Na drodze stanął mi czarny kocur. Szczupły i nad wyraz kościsty, o długich, silnych łapach i puszystym ogonie. Gdy mnie zobaczył wcale się nie wystraszył tak jak zwykle mają one to w zwyczaju. Stał spokojnie i wpatrywał się we mnie swymi mądrymi oczami. Podszedłem powolnym krokiem, nie okazując swych niecnych zamiarów. Gdy byłem już bardzo blisko, powoli schyliłem łeb. Na początku go obwąchałem, a po chwili szybko kłapnąłem pyskiem. Poczułem ból zębów. Kocur rozpłynął się w powietrzu. Ulotnił niczym kamfora. Szybko rozejrzałem się dookoła siebie. Ani śladu. Wzrosło mi ciśnienie. Musiałem szybko wymyślić sposób złapania cwaniaczka – był mi potrzebny do przeprowadzenia obrzędu – jak wielu szukałem sposobu na przywrócenie swoich mocy. Zależało mi na tym, gdyż ostatnimi czasy stan mojego zdrowia pogorszył się nieznacznie, a przemiana w inne stworzenia to mój sposób na zdobywanie pożywienia, którego też z resztą od dawna nie wiedziałem na oczy. Po chwili zza drzewa po lewo, parę metrów przede mną pojawił się. Już chciałem się na niego rzucić, lecz gdy tylko mrugnąłem oczami, on ponownie zniknął. Nie mogłem wierzyć własnym zmysłom... Znów się pojawił. Tym razem bliżej i po prawej stronie. Odwróciłem się i zacząłem uciekać skąd przyszedłem. Przyszło mi na myśl, że z głodu zaczynam wariować. Może kocisko to zwykłe halucynacje..? Czy było i jak nazwać to dziwne kocie stworzenie? Nie mógł być do końca zjawą, bo przecież go obwąchiwałem i czułem jego zapach… chyba że i to ułuda.
Coś niespodziewanie przygniotło mnie do ziemi. Oczywiście on. Czarny kotek. A więc jednak ma namacalne ciało. Czy ktoś jeszcze chciałby zaskoczyć czymś Skazę DeNoir? - pomyślałem z rezygnacją. Szybko uzyskałem odpowiedź na pytanie.
Nieopodal mnie pojawił się wilk... może wilczyca? ,,Zaraz mnie stąd zmiecie” – pomyślałem. – ,,Tyle mi dało użeranie się z kocurem z kosmosu…”
Nieznana postać podeszła. Starałem nie dać po sobie poznać co wówczas czułem, ale zapewne nieznajomy czuł, że nie mam ochoty na pogawędkę.. Chyba, że miałby dla mnie żarcie.
- Witaj, majestatyczna postiaci. – błysnąłem szybko na powitanie.
- Co tu robisz? - usłyszałem stanowczy, dość głośny szept. Cóż miałem odpowiedzieć? Zabijam niewinne, nieistniejące kotki?
- Poszukuję składników do.. eee… do… Ostatnio źle się czuję i szukam sposobu na wzmocnienie organizmu. – starałem się wybrnąć z sytuacji, dobrze wiedząc, że to daremne. Poczułem gulę w przełyku.
Coś niespodziewanie przygniotło mnie do ziemi. Oczywiście on. Czarny kotek. A więc jednak ma namacalne ciało. Czy ktoś jeszcze chciałby zaskoczyć czymś Skazę DeNoir? - pomyślałem z rezygnacją. Szybko uzyskałem odpowiedź na pytanie.
Nieopodal mnie pojawił się wilk... może wilczyca? ,,Zaraz mnie stąd zmiecie” – pomyślałem. – ,,Tyle mi dało użeranie się z kocurem z kosmosu…”
Nieznana postać podeszła. Starałem nie dać po sobie poznać co wówczas czułem, ale zapewne nieznajomy czuł, że nie mam ochoty na pogawędkę.. Chyba, że miałby dla mnie żarcie.
- Witaj, majestatyczna postiaci. – błysnąłem szybko na powitanie.
- Co tu robisz? - usłyszałem stanowczy, dość głośny szept. Cóż miałem odpowiedzieć? Zabijam niewinne, nieistniejące kotki?
- Poszukuję składników do.. eee… do… Ostatnio źle się czuję i szukam sposobu na wzmocnienie organizmu. – starałem się wybrnąć z sytuacji, dobrze wiedząc, że to daremne. Poczułem gulę w przełyku.
Hermes? :D