- Chętnie. - uśmiechnęłam się promiennie.
Usiadłam na stercie suchych, brązowych liści, które zaszeleściły, gdy to zrobiłam. Słońce powoli znikało za horyzontem, barwiąc niebo na różowo. Zaczęło robić się chłodniej, mimo braku wiatru.
- Jaką lubisz? Czarną, z mięty, malinową, zieloną? - Hel wpatrywała we mnie swoje jasne oczy, odbijające barwę nieba.
- Obojętnie, byle nie z rumianku. - zmarszczyłam zniechęcająco nos, na samą myśl o nim.
- Nie lubisz? - spojrzała na mnie, podgrzewając wodę w dwóch drewnianych kubeczkach.
- Alergia.
Mały płomyk ognia tańczył wesoło, oświetlając delikatnym światłem ziemię wokoło. Zbliżyłam się do niego lekko, by ogrzać swoje zmęczone łapy.
~*~ parę dni później ~*~
Dzień był wyjątkowo zimny. Alfa zarządziła dłuższy postój, by zebrać siły i trochę się ogrzać. Wraz z Hazel jadłyśmy upolowanego przez nas wcześniej jelenia. Zarówno dla mnie, jak i dla niej, tak duże zwierze było zbyt sycące, by zjeść je w pojedynkę. We dwie jednak wygryzłyśmy całe mięso, aż do kości.
- Lumen? - wadera omiotła mnie rozbawionym spojrzeniem.
Zwróciłam głowę w jej stronę, oczekując dalszej wypowiedzi.
- Ubrudziłaś się. - zachichotała, gdy nieudolnie usiłowałam wyczyścić językiem krew z pyska.
- Ty też. - popatrzyłam na lekko poczerwieniały pysk wilczycy. - Ładnie ci z czerwienią.
Hazel? Krótkie, bo trochę na szybko
P.S. Nie spiesz się z odpisem, bo wyjeżdżam i i tak nie będę mogła nic napisać.