- Co Ty tak kaszlesz, przeziębiony jesteś? - Zapytała z szerokim uśmiechem.
- Nie, ale obstawiam, że Ty zaraz będziesz przeziębiona, ponieważ jakbyś nie zauważyła, leje. - Odpowiedziałem nasilając się na spokojny ton. Wadery tylko pisnęła coś pod nosem i dalej szła za mną. Trzeba przyznać, że wyglądała komicznie dosięgając mi do 3/4 nóg. Doszliśmy do centrum watahy, było tam totalnie pusto. Czyżby wilki bały się deszczu? Nagle przed moimi oczami pojawiła się Nathing.
- Chcesz żeby się przeziębiła? - Zapytała z oburzeniem i natychmiast, zaczęła poganiać nas w drogę powrotną.
- Ona sama za mną szła, nic na to nie poradzę, chcesz z chęcią mogę ją oddać - warknąłem. Nathing posłała mi mordercze spojrzenie i poszła z nami do mojej jaskini, ponieważ znajdowała się najbliżej. Gdy tylko weszliśmy do środka żółta wadera zaciągnęła powietrze.
- Jaka duża! - Zapiszczała i lekko podskoczyła. Patrzyłem na nią z lekkim dystansem, zaś druga wadera patrzyła się tak, jakby widziała najbardziej rozczulający widok na całym świecie.
- Chcecie się czegoś napić? - Zapytałem, ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
Taiyō?