Jesień dobiegała końca, a nadchodząca zima czasami przypominała o sobie. Poranki nie były już słoneczne, ale coraz chłodniejsze, a gęsta mgła unosiła się nad ziemią. Mniejsze stworzenia więcej czasu spędzały grzejąc swoje małe ciałka w szczelinach lub norach, a ptaki, które jeszcze nie odleciały, miały ostatnią szansę. Eilis obudziła się dość późnym rankiem około południa. Spojrzała na brzuch, który domagał się jedzenia. Ostatni posiłek jadła kilka dni temu i był to zaledwie średniej wielkości zając. Chcąc nie chcąc musiała opuścić swoje wygrzane legowisko. Przeciągnęła się wbijając pazury w ziemię i dennym spojrzeniem przeleciała po najbliższym terenie. Nie zauważając żadnej istoty, która mogła przerodzić się w ofiarę, wzbiła się w powietrze. Widziała zbierającą się do dalszej wędrówki watahę. Postanowiła zapolować gdzieś blisko, aby nie przegapić wymarszu. Wylądowała jeszcze przed zagajnikiem, aby nie przestraszyć potencjalnej zdobyczy. Kierowała się w stronę polany, na której zwykle pasły się sarny. Przyczaiła się za niewielką paprocią i obserwowała zachowanie zwierzyny. Jedna z nich stała na poboczu z dala od reszty. Skradała się pomiędzy drzewami w stronę odosobnionej ofiary. Gdy była wystarczająco blisko skoczyła na nią wbijając pazury w boki. Chwytając ją wzleciała w górę, chwilę szybowała i puściła ofiarę w gęsty las. Widząc bezwładne ciało obijające się od drzew, wylądowała nieopodal i poszła w kierunku zdobyczy. Nagle wyczuła obcy zapach, który pochodził z miejsca, w kierunku którego zmierzała. Napadł ją gniew, gdy zobaczyła jakiegoś obcego wilka przy jej ofierze! Eilis to bardzo spokojny wilk, chyba, że chodzi o jedzenie. Jeśli jest nienajedzona lepiej nie wchodzić jej w drogę. Zawarczała okazując swoje białe kły i stanęła po drugiej stronie sarny.
-To było moje. -wycedziła przez zęby szara wilczyca.
-Prze-Przepraszam... -odsunęła się.
Eilis zauważyła, że wadera nie jest zagrożeniem i uspokoiła się, ale dalej ją obserwowała. Zaczęła delektować się zdobyczą, wyszarpując coraz to lepsze kawałki. Ukradkiem zauważyła, że granatowa wilczyca nie odeszła, tylko cały czas na nią patrzy. Przerwała posiłek i odwróciła łeb w stronę nieznajomej.
-Może do mnie dołączysz? Nie zjem wszystkiego sama.
-Naprawdę? Mogę?- z uśmiechem podbiegła do przytakującej Li.
-Jestem Eilis.
-Zirey.- odpowiedziała nie przestawając jeść. Szara wadera odeszła kawałek dalej i wzbiła się w powietrze wypatrując reszty watahy. Podleciała do nich i dołączyła do marszu. Chwilę później zauważyła biegnącą do nich Zirey.
Zirey? Mam nadzieję, że nie przestraszyłaś się Eilis :3