– Nie chcę cię martwić, ale resztę życia musimy spędzić tutaj, w tej norze, i w takim położeniu. – powiedziałem.
Runa popatrzyła na mnie oburzona, ale nie zdążyła się odezwać, bowiem ziemia pod nami się zatrzęsła. Zaczęliśmy się unosić i w tym momencie wadera wczepiła we mnie mocno swoje pazury. Oj, zostaną mi ślady. Po chwili zobaczyłem malujący się na jej pysku wyraz zdezorientowania, jak i lekkiego przerażenia. Ja także zaniepokoiłem się, unosząc się jak mogę, by zobaczyć, co jest pod nami. Lada chwila jednak zaczęliśmy spadać i mocno zderzyliśmy się z trawiastym podłożem obok tej przeklętej dziury. Ziemia była wokół rozproszona, a Runa upadła obok mnie. Przytrzymałem ją mocno łapą, bo znalazła się niebezpiecznie blisko krawędzi. Spojrzałem na pułapkę, z której wystawał ogromny, zielony troll. Nie zwrócił na nas większej uwagi i odszedł, a z każdym jego krokiem ziemia wibrowała. Zarówno nasz poprzedni upadek, jak i ziemia musiały go obudzić. Zwróciłem się w stronę Runy, jednak widok był dosyć niecodzienny. Leżała na boku z podwiniętymi pod siebie łapami i jedną z przednich całą zakrwawioną. Z jej oczu płynęło kilka łez, a gdy spojrzała w moje oczy, zobaczyłem u niej nawet nieukrywany grymas bólu i smutku. Nie czuła się ani trochę komfortowo, gdy zaskoczony patrzyłem na nią od dłuższej chwili, więc zamrugałem i potrząsnąłem głową, by w końcu zareagować.
Runa? Przepraszam, że tak długo czekałaś, ale na wyjeździe nie miałam jak odpisać. Postarałam się napisać trochę dłuższe, możesz zrobić z Hermesa teraz troskliwą pielęgniarkę xD