23 lutego 2017

Od Madness

Właśnie wróciłam do swojej jaskini. Mimo, że była ona mała i pusta, była jakby taka... Swojska. Moja. Znajdowało się tu tylko legowisko i parę dość dużych kawałków mięsa leżących przy ścianie. Zostawiłam je na czarną godzinę, gdybym nie miała sił polować, albo gdyby ktoś szybko potrzebował jedzenia. Teraz na ścianach, podłodze i suficie tańczyły plamy księżyca, pokazującego się już na nieboskłonie. Byłam wyczerpana, miałam dość wszystkiego, ale przecież obiecałam sobie, że zobaczę tereny watahy w nocy! Jeszcze nie zdażyło mi się o tej porze wyjść z jaskini, a marzy mi się zobaczenie watahy skąpanej w blasku "nocnego słońca". Utnę sobie teraz tylko krótką drzemkę, a potem szybko wstanę i pójdę zwiedzać.
Gdy już się obudziłam, księżyc był już wysoko. Szybko wybiegłam z jaskini, z ogromnym uśmiechem. Słyszałam mnóstwo sów i szelestów roślin. Było chłodno, ale nie miałam z tym problemów. Chłód idealnie zrównoważy ciepło, które czułam w ciągu dnia. Na początku poszłam do mojego ulubionego jeziorka. Nie widziałam tam nigdy żadnych ryb, ani innych wodnych stworzeń.
Ale teraz przy zbiorniku wodnym stał wilk. Widziałam, że był dość wysoki i miał brązową sierść. Do tego świecące w ciemności złote oczy, teraz uparcie wpatrujące się w taflę wody. Podeszłam bliżej, aż w końcu spojrzał na mnie. Na sekundę moje serce zapomniało, w jakim tempie biło. Coś tam pykło w nim, coś przesłało do mojego mózgu pewną informację.
- Cześć, jestem Madness. A ty? — zapytałam, gdy już odplątałam język.

Wavibo?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template