– Wszystko w porządku? – zapytał, uważnie obserwując wilka.
– Jasne – odpowiedziała i wyszarpnęła łapę spod zimnego materiału, rozmasowując ją dokładnie. – Skąd tu tyle kamieni?
Hermes stwierdził, że pytanie jest retoryczne i nie musi na nie odpowiadać. Nie, żeby miał taki zamiar.
Tymczasem obca wilczyca wydostała się z dziury i otrzepała.
– Zakładam, że jest tu jakaś wataha, sporo tu śladów magii. – powiedziała.
Basior drgnął na dźwięk jej głosu, wyrwany z rozmyślań i pokiwał energicznie łbem. Jego głowę zaprzątał jednak głód, więc powiedział więcej, niż miał w zwyczaju.
– Tak, masz rację. Niedawno przegraliśmy wojnę i w niewyjaśniony dotąd sposób straciliśmy moce, ale magia pozostała wbrew wszystkiemu. Mam wrażenie, że została z nas wyrwana, ale pozostaje tu, w przestrzeni. Zaprowadzę cię do alfy, jeśli chcesz.
W tym czasie wyczuł silną woń sarny nieopodal. Musiała odłączyć się od stada i teraz samotnie kręciła się po lesie. Wilk czuł doskwierający głód, więc zaproponował:
– Może chcesz wziąć udział w polowaniu?
Wadera z radością kiwnęła głową i skierowała się w stronę nieświadomego zagrożenia zwierzęcia, jakby wiedziała o strategii Hermesa. Prawdopodobnie też była głodna. Razem przygotowali zasadzkę, otoczywszy ssaka, który, jak się spodziewali, spokojnie obwąchiwał okoliczny krzaczek. Kiedy Hermes skoczył, by zabić stworzenie, wadera wypadła z zarośli, odcinając drogę ucieczki. Sprawne polowanie wywołało satysfakcję zarówno u wilka, jak i wilczycy. Zjadłszy trochę mięsa, Hermes wyprostował się, a następnie ruszył w stronę skupiska watahy.
– Harytia. – usłyszał za plecami, więc odwrócił się nieco zdezorientowany. – Mam na imię Harytia. – powtórzyła wilczyca i dogoniła go.
– Hermes – rzucił krótko i spojrzał w stronę zachodzącego słońca, mrużąc oczy. Och, jak chciałby już ponownie przemienić się w demona i wzbić się w powietrze...
Harytia? Brak weny spowodował super akcję, fascynujące pościgi i niespodziewane zwroty akcji...