Była godzina druga w nocy. Czternastoletni basior - Axalie nie mógł zasnąć. Usłyszał szelest dobiegający z lasu. Wyszedł z nory i udał się w stronę, skąd dobiegał dźwięk, by sprawdzić, co to było. Jego ciekawość nie znała granic. Szedł tak przez ciemny las, drogę oświetlał tylko jasny księżyc. Nagle zobaczył oczy. Żółte jasne oczy wzbudzały grozę. Podszedł bliżej i nagle stanął twarzą w twarz ze zwierzęciem.
- Tygrys... - Powiedział Axalie, ukazując swoje ostre jak brzytwa kły.
- Wilk... - odpowiadając mrocznym głosem do Axiego.
Po chwili zaczęli na siebie warczeć i syczeć wściekle.
Tygrys rzucił się na Axaliego i dał mu cios w ramię, odrzucając go pod drzewo. Wilk po chwili rzucił się na zwierze. Wbił mu pazury w futro i wbijał się zębami coraz głębiej. Tygrys zaczął tracić przytomność. Po 5 minutach do Axiego dotarło to, że go zabił. Odsunął się od martwego zwierzęcia i ruszył dalej. Bardzo bolało go ramię. Krwawiło. Po dwudziestu minutach zobaczył jezioro. Było błękitne, co wskazywało na to, że jest to jezioro, które uzdrawia. Prędko w nie wskoczył i rana zniknęła. Nie było po niej ani śladu. Szybkim krokiem ruszył w stronę nory. Gdy tam dotarł, była już szósta nad ranem. Wykończony wilk poszedł na posłanie i zasnął.