Patrzyłam na waderę. Moje oczy zalśniły, gdy zobaczyłam jej maskę. Ona była taka... zajefajna!
- Cześć. - odezwałam się trochę nie pewnie.
- Um... Cześć. - odpowiedziała wadera.
Po merdałam ogonkiem i z uśmiechem na pyszczku podeszłam bliżej. Widząc jakiś sznurek przywiązany do drzewa i do wilczycy powąchałam go. Pachniała... Takimi dziwnymi stworzeniami, nie zbyt ładnie pachnącymi w sumie.
- Co to jest? - spytałam, pokazując nosem na sznurek.
- To jest smycz. - odpowiedziała.
- Po co ci ona?
- Sama nie wiem... Mój były lokaj przywiązał mnie do tego drzewa i sobie poszedł.
- Więc ty też ,,Sobie pójdź"
- Nie mogę. Ta smycz mnie trzyma. - powiedziała smutno wadera.
Spojrzałam na tak zwaną ,,smycz". Nie miała łap, ani kłów, aby trzymać obcą. Po chwili namysłu przegryzłam smycz.
- Co ty zrobiłaś? - spytała trochę spanikowana wadera.
- No... Uwolniłam cię. Teraz już cię nie trzyma, więc... Możesz sobie iść. Albo mam lepszy plan! Możesz iść ze mną! - zawołałam szczęśliwa i podskoczyłam.
- I-Isć z tobą? A-Ale ja nawet nie znam cię. Nie wiem, jak masz na imię.
- A no tak. Jestem Abeille. - podałam łapę waderze.
- E... Jestem Nya. - odpowiedziała z lekkim zawahaniem i uścisnęła lekko moją łapę.
Znów podskoczyłam i obróciłam się w stronę reszty wilków, które zrobiły sobie mały postój jakiś kilometr dalej.
- Dobra, to teraz chodź. Poznasz moją siostrę i resztę watahy. - zawołałam i zaczęłam iść przed siebie.
- Twoją siostrę? Jaką watahę? - spytała Nya.
- No... Moja siostra, Aveline. Jest trochę oschła i czasem wredna, ale daje radę z nią wytrzymać. No chodź!
Nya? (nie obraź się jak źle opisałam zachowanie twojej postaci)