14 lipca 2018

Od Symonidesa

Otworzyłem oczy gwałtownie, wbijając rozbiegane spojrzenie w którąś wypukłość na stropie niewielkiej jaskini. Mój oddech był przyspieszony, a serce biło zdecydowanie za szybko. Chodź plecy bolały mnie od twardego podłoża, nie byłem w stanie się ruszyć, a płuca jak na złość odmawiały zaczerpnięcia głębszego wdechu. Każda próba podniesienia ciała kończyła się gorzkim smakiem rozczarowania. Przez moment byłem więźniem w swoim własny ciele.
Paraliż senny.
Tak naprawdę od dawna już nie śniłem – i choć wiedziałem, że mój mózg co noc przywołuje obrazy, nie pamiętałem ich po wybudzeniu. Sen stał się czymś zwykłym, kilkoma godzinami braku świadomości, które umożliwiają w miarę normalne funkcjonowanie. Jako szczeniak nie lubiłem zasypiać, bo wokół było tyle ciekawych rzeczy. Później nauczyłem się, że sen to nagroda za ciężką pracę; teraz nie myślałem nad tym w ogóle. Kiedy tylko nadarzała się okazja, ja zapadałem w sen i budziłem się zdecydowanie zbyt wcześnie, gnany do obowiązków. Wszystko się skomplikowało.
Kiedy tylko odzyskałem władzę w ciele, odetchnąłem głęboko i uniosłem się na łapach. Wstałem lekko się chwiejąc, ziewnąłem, przeciągnąłem się. Obok mnie było puste miejsce, jeszcze ciepłe od wilczego ciała, jednak Antilii już nie było; nawet pomimo tego, że słońce wciąż nie wstało.
Dzisiaj wyruszamy, pomyślałem. Koniec z odpoczynkiem, znów musimy przemierzać połacie ziemi. Czy kiedyś to się skończy?
Westchnąłem ciężko, uświadamiając sobie, że jestem cholernie głodny. Do tego wiedziałem, że znów wejdziemy na teren obcego stada i jako dyplomata udam się do ich przywódcy razem z alfą, po raz kolejny mając nadzieję, że ów spotkanie przeżyjemy.
Rozmasowałem obolałą łapę, która lekko zdrętwiała podczas snu. Pierwsze promienie słońca przebijały się przez kłęby chmur, oświetlając otaczające nas polany. Wyszedłem na zewnątrz, aby móc w spokoju upajać się ostrym, wczesnozimowym powietrzem.
Nie zdziwiłem się, kiedy w oddali zauważyłem niewyraźną sylwetkę wilka. Obserwowałem, jak postać zbliża się miarowym truchtem, a jej oddech zamienia się w parę.
– Jakiś rozkaz od alfy? – zapytałem, podchodząc. Byłem pewny, że właśnie o to chodzi.
– Nie – odpowiedział wilk, posyłając mi lekki, dość niepewny uśmiech. – Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Wzrok nieznajomego prześlizgiwał się po mnie i kamieniach leżących obok. Zapach jego futra przywodził na myśl rozmokły mech i wiatr.
– A więc o co chodzi? – zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy przypadkiem Antilia lub młody nie potrzebują pomocy. Moje serce zaczęło szybciej bić.
– Potrzebuję pomocy.
Przygryzłem wnętrze policzka. Cóż znowu mogło się stać?
– Dobrze – mruknąłem w odpowiedzi i wzrokiem zmusiłem postać, aby w końcu spojrzała mi w oczy. – Prowadź.

Nieznajomy?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template