Gdy Axalie się obudził, został miło powitany. Jego przyjaciel przyniósł mu śniadanie. Trudno było określić, co to było. Przypominało jakieś udo sarny lub jakieś mięso, z jakieś innej jej części ciała. Po dwudziestu minutach jedzenia "tego czegoś" Axalie poszedł do swojej watahy. Wszyscy na niego czekali. Podobno mieli go nauczyć jak się bronić przed atakiem. Jeden z wilków zabrał go na jakieś pole i tam uczył go jak obronić się przed wrogiem. Było to normalne. Wilk " nauczyciel" próbował go zaatakować, a Axalie bronił się. Gdy skończyli, miał na ciele wiele zadrapań oraz ran. Dwójka zmęczonych basiorów wróciła do stada. Podobała im się wspólna ,,zabawa''. Axalie zauważył, że od stada, w głąb lasu odchodzi pewna wadera. Zaciekawiony wilk poszedł za nią. Droga, którą szła wilczyca, prowadziła w góry. Po dotarciu na szczyt usiadła i spojrzała na widoki, po czym powiedziała — Dlaczego mnie śledzisz?
Axalie podszedł bliżej i usiadł metr za nią.
- Chciałem sprawdzić, dokąd idziesz...
- Podejdź bliżej.
Powiedziała, po czym dokończyła:
- Jak masz na imię?
- Nazywam się Axalie. Możesz mówić na mnie Axi. A ty ? - Powiedział sympatycznie.
- Zirey. Jesteś tu nowy, prawda? Jak się zjawiłeś w tej watasze?
Axi od początku wiedział, że to ta wadera, którą spotkał, gdy trafił do watahy. Uśmiechnął się do niej i zaczął opowiadać swoją historię...
Zirey? Sorka za śledzenie.