Tak fajnie się spało, ale musiałam w końcu otworzyć oczy, wstać i przeciągnąć się. Ziewnęłam głęboko, ale nagle złapał mnie ostry ból w nodze. Od razu się pode mną ugięła, a ja upadłam na ziemię. Wymamrotałam ciche przekleństwo i stanęłam na trzech łapach, a tą bolącą trzymałam w górze.
Otworzyłam szeroko oczy, gdy zobaczyłam siedzącego obok basiora. Cała jego masywna sylwetka była jakby przedzielona dwoma kolorami, jakimi były biały i czarny. Miał heterochromię, jedno jego oko było pomarańczowe, drugie zielone, przeznaczone blizną. Na jego czole widniała intensywnie czerwona plama. Przekrzywiłam głowę w bok, przyglądając się jego wielkim, pięknym skrzydłom.
— Cześć... — zaczęłam, ale dopadł mnie przeokropny ból głowy. Znowu usiadłam, a potem się położyłam, zakrywając łapami uszy.
~Shada...
~Shaduś...
~Czaaas wstaaać...
Znowu te cholerne głosy. Nie mogę już normalnie funkcjonować, żeby się mnie nie czepiały. Powodują ból, a ja go nienawidzę. Tak samo tych nasilających się z każdą chwilą głosów.
Nagle poczułam coś zimnego przy skroni, co dawało mi ulgę w bólu głowy (czy wilki mają skronie...?), więc otworzyłam oczy i spojrzałam w bok. Obok mojej głowy lewitował kawałek lodu, a basior siedział i się w niego wpatrywał. Chyba go kontrolował.
Odsunęłam łapę, a lód znowu dotknął mojej głowy, rozlewając po niej przyjemmy chłód, z którego bardzo się cieszyłam. Uśmiechnęłam się lekko, gdy głosy ucichły.
— Dzięki. — Poczęstowałam biało-czarnego wilka najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać.— Jestem Shada, a ty?
— Aron — zaskoczył mnie chłód w jego głosie, ale starałam się nim nie przejmować. Rozejrzałam się po jaskini, która okazała się nie być moją. Basior wstał i okazało się, że jestem przy nim prawdziwym mikrusem.
— Gdzie jesteśmy? — zapytałam, ale odpowiedź Arona przerwał wilk, króry wbiegł do jaskini.
— Ej, Aron, a... — basior o czarnej sierści i wysokim wzroście napotkał mój wzrok, po czym nonszalancko się uśmiechnął.— Jestem Alex, a ty, panienko?
— Shada.
Aron? Alex?