Wałęsałem się po okolicach Watahy Smoczego Ostrza. Nie zamierzam pchać się tam na chama, skoro chciałem zostać przyjęty, to obowiązuje kultura. Wędrując wzdłuż granic, prędzej lub później dostrzeże mnie jakiś strażnik, albo zwiadowca. Zaoszczędzi mi błąkania się po terenach lub niepotrzebnej sprzeczki. W międzyczasie trafiła mi się okazja na spożycie posiłku. Mała sarenka zagubiona w wielkim lesie bez mamusi. Nie zamierzałem przeoczyć takiej okazji i zanim jeszcze skończyłem myśl, już trzymałem martwe zwierzę w pysku. Oblizałem się kilkakrotnie i dobrze zatopiłem kły w młodym zwierzaczku, po czym nie został po nim nawet ślad. Przeciągnąłem się i ruszyłem dalej. Mój węch zaalarmował mnie, że nie jestem sam. Gdzieś w promieniu około pół kilometra w głąb lasu ktoś przeczesywał tereny. Jeśli będę miał szczęście, to już powinienem zostać namierzony i zaraz ktoś się zjawi. Obiekt zaczął się powoli i stopniowo przesuwać w moim kierunku. Usiadłem sobie pod drzewkiem i cierpliwie wyczekiwałem. Ktoś ostrożnie podchodził do mnie. Gdy obiekt znajdował się jakieś kilkadziesiąt metrów ode mnie, chowając się w gęstych kaszakach, postanowiłem nieco dodać odwagi waderze.
- Nie chowaj się, nic Ci nie zrobię, w sumie to czekam tu na Ciebie.
Chwila ciszy, w końcu wyłoniła się młoda biała wadera.
- Jak to czekałeś ? - w jej głosie słychać było zaskoczenie.
- Młoda .. To tak nie jest, że nie nikt nie wie o istnieniu watahy, nagle wpada i jest w szoku, to nie jest jakieś tajne zgrupowanie, ani sekta. Chcę dołączyć, poznać alfę i tyle.
- Yhym ...
Zmierzyła chyba każdy centymetr mojego ciała, po czym niepewnie ruszyła ze mną w stronę, jak miewam alfy. Po drodze o nic nie pytała, w sumie się nawet nie odezwała do mnie. Grzeczniutko doprowadziła mnie na miejsce. Wszedłem do jaskini i zobaczyłem waderę, całkiem sympatyczna pogadaliśmy sobie, po czym coś podpisałem i wyszedłem.
- Młoda jesteś tu ??
Samica wyjrzała na mnie ...
- Mam imię wiesz ...
- Domyślam się, ale nie przedstawiłaś się.
- Ty też ...
- Oh .. no jasne Lucyfer jestem, ta alfa mówiła, że jaskinie muszę sobie wytrzasnąć, a ty mi pomożesz.
- Alya ... jestem.
- No Alya.
- Niech Ci będzie.
Alya?