Spoglądała na mnie krzywo. Jej oddech wydawał się płytszy niż wcześniej.
- Dobrze wiem, że chodzi ci o mnie - warknęła i wstała, a białe futro na jej grzbiecie zjeżyło się.
Uniosłam łeb ku górze, kierując go w stronę promieni słonecznych przyjemnie ogrzewających pysk i kark. Pod łapami czułam poranną rosę.
- Nie schlebiaj sobie - mruknęłam i przymknęłam oczy, rozkoszując się chwilą spokoju. Mój spokojny, ale pewny ton, lekko zbił waderę z tropu.
Wystawiła kły, a ja odchyliłam nieco prawą powiekę, aby móc przyglądać się jej zachowaniu. Skupiałam się na zmarszczonych brwiach.
- Jesteś samotna? - zapytałam cicho, jednak zabrzmiało to bardziej jak niepewne stwierdzenie. Sinner odwróciła wzrok, bynajmniej nie przez wstyd.
- Nie powinno cię to obchodzić.
- A jednak.
Uniosła brew i odsunęła się prawie niezauważalnie.
- Czy ty masz jakiś problem? - mruknęła, na co uśmiechnęłam się krzywo.
- Całkiem sporo, ale to niech cię nie interesuje.
- Mogłabyś sobie pójść?
Znów krzywy uśmiech. Nie mogłam dać jej odejść.
- A co, jeśli będę za tobą chodzić?
- Mam dość!
Z satysfakcją przyglądałam się najeżonej waderze, która przybrała bojową pozę. Irytacja wręcz z niej kipiała i nie uszło to mojej uwadze. Zaśmiałam się w duchu.
- Złość piękności szkodzi, słońce - uniosłam wyzywająco podbródek. Czułam, że ma ochotę na morderstwo ze mną w roli głównej.
- To może się źle skończyć... - wycharczała przez zaciśnięte zęby.
W głębi duszy wiedziałam, że powinnam przestać. To nie jest wilk, z którym warto zadzierać.
- Zapraszam - cmoknęłam; jej wzrok wypalał we mnie dziury i cieszyłam się, że nie może zabijać. Inaczej zostałaby ze mnie mokra plama gdzieś wśród krzaków.
- Naprawdę chcesz być martwa?
Moje spojrzenie lekko zmatowiało. Świat stał się jakby troszkę bardziej szary.
- Może.
Sinner? Nie mam kompletnie pomysłu, następnym razem bardziej się postaram .-.