19 lipca 2017

Od Disastera CD. Zefira

- Core. - mruknąłem lampiąc się w ziemię. - Może już pójdę... - dokończyłem. Za późno. O ułamek sekundy. Jazu Maria Chrystusie Mariusie... Nasze spojrzenia się znów spotkały. Na oczach dwóch dobrze znanych mi wilków zapadłem się pod ziemię. Musiałem luknąć, tak, właśnie w tej chwili musiałem się wrócić po to. Nie minęło 5 minut gdy pojawiłem się znów na oczach Zefira i Corners, choć w nieco innym, niecodziennym stylu. Ziemia zatrzęsła się, pękła na pół, a ja wyłoniłem się z otchłani podtrzymywany przez setki, jak nie tysiące cieniów. Delikatnie przyłożyłem swoje opuszki łap do ziemi, po czym nie było ani śladów zajścia. Nawet małej rysy. Na twarzach obu wilków dało się wyczytać pytanie: What the f*ck was that?
- To... Może ja się oddalę. - zaproponowałem. Nie czekając na odpowiedź ruszyłem przed siebie. Czułem jak Zefir gapił się na mnie. Czułem to w kościach.
Ja.
To.
Czułem.
To.
Bolało. I to Bóg wie czemu.

*Nazajutrz.*

Obudziłem się lekko ospały. Leżałem dobra i godzinę patrząc się w sufit. W końcu ześlizgnąłem się z kanapy, drapnąłem słuchawki i począłem iść na polowanie. Polowanie na trujące rośliny. Cóż... Hehe. Nie istotne. Zgłodniałem...
- Alwer! Alwer! Ch*lera, gdzie on jest?! - krzyknąłem. Był to wartościowy demon, aczkolwiek gubił się czasem. Ktoś mi podłożył kosę. Na szczęście złapał mnie jeden z cieni. Wzniósł się później nad ziemię i ruszył na mojego *prychnięcie* wroga. To był Zefir.

Zefir? DAWEJ MNIEM TĄ WOJNĘ!

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template