5 lutego 2017

Od Ariene CD Beast'a

Do mojej jaskini wszedł jakiś wilk. Miałam jakąś głupią nadzieję, że to Beast. Było to raczej nie możliwe ale mimo wszystko chciałam, by tak było.
- Cheyenne? - spytał intruz.
- Ariene - mruknęłam cicho.
- A Tobie to co?
~ Bosh... co on? Ślepy? ~ w mojej głowie pojawiło się milion myśli na temat tego wilka. Pewnie połowa z nich była kłamstwem, ale lepiej mieć się na baczności.
- Mogę cię uleczyć. - powiedział patrząc na moje rany.
- Niby jak? - za kogo on się uważa? Za cudotwórcę jakiegoś?
- Magicznie.
Spojrzałam na niego niepewnie. Co on sobie wyobraża? Wchodzi bez pukania do jaskini. Nie mówi nic o sobie i mówi że może mnie "magicznie" uleczyć? Wstałam, lekko zachwiałam się na nogach i krzyknęłam:
- Wynocha! Ale już! Wiem, że mogę stracić więcej energii, jednak nie mam zamiaru być tu z kimś takim, jak Ty!
- Siadaj - powiedział spokojnie lekko popychając mnie na łóżko. Grzebał chwilkę w moich szufladach. Po chwili wyjął z jednaj mały nożyk.
- Po co Ci to u diaska?! - znów go okrzyczałam.
- Znasz smocza magię?
- Nie, a jaka to je…
- … nie ważne. Słuchaj, to będzie boleć. Mam taką moc, że jak ktoś mnie zrani to i jemu ta rana się pojawia, ale z tym naszyjnikiem… On potrafi mnie regenerować, rany się szybciej goją. Gdy dwie osoby mają ten naszyjnik, to moja moc działa w dwie strony. Czyli jak ja Ciebie zranię, to również u mnie pojawi się ta rana. Za to uleczą Ci się wszystkie rany które masz. - zakończył.
- He? - spojrzałam na niego pytająco. Pozwoliłam mu jednak robić swoje. Musiałam wyzdrowieć jak najszybciej, by uratować Beasta. Basior ostrożnie przyłożył ostrze do mojej łapy, po czym lekko mnie zranił.
- Już? – zapytałam.
- Otwórz oczy.
Ku mojemu zdziwieniu, po ranach nie było śladu.
- To naprawdę przez ten naszyjnik? Nigdy takiego nie widziałam! Skąd go masz? Kim jesteś? Skąd jesteś? Co tu robisz? - pytałam szybko.
- Hola hola! Za dużo pytań! - zastanowił się chwilkę. - Okej, odpowiem na niektóre pytania.
- Ale…
- Nie przeginaj! Tak, to naprawdę zrobił ten naszyjnik. Nigdy takiego nie widziałaś, bo jest on jeden jedyny na całym świecie. Mam go od rodziców, którzy mi go dali w dniu moich… których urodziny. Jestem… Wuwei. Dołączyłem do tej Watahy dzisiaj, a siedzę tu z tobą, bo na zewnątrz jest straszna ulewa.
- Nie powiedziałeś mi wszystkiego, prawda?
- Prawda.
- Skoro tak… - powiedziałam i zamilkłam. Musiałam się chwilę namyślić. - … jesteś mi coś winien – powiedziałam w końcu po długiej ciszy.
- O co chodzi? – zapytał z wielkim zaciekawieniem.
- Ja… Chcę… Szukam wilków do… wyprawy!
- Tylko tyle, czy jakieś szczegóły?
- A potrzebujesz ich?
- Jeżeli mam zginąć, to tak. A jeżeli bezpieczna wycieczka, to nie trzeba. – odparł
- Nie potrzebujesz… - powiedziałam.
(powyższe dialogi pochodzą z opowiadania Wuwei'a)
Deszcz powoli przestawał padać. Basior udał się już do siebie.
Wolnym krokiem wyszłam przed jaskinię. Stanęłam w miejscu i zamknęłam oczy. Małe krople wody delikatnie spadały na moje futro.
~ Co powinnam teraz zrobić? Mam wilka do wyprawy... może poszukać kolejnych? Ale kogo... Itan! No jasne!
Wzbiłam się w powietrze i popędziłam do jego jaskini. Przed drzwiami chwilę się zawahałam. W końcu podczas naszej ostatniej rozmowy nie byłam dla niego zbyt miła... Mimo wszystko zapukałam. Po drugiej stronie ujrzałam mojego brata. Ma jego pysku widać było szczęście. Takie, jak za szczenięcych lat... Nawet nie pytał, po co tu jestem. Otworzył tylko i bez słowa wpuścił mnie do środka. Na kanapie siedziała Scar, która również się nie odezwała.
- It... zaczęłam. - chciałam cię przeprosić... za tamto...
Spojrzał na mnie i skinął głową, na znak, że rozumie.
- Napijesz się czegoś? - odezwał się w końcu.
- To co zwykle... - mruknęłam. - Mogę cię o coś prosić?
Wilk podał mi kubek kakaa z bitą śmietaną i spojrzał na mnie pytająco.
- Pomóż mi odzyskać Beasta... - szepnęłam.
Nie wiedział, o czym mówię. Musiałam wyjaśnić... zrobiłam to bardzo niechętnie. Traciłam tylko czas, a on jest tu najważniejszy.
- No bo on jest synem przywódcy demonów i mu się sprzeciwił, i uciekł, no a te demony go szukały i podczas wojny ja zostałam ranna, i bym umarła, ale on przywołał te cholerne demony i powiedział, że jeśli pobiegną po uzdrowicielki to im się odda! - wykrzyczałam jednym trzem.
Po moich policzkach zaczęły spływać zły, które drastycznie zaczęły ranić łapy obejmującego mnie brata.
- Obijemy go, obiecuję. - szepnął.
- Dlaczego mi pomagasz? Byłam dla ciebie taka ostra...
Spojrzałam na niego niepewnie. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Też bym chciał, abyś pomogła, gdyby zabrali Scar...
Widziałam miłość w jego oczach. Kochał ją. Kochał, lecz nie tak jak inne wadery do tej pory. Ją kochał szczerze...
- Też chcę pomóc. - mruknęła wadera schodząc z kanapy.

***

Do pomocy zgłosiło się jeszcze kilka wilków. Po południu miałam trening z Itanem, wiec zostało mi jeszcze trochę czasu. Szłam lasem. Słońce powoli znikało za chmurami. Po niedługim czasie z nieba zaczęły spadać coraz to większe krople. Po kilku sekundach delikatny deszczyk przemienił się w gęstą ulewę i bezlitośnie moczył moje białe futro. Założyłam sobie niebieską przepaskę, by grzywka nie ograniczała mi pola widzenia. Przywołałam srebrny łuk i kilka strzał. Biegnąc strzelałam w pnie drzew. Tylko raz chybiłam. Przystanęłam na chwilę, by przywołać więcej strzał, gdy coś dotknęło mojego ramienia. Odruchowo odskoczyłam i zawarczałam. Jednak gdy ujrzałam mojego brata od razu się rozluźniłam.
- Jak mnie znalazłeś? Przecież straciłeś węch...
- Srebrne strzały w drzewach. - mruknął. - Tylko ty takich używasz.
- Ach, racja.
Obydwoje zaśmialiśmy się pod nosem. Zaraz po tym zaczęliśmy trening. Głównie to on uczył wielu rzeczy mnie, jednak on też co nie co się dowiedział. Ćwiczyliśmy już walkę wręcz, strzelanie do ruchomego celu - przy czym It oberwał ode mnie strzałą. Niechcący rzecz jasna. Walczenie mieczem, nożem...
Po tym wszystkim skupiłam się na transformacji. Starałam się przemienić w demona.
- Co ty robisz? - spytał basior.
- Usiłuję przemienić się w demona.
- Nie pamiętasz jak skończyło się to ostatnio?
- To było niekontrolowane... umiem się przecież przemienić w człowieka - mowiąc to przybierałam wymieniona postać - oposa, mysz, tygrysa, feniksa nawet. Różowego, ale feniksa. Czemu z demonem miałoby się nie udać?
Mój brat schował się za skałą, a ja pozostałam w całkowitym skupieniu. Przemieniłam się na pół sekundy, potem na jedną. Udało mi się dojść do pięciu minut, jednak jeszcze nie byłam w stanie zachować tej postaci całkowicie, jednak byłam coraz bliżej sukcesu.

Beast? To ty tam sobie cierp u ojca, a ja sobie jeszcze poćwiczę ^^

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template