Wśród nich była jedna mała wadera, która nie wiedziała co zrobić z jej życiem. Iść dalej, czy nie iść? Stanąć w miejscu, wzburzyć wilkami i wywołać protest? Nie, byłyby to akcje zbyt widowiskowe.
Z jej zamyśleń wyrwało ją głośne uderzenie. Mianowicie, niedaleko niej, również nie najwyższa wilczyca, najprawdopodobniej potknęła się o kamień i wpadła na jeszcze większy.
Hel obserwowała ją jeszcze jakiś czas i postanowiła pomóc. Tym bardziej, że nieznajoma wyraźnie skaleczyła się w łapę, a jak wiadomo, Hazel pełni teraz rolę pielęgniarki.
- Mocno cię boli? - zapytała, gdy dotruchtała do zranionej wadery. Tamta pokiwała przecząco głową i miała zamiar iść dalej.
- Hej, poczekaj. - Hel szturchnęła nieznajomą i lekko się uśmiechnęła. - Nie chcesz chyba, aby wdało się zakażenie? - wskazała łapą na jej ranę.
Nieśmiała wilczyca stanęła, cicho westchnęła i cicho wydukała.
- Nic mi nie jest, to małe skaleczenie. - jej oczy były strasznie zaszklone. Wyglądała jakby zaraz miała popaść w rozpacz, ale tego nie zrobiła. Hazel uśmiechnęła się szerzej i odpowiedziała.
- Nie martw się, nic ci nie zrobię. Może i jest tu dużo buraków, ale ja do nich nie należę. - wadera cicho zachichotała. - Usiądź. Opatrzę ci łapę i będziemy mogły dalej iść. - Hel usiadła naprzeciwko nieznajomej. Otworzyła swoją skórzaną torbę, po czym wyjęła bandaż i kilka ziół.
- Tak poza tym, jestem Hazel. - powiedziała opatrując ranną łapę wadery. - Wydajesz się smutna. Może mogłabym ci pomóc? - zapytała nacierając bandaż liśćmi. Niebieskie oczy nieznajomej lekko zabłysnęły. Po chwili odpowiedziała.
- Taka już moja uroda. - na jej pysku pojawił się dziwny grymas. Chyba chciała się uśmiechnąć, ale nie do końca jej to wyszło.
- No i skończone! - Hel schowała resztę zbędnych rzeczy z powrotem do torby i patrzyła się na niebieskooką.
- A więc, jak masz na imię? - zapytała.
Frost?