- Burze są pełne tajemnic. - Zirey przerwała ciszę krótkim stwierdzeniem. Nie oczekiwała odpowiedzi, bo wypowiedziane przez nią słowa kierowała sama do siebie. Kolejny grzmot rozniósł się po okolicy.
- Wataha chyba nie wędruje w taką pogodę...? - wymruczała wadera nie odrywając wzroku od nieustającego deszczu.
- Nie wydaję mi się.
- Gdy przestanie padać postaramy się ich odnaleźć. Co ty na to? - zaproponowała w końcu patrząc mu w oczy.
- Może być. - odparł basior kładąc się na trochę mokrym, zimnym podłożu. Irey postąpiła podobnie. Leżała mając oczy skierowane w stronę wyjścia. Potem zasnęła lekkim snem. Gdy się obudziła, basior nie spał, tylko leniwie leżał na podłożu. Ulewy już nie było, ale ciemne chmury nadal krążyły nad okolicami. Było mokro, a gęsta mgła unosiła się w powietrzu. Wadera energicznie wstała.
- Idziemy? - zapytała radosnym głosem.
- Gdzie? - odparł spokojnie C. Właściwie to ma dziwne imię... lub przezwisko, czymkolwiek to jest.
- No... odnaleźć resztę. - wyjaśniła Zirey nie rozumiąc rozkojarzenia basiora.
- Ah, no tak. Idziemy.
I w milczeniu wyszli z jaskini. Na zewnątrz było troszkę cieplej, ale i tak było chłodno, a co gorsza mokro. W połowie drogi wilki natknęły się na stosunkowo świeże ślady niedźwiedzia.
- Nie powinniśmy za nim podążać. Chyba musimy zmienić trasę. - stwierdził C, gdy spostrzegł trop zwierza.
- Co? Musielibyśmy wydłużyć drogę... Nie chce mi się tak chodzić bez konkretnego zajęcia. - stwierdziła wadera - Po za tym wątpie, by nas od razu zaatakował. Pewnie zaraz zapadnie w sen zimowy i nie jest skłonny do walki.
- Tak, albo zbiera tłuszcz, którego źródłem jest pożywienie, czyli my. - rzekł sceptycznie nastawiony do śledzenia zwierzęcia C.
- Naprawdę nie chce mi się wydłużać drogi... chodź za nim. - odparła, właściwie to już prosząc, wadera. Przez krótką chwilę się zastanawiali, aż w końcu Zirey bez słowa, pewnie ruszyła tropem niedźwiedzia.
C? Podążysz za nią?