- To nie brzmiało jak żarty! Teraz się przekonałeś, że jeśli tylko zechcę, mogę się doskonale skradać - prychnęła i uderzyła mnie ogonem, prosto w pysk. Widziałem, że ukrywała uśmiech. Chciałem wprowadzić do tej sceny jeszcze więcej dramaturgii, więc uklęknąłem przed nią i całkiem poważnie powiedziałem:
- Wybaczysz mi Najdroższa? Błagam.
Słowa mówione pół żartem, pół serio, tak naprawdę znaczyły bardzo wiele, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Spojrzałem w jej fiołkowe oczy i wtedy zobaczyłem w nich żal pomieszany z radością. To jedno z najgorszych połączeń na świecie.
- Wstań, bo jeszcze ktoś zobaczy. Musisz się bardziej postarać osiołku.
Zrobiłem, jak kazała i skierowaliśmy się w stronę obozu. Wadera przez całą drogę milczała, co jakiś czas rzucała mi krótkie uwagi na temat tego, co mówiłem, a gadałem jak najęty. Na miejsce dotarliśmy po zmroku, Coral była padnięta i bez słów opuściła mnie, znikając w głębi stada.
Pora na polowanie.
***
Każda klątwa, kłamstwo, czy nawet małe potknięcie prędzej, czy później zbierze swoje żniwo. Nie wiemy kiedy, jak i gdzie, ale pewnie jest to, że w końcu czas dopadnie również nas. W swoim marnym i nader długim życiu wpadłem w wiele zasadzek i udało mi się uciec z każdej, no prawie... Kto by pomyślał, że niewinny atak na młodego smoka może się skończyć źle?
***
Niebieska maź utrudniała mi widoczność, zapach krwi rozpraszał, a ogień nieprzyjemnie ogrzewał atmosferę. Młody, czerwony smok chodził wokół mnie i zataczał coraz mniejsze kręgi. Brak mocy dawał się we znaki, ale nie mogłem tego przerwać, nie w chwili, kiedy wygrywałem. Jaszczur chronił swój brzuch, do którego ze wszystkich sił próbowałem się dostać. No dalej. Nagle coś zwróciło jego uwagę, postanowiłem to wykorzystać. Zacząłem biec, wystawiłem pazury, ale wtedy kątem oka zobaczyłem ją.
Coral? Takie dziwne.