-Jak myślisz? Gdzie jedziemy?- zapytała granatowa.
-Mam nadzieję, że w lepsze miejsce niż tamto. -odparła gapiąc się w nicość, lecz nagle wesoło podniosła łeb.- Ale gdybym była takim domowym psem, to chciałabym zamieszkać w takim dużym, jednorodzinnym domu. Mogłabym spać przed kominkiem, a w dzień biegać po podwórku.
Rozmarzona znów wbiła wzrok w drogę. Nastąpiła chwila ciszy, przerywana podskakującymi oponami na wybojach.
-A Ty? -szara odwróciła łeb w stronę towarzyszki. Irey otworzyła lekko usta i chwilę myślała.
-Ja bym chciała... -jej oczy lekko zabłysnęły.- Zamieszkać w willi! takiej ogromnej, z wieloma pokojami, może nawet dostałybyśmy własne? I basenem na podwórku!
Ucieszona zamerdała ogonem, ale naraz, jakby coś strasznego przed chwilą się stało, uśmiech zszedł z jej pyszczka.
-Ale tak naprawdę, wolałabym już wrócić do watahy. -dodała cichym głosem.
-Ja chyba też.- obie wadery smutno spojrzały w dal.
Nie mówiły już nic. Kolejna, przeklęta cisza. Słyszały nawet rozmowy, dobiegające z wnętrza samochodu. Niespodziewanie, milczenie przerwała Eilis.
-Przynajmniej jesteśmy razem. -uśmiechnęła się w stronę drugiej wilczycy.
-Tak. -odwzajemniła.
Li spojrzała w niebo i zauważyła delikatnie spadające płatki.
-Popatrz! Śnieg! -usiadła i ochoczo spoglądała na białe śnieżynki. Wadery jeszcze przez chwilę zachwycały się wirującymi płatkami. Poprzez wydychaną parę topiły je w locie. Czas mijał im naprawdę szybko. Przez chwilę nawet zapomniały, gdzie są, dokąd zmierzają i co się z nimi stanie. Bawiły się jak szczeniaki, które pierwszy raz zobaczyły śnieg. Nagle samochód zatrzymał się. Matka wyszła, by otworzyć bramę i zamknąć ją tuż po wjeździe. Jechały jeszcze przez chwilę. Po ponownym zatrzymaniu, z auta wyszła cała rodzina. Mężczyzna podszedł do przyczepy, na której znajdowały się wilczyce i otworzył drzwiczki klatki.
-Witajcie w waszym nowym domu! -wskazał ręką na otaczające je teren. Wadery wyskoczyły i stanęły zdumione. Znajdowały się przy drewnianej oborze, na środku ogromnego pastwiska. Gdzieniegdzie były błotne kałuże, przykryte już lekką warstwą śnieżnego puchu. Kobieta podeszła do nich i wskazała budy, stojące przy średnich rozmiarów domu. Dzieci od razu pobiegły za dom i przyniosły malutkie króliki.
-Nie możemy zostawić ich na takim mrozie! Możemy je zabrać do domu? -spytały sie rodziców robiąc maślane oczy.
-Absolutnie. -zgodnie odpowiedzieli. Naburmuszone małolaty tupiąc nogami, odłożyły króliczki z powrotem do ich klatek. Ojciec wjechał samochodem do garażu i razem z resztą rodziny weszli do domu. Wadery zostały same, dalej zdziwione, zadające sobie w myślach pytania o wygodne posłania, baseny, ciepło, bijące od kominka. Co czeka ich na wsi?
Zirey? Jak podoba Ci się wizja pracy na wsi?