode mną, przyciśnięte do ziemi przez moje łapy.
Ale im dłużej się mu przypatrywałam, tym szybciej zyskiwałam pewność, że to wilk. Basior.
Miał on czarną, krótką sierść i błękitne oczy, naokoło ozdobione czerwonymi wzorkami. Miał naszyjnik z czaszek i długi ogon. Całości dopełniał pióropusz, dzięki któremu wzięłam go za zwierzę łowne.
- Wybacz — natychmiast z niego zeszłam.

Crest?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template